Odnaleźć słońce
Moderator: Tomasz Kowalczyk
W pewnej krainie, gdzie już od ponad roku było ciemno jak w nieoświetlonej piwnicy i gdzie kiedyś słońce miało swoje mieszkanie, mieszkał mały Janek, który za wszelka cenę chciał odnaleźć słońce, aby w końcu na ludzkich twarzach zapanowała radość, a szczególnie na twarzy jego mamy.
Słońce zostało skradzione przez złego czarnoksiężnika, ale nikt nie miał odwagi, aby je odzyskać, oprócz tego chłopca, który nie mógł już dłużej patrzeć na pochmurną i smutną twarz swojej mamy.
Postanowił, że wyruszy następnego dnia, kiedy mama będzie jeszcze spać..
Zbliżając się do siedziby czarownika poczuł, że ze strachu cały drży. W jednej chwili chciał zawrócić, ale w pamięci stanęła mu płacząca mama i wtedy postanowił, że się nie podda, dla mamy.
W około szalał silny wiatr, wszędzie było ciemno i pochmurno i tak idąc, w końcu zobaczył czarnoksiężnika grotę.
- Nareszcie. Boję się, ale muszę iść. Kocham mamę - mówiąc to, czuł, że zimny pot spływa mu po plecach.
Czarnoksiężnik widząc chłopca bardzo się zdenerwował, postanowił, że rzuci zaklęcie:
- A masz smarkaczu.! Niech ogromny deszcz z gradem spadnie na niego – krzyknął to z całej swej siły.
W ten zaczął padać ogromy deszcz z gradem, chłopak ogromnie się przestraszył, ale szedł dalej. Miłość do mamy okazała się silniejsza niż strach.
Czarnoksiężnik był bardzo zaskoczony i nie wiedział co począć. Postanowił, że wpuści do środka tego chłopca i zobaczy co dalej.
Chłopak był cały przemoczony kiedy stanął przed nim.
- Proszę cię, błagam, oddaj nam słońce. Ludzie w naszej wiosce są bez przerwy smutni… - mówiąc to, bał się podnieść oczy do góry.
Czarownik nie pozwolił dokończyć mu, przerwał w pół zdania.
- Co? Jak śmiesz mnie o to prosić? Nie wiesz przecież, że mam wielką władzę i jak ze chcę, to mogę cie zabić? I tak chyba zrobię. Nie cierpię takich dzieciaków jak ty!!! – krzyczał szalenie i wymachiwał rękoma.
- Dlaczego ukradłeś słońce? – zapytał odważniej niż przedtem chłopiec.
- Co cię to obchodzi? – zasyczał.
- Mnie? – przybliżył się bliżej – bardzo, przyszedłem w nadziei, że mi je zwrócisz, robię to przede wszystkim dla mojej kochającej mamy, którą kocham nad życie. Nie mogę znieść, że wciąż płacze – mówiąc to, przybliżył się tak blisko do niego, że mogło mu grozić niebezpieczeństwo.
- Miłość, a więc miłość, to przecież głupota! Jak szybko się zaczęła, tak szybko minie, ona po prostu nie ma sensu. Miłości tak naprawdę nie ma! Kochasz, starasz się dla tej drugiej osoby, a ona ma cię gdzieś? Po ci kochać mamę? I tak zapomni o tobie, jak o zeszłorocznym śniegu. Miłość, miłość jest dla głupców rozumiesz? – mówiąc to bez przerwy krzyczał.
W głowie czarownika kłębiły się myśli, przychodziły stare wspomnienia, które wywoływały ogromny ból.
