Wracać ze Lwowa

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Lidia
Posty: 1117
Rejestracja: czw 14 lis, 2013

Post autor: Lidia »

Spośród przywiezionych w tobołkach nielicznych lwowskich drobiazgów, dla mnie – prenatalnej Lwowianki – najcenniejszymi były dwa tekturowe i woskowane, brązowe pudła, pamiątka wojennych paczek z UNRY. Mimo że zawartość owych pudeł dawno została skonsumowana, kiedy jednak przed każdą Wigilią Mama do nich sięgała, otwierał się przede mną świat bardzo zaczarowany; wręcz bajeczny, ponieważ tam trzymano choinkowe akcesoria. Niektóre z nich pamiętały jeszcze najwcześniejsze dzieciństwo mojej, urodzonej 23 grudnia 1906 roku, Mamy.

Każdy, kto choć raz usłyszał, poznał oraz poczuł głos, smak i zapach Bożego Narodzenia, wie co znaczy Szczęście. Podobnie było ze mną, i analogicznie z Panem, któremu niniejszy tekst obecnie dedykuję.

Moja korespondencyjna przyjaźń z Panem W. Szolginią rozpoczęła się od lektury jego „Domu pod żelaznym lwem” (Warszawa 1971, Inst. Wydawn. Pax), książki typowo wspomnieniowej, równie pięknej, czy może piękniejszej od „Zegara słonecznego” Jana Parandowskiego. W jednym z rozdziałów pt. „Kantyczka”, Pan Witold opisując swoje, wspólne z bratem strojenie choinki, pisze:

„Ciemnozielona, kłująca gęstwina rozjaśnia się to tu, to tam błyszczącą czerwienią jabłek oraz pozłocistością szyszek i orzechów. Potem przychodzi kolej na bańki. Pierwsze miejsce należy się (…) tej, która jest królową wszystkich naszych „pieścidełek”. Duża, matowo seledynowa kula delikatnym, siatkowym oplocie barwy starego srebra, z błyszczącym u dołu srebrzystym wisiorkiem o kształcie żołędzia – mży drżącą poświatą (…) jakby księżycową” .

I wtedy opis ów osobliwie począł mi się kojarzyć z pewną, z przechowywanych w naszym „lwowskim” pudle, ozdobą. Zawinięta w firmową (mocno przyżółkłą i postrzępioną bibułkę), obok szklanych: św. Mikołaja, lalki, krasnala, domku, latarek, koralików, ptaszka oraz innych, podobnych do planet, świecideł, była tą moją ulubioną, ukochaną banią, ponieważ tak właśnie wyobrażałam sobie kolor sukni, z sobą samą utożsamianej (!) Bożonarodzeniowej wróżki. Nie Anioła, ale wróżki. Kogoś na pograniczu Pani Zimy, tylko dużo młodszej oraz dużo milszej, bo przytulnej i ciepłej…

Aby urealnić Panu Witoldowi jego zgasłe marzenia, w porozumieniu z Właścicielką ozdoby, czyli moją Mamą, banię mu po prostu wysłałam. Uczyniłam to także dlatego, gdyż mając już dość ustawicznego dziamgania i biadolenia o tym utraconym i „niepowtarzalnym miejscu na Ziemi” ,w ramach dobrego uczynku, mogłam się teraz pozbyć pamiątkowej stłuczki. Niech się już kto inny o nią martwi!

Nie wiem, kto aktualnie o bańkę Pana Witolda się martwi; wiem za to jedno, że nie my o sobie decydujemy. Urodzony w 1923 roku Pan Witold Szolginia umarł 29 czerwca 1996 roku; moja Mama, może ostatnia prawdziwa Lwowianka żyje , choć przecież powinno być odwrotnie. W pudełkach natomiast spoczywają resztki choinkowo lwowskich świecideł bądź w całości, bądź w stadium destrukcji - pieczołowicie (przeze mnie) ochranianych (w toaletowym papierze i w wacie) roztęczonych skorupek.

Dopowiedzenie: niniejszy tekst napisany został w maju 2010 roku; Mama - najostatniejsza autentyczna Lwowianka - odeszła do Pana dnia 18 kwietnia 2012 roku o godzinie 09:30, gdy odmawiałam modlitwę do św.Barbary - Patronki dobrej Śmierci :(
Maria
Posty: 7795
Rejestracja: ndz 05 wrz, 2010

Post autor: Maria »

Wracać ze Lwowa pewnie będzie Autorka jeszcze wiele razy i być może nie tylko w myślach, a będąc prenatalną Lwowianką, każdorazowo będzie jej ciężko na duszy. Nie byłam nigdy we Lwowie, nie widziałam jego krasy, stąd trudniej mi odnieść się do opisu powyższego, a sentyment do ziemi korzennej w moim przypadku jest daleko odmienny od tu opisanego. Ale mniejsza o to. Fakt bezsporny, że nie my decydujemy o naszych krokach, tak jak Juda nie decydował o tym co zrobił, a zrobić musiał.
Widzę, że Twoja mama dożyła pięknego wieku - 104 lata to cudowny wiek.
(Ps. dawno nie słyszałam radiowej pani Janeczki, też pewnie koło setki już u niej). :rozyczka:
Lidia
Posty: 1117
Rejestracja: czw 14 lis, 2013

Post autor: Lidia »

Mama umarła w wieku 105 lat i 5 miesięcy.
Na początku było Słowo (z Ewangelii św.Jana)
Maria
Posty: 7795
Rejestracja: ndz 05 wrz, 2010

Post autor: Maria »

Lidio - w zasadzie bez 5 dni 106 lat (ur. 23.12.1906 i zm.18.12.2012)

Piękny wiek. :rozyczka: