BAŚŃ PODRÓŻNA /3

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Zasmucony
Posty: 108
Rejestracja: pn 09 kwie, 2012

Post autor: Zasmucony »

- Mmmmmnniammm – mlasnął zbieracz wpatrując się w słońce wylegujące się na kamieniu – to wygląda całkiem jak talerz jajecznicy. Ech zjadłoby się, zjadło…
A w tej samej chwili w wiatraku z zapraszającym skrzypnięciem otworzyły się drzwi. A to co za nimi zobaczyli było najwspanialszą kolacją jaką sobie można wyobrazić. Właściwie obiadem – wspominał potem Amadeusz.
- Ho, hoooo ho wiatraczku ! – wrzasnął Zbieracz. – Kochane próchenko. Stoi sobie, poskrzypuje bezsensownie i nagle ….fiuuu! patrzcie no państwo – kolacja! Chacha cha …KOLACJA ! Ech, gdybyś był troszeczkę niższy i cieńszy, to bym cię uściskał. Jeszcze jak uściskał.

DUCH MŁYNARZA
Ja ich uści…

GŁOS III
Cicho mi już.

GŁOS I
Cii…

- Sporo tam tego – powiedział Amadeusz
Szałaputek, który leżał dotąd na brzuchu i zaglądał pod kamień, wstał właśnie i także zobaczył kolację. Pytania i kurz wieków zakręciły mu w nosie więc kichnął.
- Dziwne – powiedział pociągając nosem.
- Tak, kolacje w ogóle są dziwne – zamyślił się Amadeusz
- Szczególnie kiedy pojawiają się w opuszczonych wiatrakach w dodatku stojących na uboczu – zaśmiał się zbieracz.
- Was to nie dziwi? – zainteresował się krasnal.
- A owszem, dziwi, ale nie odbiera apetytu – oblizał się zbieracz.
- Zdecydowanie nie odbiera – przytaknął Amadeusz.

GŁOS II
Taś, taś, taś…

GŁOS III / złośliwie /
Może by : cip, cip, cip ?

- Coś słyszałem – zaczął Szałaputek
- Tak? – bez zainteresowania powiedział Zbieracz
- Różności można usłyszeć kiedy jest się głodnym – stwierdził Amadeusz.
- No to może byśmy jednak coś przekąsili? – zaproponował Michał Gabriel
- A po co się pchać w niepewne historie ? – odparł krasnal.
- No pewnie, że się nie musi, tyle tylko, że będzie się aż do jutra głodnym – mruknął szczur.
- Albo i dłużej – dodał zbieracz. – A ta historia smakowicie pachnie. Och, jakże smakowicie!
- O tak– potwierdził Amadeusz.
- Więc jedzmy, więc jedzmy… zanucił Michał Gabriel
- A róbcie sobie co tam chcecie, bo mnie to całkiem nie dotyczy – wzruszył ramionami Szałaputek.
- I problem się niejako sam z siebie rozwiązał – podsumował Michał Gabriel zabierając się do kosztowania smakowitości.

DUCH MŁYNARZA
/ całkiem w tle / - No i co to da u licha?

GŁOS III
To się okaże

GŁOS I
Da albo nie da? - takie jest pytanie.

DUCH MŁYNARZA
Jakie tam znowu pytanie? Ja mam konkretnie moją mąkę na myśli. I się pytam : co mi ta moja mąka przyniesie jeśli krasnal jej nie je choć była dla niego?

GŁOS III
Odpowiadam : to się okaże.

DUCH MŁYNARZA
Czyli jak zawsze nic nie wiecie. A mąkę jak i wszystko dotąd diabli mi wezmą.

GŁOS I
Jakby i wzięli to oddadzą.

DUCH MŁYNARZA
Że co? Oddadzą? A co mi niby oddali?

GŁOS III
Nie bądź aż taki drobiazgowy.

