Krzysztof Kamil Baczyński

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

roztańczona
Posty: 158
Rejestracja: ndz 05 maja, 2013
Lokalizacja: Żary

Post autor: roztańczona »

Zaczęło się od kółka polonistycznego... Interpretowałam wiersze Baczyńskiego. I tak spodobała mi się jego twórczość, że teraz czytam, czytam, czytam i zachwycam się! A ten wiersz jest jednym z moich ulubionych:



"Z głową na karabinie"

Nocą słyszę, jak coraz bliżej
drżąc i grając krąg się zaciska.
A mnie przecież zdrój rzeźbił chyży,
wyhuśtała mnie chmur kołyska.
A mnie przecież wody szerokie
na dźwigarach swych niosły ptaki
bzu dzikiego; bujne obłoki
były dla mnie jak uśmiech matki.
Krąg powolny dzień czy noc krąży,
ostrzem świszcząc tnie już przy ustach,
a mnie przecież tak jak innym
ziemia rosła tęga - nie pusta.
I mnie przecież jak dymu laska
wytryskała gołębia młodość;
teraz na dnie śmierci wyrastam
ja - syn dziki mego narodu.
Krąg jak nożem z wolna rozcina,
przetnie światło, zanim dzień minie,
a ja prześpię czas wielkiej rzeźby
z głową ciężką na karabinie.
Obskoczony przez zdarzeń zamęt,
kręgiem ostrym rozdarty na pół,
głowę rzucę pod wiatr jak granat,
piersi zgniecie czas czarną łapą;
bo to była życia nieśmiałość,
a odwaga - gdy śmiercią niosło.
Umrzeć przyjdzie, gdy się kochało
wielkie sprawy głupią miłością.


_________

Smutne ma te wiersze...
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

Ogromne wrażenie wywarła na mnie "Elegia...", zawsze wzrusza mnie jej zakończenie.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
magi85
Posty: 1
Rejestracja: śr 21 paź, 2015
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: magi85 »

Krzysztof Kamil Baczyński

Elegia o.. [chłopcu polskim]

Oddzielili cię, syneczku, od snów, co jak motyl drżą,
haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią,
malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.

Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali się w ciemności, odkarmili bochnem trwóg,
przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.

I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut - zło.
Zanim padłeś, jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to było kula, synku, czy to serce pękło?

źródło: http://www.wyczytaj.pl/wiersze/krzyszto ... cu-polskim
konrad.voglert
Posty: 12
Rejestracja: wt 13 paź, 2015

Post autor: konrad.voglert »

To zadziwiające, ale Baczyński chyba wciąż jest najczęściej czytanym polskim poetą. Jak zginął, miał 23 lata. Jego twórczość jest niezwykle dojrzała, jak na tak młody wiek. To rzadko spotykane. Na dodatek zainspirował twórczością wielu muzyków. Demarczyk, Hołdys... z tego, co pamiętam, ale jest ich znacznie więcej. Można powiedzieć, że gwiazda Baczyńskiego świeciła krótko, jednak bardzo intensywnie.
Zajmuję się zabijaniem nudy, tworzeniem zdań z wyrazów; i tak raz za razem, przez krew, pot oraz łzy, aż powstanie tekst, a potem wszystko od początku, bo nuda ciągle się odradza.
Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1792
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

*** (Niebo złote ci otworzę)

Niebo złote ci otworzę,
w którym ciszy biała nić
jak ogromny dźwięków orzech,
który pęknie, aby żyć
zielonymi listeczkami,
śpiewem jezior, zmierzchu graniem,
aż ukaże jądro mleczne
ptasi świt.

Ziemię twardą ci przemienię
w mleczów miękkich płynny lot,
wyprowadzę w rzeczy cienie,
które prężą się jak kot,
futrem iskrząc zwiną wszystko
w barwy burz, w serduszka listków,
w deszczów siwy splot.

I powietrza drżące strugi
jak z anielskiej strzechy dym
zmienię ci w aleje długie,
w brzóz przejrzystych śpiewny płyn,
aż zagrają jak wiolonczel
żal - różowe światła pnącze,
pszczelich skrzydeł hymn.

Jeno wyjmij mi z tych oczu
szkło bolesne - obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.
Jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył.

15 VI 1943
Ostatnio zmieniony sob 01 sie, 2020 przez Vesper, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1792
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

Pokolenie

Wiatr drze­wa spie­nia. Zie­mia doj­rza­ła.
Kło­sy brzuch cięż­ki w górę uno­szą
i tyl­ko chmu­ry - pal­com lub wło­som
po­dob­ne - suną dra­pież­nie w mrok.