W jednej chwili przypomniał sobie jak kiedyś szalenie kochał kobietę, którą uważał za cały jego świat. Wiele razy został przez z nią zdradzony, i to nie jeden raz, ale zawsze przebaczał jej, jakby nic się nie stało, ale pewnego dnia coś w nim pękło, nie mógł już tego znieść, czuł się oszukany, zdradzony, taki nędzy i mały, że musiał coś z tym zrobić, w jednej chwili tą którą kochał, znienawidził i to bardzo. Od tej pory była w jego oczach już bez znaczenia. Nie chciał być już dobrym i kochać kogokolwiek, czuł, że życie nie jest tego warte, aby on taki był. Z dnia, na dzień pielęgnował w sobie gorycz do wszystkiego co dobre, piękne, co daje nadzieję, co trwa wiecznie, czyli szczególnie miłość. Stał się zgorzkniałym człowiekiem, którego bali się bardzo ludzie i to go zachwycało, w końcu poczuł, że żyje. Za wszelką cenę postanowił, że posiądzie wiedzę i magię, dzięki której stanie się wszechpotężny, wiedzę, która jest zła. Kiedy dowiedział się, że w pewnej krainie jest mieszkanie słońca, dzięki któremu ludzie są szczęśliwi, postanowił, że je ukradnie. Jak postanowił, tak też i zrobił.
- Matka? Matka? Powiadasz chłopcze, że kocha cię – mówił to szyderczo – a czy będzie za tobą płakać jak cię zabiję? Powiedz mi? – czarownik wypowiedział te słowa i walnął ręką w stół.
- Moja mama jest dla mnie wszystkim. Mój tato, kiedy byłem mały zostawił nas dla innej kobiety, a raczej kobiet. Mamusia mówiła, że wciąż mu przebaczała i on wracał do nas, ale w końcu coś w niej pękło i po jakimś czasie nie wytrzymała i zostawiła go. Odeszliśmy od niego i wtedy mama wpadła w ciężką depresję i po dzień dzisiejszy bardzo płacze i to całymi dniami. Chciałbym, aby w końcu się uśmiechnęła i dlatego przyszedłem tu – powiedział to cichutko.
Te słowa dla czarownika były jak cios, czuł, że coś się z nim dzieje, że topi się lód, który pokrył serce.
- Nie wytrzymam – wybuchnął silnym płaczem- dlaczego, życie jest takie okropne, mój chłopcze? Dlaczego przyszedłeś i zburzyłeś mój świat? Nie wytrzymam już tego – mówiąc to miał sto myśli w głowie, które podpowiadały mu, aby zakończyć ten żywot, bo nie wytrzyma już tego bólu, który przyniosła mu ta miłość i przez nią stał się taki zły.
Ale kiedy tak spoglądał w oczy chłopca, przypomniała mu się jego mama, która codziennie śpiewała mu piękne piosenki, jak tuliła go, kiedy ojciec wracał do domu pijany i ich bił, wtedy czuł się taki bezpieczny.
W pewnym momencie krzyknął:
- Chłopcze, nie pozwolę na to, aby twoja mama płakała i abyś ty cierpiał – mówiąc to, czuł ulgę na sercu i to właśnie teraz kiedy w końcu poczuł, że miłość jest niczym. Dzięki temu chłopcu, który z miłości do matki przyszedł do niego, poczuł, że jest wolny od zła.
Chłopak patrzył wciąż na niego, nie mógł nic z tego pojąć, ale cieszył się, że odzyska słońce.
- Dziękuję – powiedział chłopak, patrząc głęboko w oczy czarownika.
- Ależ proszę, w końcu zrobię coś dobrego – mówiąc to, zaczął głośno się śmiać.
Chłopak myślał, że czarownik oszalał , ale po pewnym czasie odezwał się do niego takim łagodnym i pięknym głosem, że aż serce mu zadrżało z zachwytu.
- To ja ci dziękuję, cieszę się, że stanąłeś na mojej drodze życia – mówiąc to, ucałował chłopca w czoło.
Czarownik, a jak się okazało Daniel, oddał słońce.
Mały Janek wrócił do wioski jako bohater. Jego mama kiedy dowiedziała się co zrobił jej syn, w końcu uśmiechnęła się serdecznie do chłopca, dzięki temu Janek poczuł, że zrobił coś naprawdę dobrego. Jego mama zobaczyła, że ma na świecie dla kogo żyć i po co, że ma taką osobę, która ją bardzo mocno kocha.