DUCH MŁYNARZA
Jaki drobiazgowy? Jaki drobiazgowy ? Nie mam życia, nie mam wiatraka, nie mam mąki…Mam was. I to jest ten drobiazg. No, cholery można od tego dostać…


*


A potem nadszedł wieczór i rozgarniając go smyczkami, drogą pod wiatrakiem szli muzykanci. Wieczór był pienisty od księżycowej mgły i mokry był jak atrament. Tak, taki właśnie był wieczór. A kiedy przeszli muzykanci, po niewielkiej chwili nadbiegło za nimi na obolałych nogach Szczęście. Bezradnie stanęło w rozwidleniu drogi i zaczęło pochlipywać. Noc schowała muzykantów; to było oczywiste. Ale, która noc? Ta z nad lasu, czy ta z nad łąk? A może tamta, polna? Lub nadjeziorna ?
Obciągnęło Szczęście przykrótką sukienkę, wyjęło oset z pięty i stało rozmazując łzy piąstkami.
- Muszę ich przecież odnaleźć przed spaniem – powiedziało sobie.
I wtedy właśnie jedna malutka, tegoroczna gwiazdka oglądnęła się w stawie za lasem, a potem zawirowała w zachwycie w rozlewisku pod mostem. Zakręciło się jej w głowie i poleciała na przełaj przez noc. Szczęście dostrzegło to, klasnęło w dłonie i pobiegło za nią.
A w wiatraku ni stąd ni zowąd zapaliła się lampa naftowa stojąca na krokwi. Odtąd przez knot , który moczył się w szklanej bańce noc zaczęła kropla po kropli wysączać złotawy płyn, którym lampa była napełniona.
Dość niespodziewanie także wzeszedł księżyc z narzuconą na siebie fantazyjną kąpielową chmurką, parującą zielonkawo- złotą mgłą. Otrząsnął się z wody południowych mórz, w których przed chwilą się chlapał i ziewną : - No to do roboty…Do roboty!
A wiatr poderwał właśnie do lotu ciężkie od wiosennej nocy gałęzie lasu i roztrącił nimi poziewujące nad doliną nuty, aż zawirowaŁY…ZawiROowały…ZAWiRRowaŁY!...

- O la la, to coś jakby czardasz – zastanowił się głośno księżyc.
- To czardasz! – zawołał Amadeusz.
- Czardasz – przytaknął zbieracz odstawiając niechętnie jedzenie.

GŁOS III
Och Ludwisiu! Ludwisiu! Czardasz. Czardasz! Czardasz!

- I co z tego, że czardasz? – sarknął Szalaputek myśląc zresztą całkiem o czym innym.

GŁOS II
No właśnie. Co z tego?

Buty Amadeusza wystawiły nosy za próg wiatraka i zaczęły węszyć w mroku.

- Ach tak…Taak…muzyka…jakie to w gruncie rzeczy prostackie, smutne właściwie i niepotrzebne. Co to właściwie jest – muzyka? – zadumał się Szałaputek.


*

Ulewa. Będzie ulewa! – zabzyczała wściekle osa budząc się w zagłębieniu nocy pod skrzydłem wiatraka – Za 115 minut będzie ulewa. Do licha, jak mnie rwie w nogach. To dopiero będzie ulewa!
Wychyliła się i wrzasnęła w noc :
- Wy tam! Ulewa będzie!
A noc nie spała. Noc się bawiła. I osa posłyszała rozbawioną noc.
- Taaak….- warknęła – ale jest tak ciemno, że nawet nie potrafię dobrze użądlić…
Zmrużyła złe oczy i wpatrzyła się w księżyc:
- Ech ty, rozmarzone światełko… – zabzyczała.
W nogach czuła coraz pewniej nadchodzący deszcz, a muzyka…muzyka była coraz piękniejsza.
- Ciiiichoooo tam na dole! – wrzasnęła w końcu, wkładając w okrzyk całą swoją nienawiść do wody.
I muzyka umilkła. Być może przestraszyła się osy albo też wiatr powiał ją w zupełnie inną stronę, gdzieś pod okna domów, w których śpią dzieci.
Nooo. – sapnęła osa z ulgą – No – powtórzyła.