Zie­mia owo­ców peł­na po brze­gi
kipi sy­to­ścią jak wiel­ka misa.
Tyl­ko ze świer­ków na polu zwi­sa
gło­wa ob­cię­ta stra­sząc jak krzyk.

Kwia­ty to kro­ple mio­du - try­ska­ją
ści­śnię­te zie­mią, co tak na­brzmia­ła,
pod tym jak ko­rzeń skrę­co­ne cia­ła,
żyw­cem wtło­czo­ne po ciem­ny strop.

Ogrom­ne nie­ba suną z war­ko­tem.
Lu­dzie w snach cięż­kich jak w klat­kach krzy­czą.
Usta ści­śnię­te mamy, twarz wil­czą,
czu­wa­jąc w dzień, słu­cha­jąc w noc.

Pod zie­mią drą­żą stru­my­ki - sły­chać -
krew tak na­bie­ra w ży­łach mil­cze­nia,
cią­gną ko­rze­nie krew, z li­ści pada
rosa czer­wo­na. I prze­strzeń wzdy­cha.

Nas na­uczo­no. Nie ma li­to­ści.
Po no­cach śni się brat, któ­ry zgi­nął,
któ­re­mu oczy żyw­cem wy­kłu­to,
któ­rem ko­ści ki­jem zła­ma­no;
i drą­ży cięż­ko bo­le­sne dłu­to,
na­dy­ma oczy jak bą­ble - krew.

Nas na­uczo­no. Nie ma su­mie­nia.
W ja­mach ży­je­my stra­chem za­ry­ci,
w gro­zie drą­ży­my mrocz­ne mi­ło­ści,
wła­sne po­są­gi - źli tro­glo­dy­ci.

Nas na­uczo­no. Nie ma mi­ło­ści.
Jak­że nam jesz­cze ucie­kać w mrok
przed ża­glem noz­drzy wę­szą­cych nas,
przed sie­cią wzdę­tą ki­jów i rąk,
kie­dy nie wró­cą mat­ki ni dzie­ci
w pu­ste­go ser­ca roz­pru­ty stąk.

Nas na­uczo­no. Trze­ba za­po­mnieć,
żeby nie umrzeć ro­jąc to wszyst­ko.
Wsta­je­my nocą. Ciem­no jest, śli­sko.
Szu­ka­my ser­ca - bie­rze­my w rękę,
na­słu­chu­je­my: wy­ga­śnie męka,
ale zo­sta­nie ka­mień - tak - głaz.

I tak sta­nie­my na wo­zach, czoł­gach,
na sa­mo­lo­tach, na ru­mo­wi­sku,
gdzie po nas wąż się ci­szy prze­czoł­ga,
gdzie zim­ny po­top omy­je nas,
nie wie­dząc: stoi czy pły­nie czas.
Jak obce mia­sta z głę­bin ko­pa­ne,
po­pie­le­ją­ce ludz­kie po­kła­dy
na wznak le­żą­ce, sto­ją­ce wzwyż,
nie wie­dząc, czy my kar­ty ilia­dy
rzeź­bio­ne ogniem w błysz­czą­cym zło­cie,
czy nam po­sta­wią, z li­to­ści cho­ciaż,
nad gro­bem krzyż.

22 VII 43 r
Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1792
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

Ciemna miłość

Leżymy w łożu mrocznym jak na dnie strumienia
wyschłego. Włosy długie, poplątane wioną,
rozdzielają się, łączą jak smugi cierpienia
i niosą się jak ścieżki ku dalekim stronom.
Tu u nas zła tarnina rośnie tak po brzegu,
biała czasem, a czasem jest jak rozpacz dłoni,
i armie ciężko dzwonią jak wykute w śniegu,
w księżycach jasnych sunąc. Krzyk, parskanie koni
i czołgów ryk podziemny - jakby wydzierały
dusz trzepot nieostrożnie pobratany z ciałem.

Więc nasze ciała długie, splecione jak palce
w nocnym konaniu cierpną i wiatr nam na twarze
niesie płatki tarniny odstrzelone w walce,
i leżą tak jak piętna pośmiertne, na miłość
strącone, aby wspomnieć, że się nic nie śniło,
bo oczy były otwarte i w śnie.
I źródła są w powietrzu, i czujemy je -
to są pociski krwi, co jeszcze trysną,
i łkania są w powietrzu - metalowy jęk,
który się w ogniu spełnia ulewą ziarnistą.
I boleść, którą kiedy nazwiemy ojczyzną,
co teraz jest jak dziecku, które nam we śnie
umiera. Jeszcze oddech jego z ziemi drży,
bo to był mej miłości pierworodny syn.