Daniel zamieszkał we wsi, wraz z Jankiem i jego mamą, która traktowała go jak swojego syna. W końcu czuł się naprawdę szczęśliwy i zobaczył czym naprawdę jest prawdziwa miłość.
A i słońce zaczęło ponownie radować ludzi swymi ożywczymi promieniami.
Słońce zostało skradzione przez złego czarnoksiężnika, ale nikt nie miał odwagi, aby je odzyskać, oprócz tego chłopca, który nie mógł już dłużej patrzeć na pochmurną i smutną twarz swojej mamy.
Postanowił, że wyruszy następnego dnia, kiedy mama będzie jeszcze spać..
Zbliżając się do siedziby czarownika poczuł, że ze strachu cały drży. W jednej chwili chciał zawrócić, ale w pamięci stanęła mu płacząca mama i wtedy postanowił, że się nie podda, dla mamy.
W około szalał silny wiatr, wszędzie było ciemno i pochmurno i tak idąc, w końcu zobaczył czarnoksiężnika grotę.
- Nareszcie. Boję się, ale muszę iść. Kocham mamę - mówiąc to, czuł, że zimny pot spływa mu po plecach.
Czarnoksiężnik widząc chłopca bardzo się zdenerwował, postanowił, że rzuci zaklęcie:
- A masz smarkaczu.! Niech ogromny deszcz z gradem spadnie na niego – krzyknął to z całej swej siły.
W ten zaczął padać ogromy deszcz z gradem, chłopak ogromnie się przestraszył, ale szedł dalej. Miłość do mamy okazała się silniejsza niż strach.
Czarnoksiężnik był bardzo zaskoczony i nie wiedział co począć. Postanowił, że wpuści do środka tego chłopca i zobaczy co dalej.
Chłopak był cały przemoczony kiedy stanął przed nim.
- Proszę cię, błagam, oddaj nam słońce. Ludzie w naszej wiosce są bez przerwy smutni… - mówiąc to, bał się podnieść oczy do góry.
Czarownik nie pozwolił dokończyć mu, przerwał w pół zdania.
- Co? Jak śmiesz mnie o to prosić? Nie wiesz przecież, że mam wielką władzę i jak ze chcę, to mogę cie zabić? I tak chyba zrobię. Nie cierpię takich dzieciaków jak ty!!! – krzyczał szalenie i wymachiwał rękoma.
- Dlaczego ukradłeś słońce? – zapytał odważniej niż przedtem chłopiec.
- Co cię to obchodzi? – zasyczał.
- Mnie? – przybliżył się bliżej – bardzo, przyszedłem w nadziei, że mi je zwrócisz, robię to przede wszystkim dla mojej kochającej mamy, którą kocham nad życie. Nie mogę znieść, że wciąż płacze – mówiąc to, przybliżył się tak blisko do niego, że mogło mu grozić niebezpieczeństwo.
- Miłość, a więc miłość, to przecież głupota! Jak szybko się zaczęła, tak szybko minie, ona po prostu nie ma sensu. Miłości tak naprawdę nie ma! Kochasz, starasz się dla tej drugiej osoby, a ona ma cię gdzieś? Po ci kochać mamę? I tak zapomni o tobie, jak o zeszłorocznym śniegu. Miłość, miłość jest dla głupców rozumiesz? – mówiąc to bez przerwy krzyczał.
W głowie czarownika kłębiły się myśli, przychodziły stare wspomnienia, które wywoływały ogromny ból.
W jednej chwili przypomniał sobie jak kiedyś szalenie kochał kobietę, którą uważał za cały jego świat. Wiele razy został przez z nią zdradzony, i to nie jeden raz, ale zawsze przebaczał jej, jakby nic się nie stało, ale pewnego dnia coś w nim pękło, nie mógł już tego znieść, czuł się oszukany, zdradzony, taki nędzy i mały, że musiał coś z tym zrobić, w jednej chwili tą którą kochał, znienawidził i to bardzo. Od tej pory była w jego oczach już bez znaczenia. Nie chciał być już dobrym i kochać kogokolwiek, czuł, że życie nie jest tego warte, aby on taki był. Z dnia, na dzień pielęgnował w sobie gorycz do wszystkiego co dobre, piękne, co daje nadzieję, co trwa wiecznie, czyli szczególnie miłość. Stał się zgorzkniałym człowiekiem, którego bali się bardzo ludzie i to go zachwycało, w końcu poczuł, że żyje. Za wszelką cenę postanowił, że posiądzie wiedzę i magię, dzięki której stanie się wszechpotężny, wiedzę, która jest zła. Kiedy dowiedział się, że w pewnej krainie jest mieszkanie słońca, dzięki któremu ludzie są szczęśliwi, postanowił, że je ukradnie. Jak postanowił, tak też i zrobił.