*


- Ale właściwie chyba można jej posłuchać, bo i w czym może zaszkodzić taka tam muzyka? – mruknął Szałaputek i zaczął wsłuchiwać się w ciszę.

- Toż, to był taniec, co?! – zaskrzypiał lewy but Amadeusza.
- No! – przytaknął prawy.

GŁOS III
Moje odciski!…Ludwisiu! Moje odciski!....

GŁOS I
Tak, te jego buty są okropne.

GŁOS III
Toż i czego stoicie?! Wyrzućcież jego razem z tymi butami! Drugiego takiego tańca nie przeżyję! Słyszycie?!Czy ty mnie słyszysz Ludwisiu? Moje odciski…O moje biedne odciski…

- Tu coś stale szeleści – stwierdził Szałaputek bez większego przekonania i zainteresowania.

GŁOS III
On nas słyszy Ludwisiu! Słyszy! Pamiętacie jak zawsze mówiłam, że krasnoludek to bardzo szlachetne stworzenie. Powiedzże ty mnie cóż on może mieć wspólnego ze szczurem?
Opowiedzcie mu koniecznie o Popielu.

GŁOS IV
Ależ Cecylio, toż to były myszy.

GŁOS III
Cóż to znowu za różnica mysz, czy szczur, tym bardziej nocą ?

GŁOS V
Ta przecież szczur jest dłuższy.

GŁOS II
A kiedyż to ona mówiła o krasnoludkach?

GŁOS
Albo może powiedzcie mu o tym nieszczęsnym Hamlin z Dolnej Saksonii. To go powinno zrazić, nie przypuszczasz Ludwisiu?

GŁOS II
W tym Hamlin to poszły szczury za fujarą i tyle.


DUCH MŁYNARZA
Ja wam powiem co go zrazi. Pokażcie się mu, a wtedy sobie na pewno pójdzie.

GŁOS II : Proszę pani, zapytam, bo chce się już położyć : pieniędzy to dziś mam nie wysypywać?

DUCH MŁYNARZA
Jakich pieniędzy? Jakich pieniędzy?! A zostawcież wy wreszcie moje pieniądze w spokoju! Dobrze wam radzę.

GŁOS I / z wyrzutem/
Och Matyldo…

Głęboko w wiosennej nocy psy psom zaczęły opowiadać o minionym dniu.

*

O świcie osa zagrała malutkiego bojowego marsza : tuuuuu- ttuuuu- tiuttt!
I doprawdy któż mógł przypuścić, że pierwszym stworzeniem na jakie dzisiaj się natknie będzie właśnie Szałaputek?
- To tylko osa – powiedział krasnal do siebie, kiedy już było po wszystkim. Pamiętaj, że to tylko osa, a trudno dziwić się osie, że jest osą.
Ale jak można lubić świat, który budzi cię w taki sposób? – westchnął płaczliwie.

Odrobinę dalej Michał Gabriel śmiał się do swoich nowych butelek i do wiatraka brązowiejącego na wzgórzu w lekkim powietrzu kwietniowego świtu, długim falującym cheheche cheche.
Tymczasem wiatrak się budził…


GŁOS III
Ludwisiu, to była szczególnie paskudna noc.

GŁOS I
Przede wszystkim stracona.

GŁOS II
Proszę pani…

GŁOS I
Co tam Matyldo?

GŁOS II
A bo z tego wszystkiego zapomniałam…

GŁOS III
Ona znowu czegoś zapomniała. Ludwisiu ty słyszysz?

GŁOS I
Ależ, tak.
No więc o co chodzi Matyldo?

GŁOS II
Zapomniałam wczoraj zapalić tej świecy przy okienku stryszku, dla…/ śmiech / zabłąkanych podróżnych.

GŁOS III
To przecież było niepotrzebne.

GŁOS II
Acha…No to chciałam się też zapytać, co ja właściwie dzisiaj mam robić?

GŁOS I
Jak to co? To co zwykle.

GŁOS III
Czyli nic sensownego.

GŁOS II
Z panią starszą to ja teraz nie gadam.