A potem długa noc. I zrywam się z ciemności
bez zbroi, nagi, taki, jakim z ziemi wstał,
rozpleść łodygi naszych niespełnionych ciał
i być żołnierzem nocnym wiary bez litości.
I nim odejdę jeszcze, nim się broń rozpali,
widzę, jak się ten obłok twego ciała żali.

Bo ciemne miłowanie jest na dnie człowieczem,
które pragnących traci i czystość rozdziera,
a które się do dłoni bierze razem z mieczem,
lecz się w nim cierpi długo, chociaż nie umiera.
I znów widzimy miasta płonące i dymy,
co się powoli wznoszą, pnąc na stopnie niebios,
i szubieniczne drzewa skrzypią, i z daleka
bicz strzela i rozcina z ziemią wraz - człowieka.

A nad tym krzewy kwitną. Z pąków zielonkawe
chmury płyną. Dojrzałość lepko się przelewa.
Widnokręgiem o świtach ciągną kluczem drzewa.
I ludzie ci żałośni, w nieobeschłych gruzach,
pod namiotami cyrków, w świergocie karuzel,
unoszą się jak łachman, wśród dymu śpiew niosą
weseli. Jak wyzwanie sczerniałym niebiosom.

Długie, suche koryto - jest to dno strumienia,
gdzie leżymy jak kamień pod kurzawą gwiazd.
Tyle jeszcze milczenia strasznego jest w ziemi,
że chyba go wystarczy na niejedną śmierć!
Módlmy się, módlmy słowami ciemnemi!
Siejmy, o, siejmy, chociaż ziarnem serc!
Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1792
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

Dwie miłości

Więc pokochałeś kruche, ciepłe ciało,
które się w formach słowiczych ustało,
jak mleko płynie w szklanym smukłym dzbanie,
skrzypiec ma smutek i roślin śpiewanie.
Więc pokochałeś je. Jak ruczaj sobie
przed oczy stawiasz, aby twarze obie:
i ta odbita, i twoja prawdziwa,
były jak jeden ruch, co poukrywa
ziemię jak pożar i niebo jak jaśmin,
na które jedno serce jest małe i ciasne.

I pokochałeś jeszcze ziemię grozy
z ognistym śladem wielkich kroków bożych,
ziemię, gdzie bracia popieleją z tobą,
gdzie śmierć i wielkość jak dwa gromy obok
stoją u skroni i skrzydłami biją
tym, co umarli, i tym, którzy żyją.
Więc pokochałeś jej rzek bicz srebrzysty
i białe pióra mazowieckiej Wisły,
i góry ciężkie jak chmury na ziemi,
i ludzi skutych — i tak żyjesz niemi.

I kiedy z szablą rozpaloną stoisz
u huraganów ostatniego boju,
i kiedy broń jak życie w dłoni ważysz,
a nie masz łzy na sercu i na twarzy,
gdy rzucasz ciało jak puchy świetliste,
wiotkie jak śpiew, a z nim odbicie czyste,
by mieć twarz jedną nieodbitą w ciszy,
napiętnowaną śmierci czarnym krzyżem,
myślisz, że z Boga musi być ta miłość,
dla której młodość w grobie się prześniło.
Ostatnio zmieniony sob 01 sie, 2020 przez Vesper, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

Znów wędrujemy ciepłym krajem,
malachitową łąką morza.
Ptaki powrotne umierają
wśród pomarańczy na rozdrożach.

Na fioletowoszarych łąkach
niebo rozpina płynność arkad.
Pejzaż w powieki miękko wsiąka,
zakrzepła sól na nagich wargach.

A wieczorami w prądach zatok
noc liże morze słodką grzywą.
Jak miękkie gruszki brzmieje lato
wiatrem sparzone jak pokrzywą.

Przed fontannami perłowymi
noc winogrona gwiazd rozdaje.
Znów wędrujemy ciepłą ziemią,
znów wędrujemy ciepłym krajem.


Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1792
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

Astronomia

Sto­jąc pod nie­bem bez góry i dołu
tęt­nię doj­rza­ły do wiel­ko­ści gwiazd.
Wła­snych za­klęć ogrom­ne koło
krą­żę po nie­bie pły­ną­cym w czas.
W skle­pie­niu ci­chym jak śmierć sło­wi­ków
na­gle po­ry­wa mo­sięż­ny cy­klon
i tyl­ko lu­dzie zo­sta­ją - po­dob­ni
roz­dar­tym nad śmier­cią cyr­klom.
A tu dzwo­nią świa­ty obo­jęt­ne,
ma­czek gwiazd za­mie­nio­ny w ko­smos,
ro­sną groź­nie świa­ty obo­jęt­ne,
przy­bli­żo­ne pla­ne­ty ro­sną.
Oto dro­ga bez góry i dołu.
Kto wi­dział nie­ba za­mknię­ty strop?
Oto prze­strzeń trój­ką­tów i punk­tów,
li­nie dło­ni prze­dłu­żo­ne w głąb.
Wte­dy w sen pier­wot­niej­szy od pla­net
pły­ną masy co­raz dal­szych kół.