- Matka? Matka? Powiadasz chłopcze, że kocha cię – mówił to szyderczo – a czy będzie za tobą płakać jak cię zabiję? Powiedz mi? – czarownik wypowiedział te słowa i walnął ręką w stół.
- Moja mama jest dla mnie wszystkim. Mój tato, kiedy byłem mały zostawił nas dla innej kobiety, a raczej kobiet. Mamusia mówiła, że wciąż mu przebaczała i on wracał do nas, ale w końcu coś w niej pękło i po jakimś czasie nie wytrzymała i zostawiła go. Odeszliśmy od niego i wtedy mama wpadła w ciężką depresję i po dzień dzisiejszy bardzo płacze i to całymi dniami. Chciałbym, aby w końcu się uśmiechnęła i dlatego przyszedłem tu – powiedział to cichutko.
Te słowa dla czarownika były jak cios, czuł, że coś się z nim dzieje, że topi się lód, który pokrył serce.
- Nie wytrzymam – wybuchnął silnym płaczem- dlaczego, życie jest takie okropne, mój chłopcze? Dlaczego przyszedłeś i zburzyłeś mój świat? Nie wytrzymam już tego – mówiąc to miał sto myśli w głowie, które podpowiadały mu, aby zakończyć ten żywot, bo nie wytrzyma już tego bólu, który przyniosła mu ta miłość i przez nią stał się taki zły.
Ale kiedy tak spoglądał w oczy chłopca, przypomniała mu się jego mama, która codziennie śpiewała mu piękne piosenki, jak tuliła go, kiedy ojciec wracał do domu pijany i ich bił, wtedy czuł się taki bezpieczny.
W pewnym momencie krzyknął:
- Chłopcze, nie pozwolę na to, aby twoja mama płakała i abyś ty cierpiał – mówiąc to, czuł ulgę na sercu i to właśnie teraz kiedy w końcu poczuł, że miłość jest niczym. Dzięki temu chłopcu, który z miłości do matki przyszedł do niego, poczuł, że jest wolny od zła.
Chłopak patrzył wciąż na niego, nie mógł nic z tego pojąć, ale cieszył się, że odzyska słońce.
- Dziękuję – powiedział chłopak, patrząc głęboko w oczy czarownika.
- Ależ proszę, w końcu zrobię coś dobrego – mówiąc to, zaczął głośno się śmiać.
Chłopak myślał, że czarownik oszalał , ale po pewnym czasie odezwał się do niego takim łagodnym i pięknym głosem, że aż serce mu zadrżało z zachwytu.
- To ja ci dziękuję, cieszę się, że stanąłeś na mojej drodze życia – mówiąc to, ucałował chłopca w czoło.
Czarownik, a jak się okazało Daniel, oddał słońce.
Mały Janek wrócił do wioski jako bohater. Jego mama kiedy dowiedziała się co zrobił jej syn, w końcu uśmiechnęła się serdecznie do chłopca, dzięki temu Janek poczuł, że zrobił coś naprawdę dobrego. Jego mama zobaczyła, że ma na świecie dla kogo żyć i po co, że ma taką osobę, która ją bardzo mocno kocha.
Daniel zamieszkał we wsi, wraz z Jankiem i jego mamą, która traktowała go jak swojego syna. W końcu czuł się naprawdę szczęśliwy i zobaczył czym naprawdę jest prawdziwa miłość.
A i słońce zaczęło ponownie radować ludzi swymi ożywczymi promieniami.