GŁOS III
Co za tupet, co za bezczelność!

GŁOS I
Dasz mi pomyśleć kochana?

GŁOS III
W ogóle mogę się nie odzywać.

GŁOS II
I o to chodzi.

GŁOS III
No to już przekracza wszelkie pojęcie!

GŁOS IV
Będzie przyjęcie?

GŁOS III
Babcia sobie trąbkę przeczyści.

GŁOS IV
Przecież wiem, że dla korzyści. Nie musi mnie zaraz pouczać.

GŁOS II
Tego co zwykle, to się dziś nie da robić i o to tu chodzi. Bo jak by się tylko spróbowało, to stukoty będą, piski będą, jęki będą, zapachy będą…Czyli nie da się nawet zrobić tych waszych naparów, czy tam wywarów, bo wszystko się wyda. Cichy pasjans najwyżej możeta se układać i tyle.

GŁOS III
Ona jednak ma rację…Dzień zapowiada się także paskudnie.

GŁOS II
I jeszcze wam powiem, że na stryszku, w tym szczytowym pokoiku wszędzie w kurzu są ślady ogona tego tam z fujarą. Wszędzie widocznie właziła pokraka.

GŁOS I / ze zgrozą /
To on TAM był ?

GŁOS II
A był. Jeszcze jak był.
Tak był, że jeszcze jest.

GŁOS I
JEST?!

GŁOS II
A jest.

GŁOS I
I cóż on…tam…

GŁOS II
A śmieje się. Wesoło mu widocznie.

GŁOS I
ŚMIEJE ?!

GŁOS II
No, chichra. Pokazać jak?

GŁOS I
Nie trzeba.

GŁOS III
Świat stanął na głowie!

GŁOS II
A pewnie.

GŁOS III
Och, moja droga…Moje drogie…A z czego on się tam…chichra?

GŁOS II
Na mój rozum, to z was przede wszystkim.

GŁOS III
Zamilcz nieszczęsna!

GŁOS II
A to coś zmieni?

GŁOS I
Opowiedz coś widziała.

GŁOS II
Co ja tam bede opowiadać. Poszłyby i same zobaczyły. No w te czaszke co to na stole fujarą stukał. Talerzyki obwąchiwał. Papiery ze skrzyni wyjmował. Fukał i zęby szczerzył. No tak było. A jak zaczął fiutać, tom wzięła i poszła. Lepiej już was słuchać niźli jego grania.

GŁOS III
Och…!

GŁOS II
No och i ochocho nawet.

GŁOS III
Bydle jedno, do naszej świątyni się włamało! Trzeba mu zaraz…Co robić? Radźcie!

GŁOS II
A tam od razu – świątynia… Rudera nie świątynia.

GŁOS I / pojednawczo /
Świątynia, nie świątynia, znaczące miejsce to pewne. Pełen wspomnień przede wszystkim.

GŁOS III
Pamiętacie? To tam w późnojesienny wieczór za siebie i swego króla podpisał cyrograf nadworny błazen Hipolit Maszko. Tam osiwiał w przeciągu minuty porywający hrabia Edmund. W nim oszalał kwestarz Pafnucy…

DUCH MŁYNARZA
No a ja…?

GŁOS III / parska /
On?

GŁOS I / szybko /
I po cóż wspominać?

GŁOS III
Kości,, groby, tragedie…Jakżeż można / z odrazą / śmiać się ?

DUCH MŁYNARZA
A ja…Ja zawsze miałem na to ochotę.

GŁOS III
Noż radźcie coś!
Awatar użytkownika
Zasmucony
Posty: 108
Rejestracja: pn 09 kwie, 2012

Post autor: Zasmucony »

Ciąg dalszy niewątpliwie nastąpi,bo jest już tego ponad 80 stron. :mrgreen: Uprasza się niniejszym Szanownych P.T. o uwagi do niniejszej i poprzedzającej rzeczy. Please!
Ostatnio zmieniony pt 20 sty, 2017 przez Zasmucony, łącznie zmieniany 3 razy.