O, roz­rą­bać cień me­te­orów cio­sem
snu jak to­po­rem: na pół!


Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1792
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

Kot

Matce

Bożek wschodu, gdzie z twarzy wschodzą bez wyrazu
dwie krople oceanu - dojrzałe owoce wody,
zastyga przy kominkach i trójkątną twarzą
prowadzi sny puszyste w wilgotne ogrody.
Przez kasztanowy zapach i jesienną wilgoć
kołysze noc wysmukłą jakby widmo łowów
i długo śpiewa pieśni nad zabitą wilgą,
wywołując upiory krążące nad głową.
A potem ogień ciągnie złotych iskier struny,
bulgocą oczy, to woda, zenitalne deszcze,
i wieje duszny samum sypkim piaskiem dreszczy,
gdy otworzą się oczy jak martwe pioruny.
Wtedy nagle urosną miękkie łapy kota
i ogromnym tygrysem wyfrunie przez okno
do wygiętej w księżycu samicy ze złota.

Zostanę ja i ogień, i moja samotność.
Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1792
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

Groteska

Grom się nagle stoczył.
Dym zanim frunął, złamany trzasnął jak patyk.
Drgnął nieboskłon jak przerażone oczy,
zanim się rozpadł w szklane, niebieskie kwiaty.

On był już martwy. Nagle wyjęty spod strachu,
uśmiechnięty sztywno i głuchy.
W głębi nieruchomych źrenic
miał rozstawioną partię szachów
obmacywaną przez zdziwione muchy.

Kirszek, 9 sierpnia 41 r.
Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1792
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

Jesienny spacer poetów

Jerzemu K. W.

Drzewa jak rude łby barbarzyńców
wnikały w żyły żółtych rzek.
Biało się kładł popiołem tynku
wtopiony w wodę miasta brzeg.

Szli po dudniącym moście kroków
jak po krawędzi z kruchego szkła,
pod zamyślonym grobem obłoków,
po liściach jak po krwawych łzach.

I mówił pierwszy: «Oto jest pieśń,
która uderza w firmament powiek».
A drugi mówił: «Nie, to jest śmierć,
którą przeczułem w zielonym słowie».
Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1792
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

Czart

Melancholijne damy o rękach z żółtego wosku,
kukły z oczami z fałszywych obłoków,
pobladłe wargi zanurzają w spokój
jak w białe futro troski.
Łuki wygięte trąby i skrzypiec zerwane struny
wiszą na ścianach, na ukos na stłuczonych oknach.
Widma zmierzchliwe biorą znużenie w słomiane palce
i jak soczewkę pomniejszającą wznoszą do oka.
A sale puste; ktoś echo rozlał i zmroził.
Rozlane wino, czy krew rozlana, czy światło?
Tylko postaci, co już odeszły, wklejone ciągle jeszcze w zwierciadło.
I ptak zabity ciągle śmiertelnie jęczy w ogrodzie.
Już ta kareta nigdy nie wróci, a słychać tętent.
Tylko te stoły poprzewracane, rzucone karty.
Twarze przy świecach, twarze z zwierciadeł, twarze przeklęte,
czy nie widzicie? ta zgasła świeca jest czartem.

II 41 r.
Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1792
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

Sny (III)


Śnią się dalekie łowy. Wtedy się odmyka
łuk grzbietu, który długo tężał w zamyśleniu,
i z wolna noc się pije jak ptaki i cienie
wirujące po kole zastygłego krzyku.

Sierść rozrasta się szybko, aż całkiem wypełni
mroczną kotlinę ścieżki i fosforem trzeszcząc
sypie szelest napięty jak ogromne kleszcze,
że zdaje się: za chwilę spadnie kropla pełni.

Wreszcie wielki jak jesion, na zdrętwiałych łapach,
trzeba się wznosić wyżej i skradać z daleka
za cieniem, który niesie przykrą woń człowieka,
a ma bezwładne skrzydła różowego ptaka.

A gdy łapy opadną, jak skórę się zdziera
pazurami krzyk ostry, który cuchnie krwią,
spod powiek wschodzą nagle brązowe owoce
i słychać z góry: ptaki na modrzewiu drwią.