O odpowiedzialności

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

Kamil K napisał:
Macedonia
Polecam ludziom luźno podchodzącym do życia. Ja przejeżdżałem przez ten kraj austostopem, podczas podróży do Grecji i mocno się tam zasiedziałem. Spałem u przypadkowo poznanego, byłego żołnierza sił zbrojnych, który oprowadził mnie po Skopjach w dość ekstrawagancki sposób


Skaranie boskie napisał:
Nie darmo zapisane mam w profilu "włóczęga". Naprawdę włóczę się po świecie. Ktoś niedawno dziwił się, że dodatkowo potrafię z tego włóczęgostwa całkiem nieźle żyć.
To właśnie jest skutek mierzenia sił na zamiary. Nigdy odwrotnie! Chcieć - znaczy móc. To oklepany frazes ale prawdziwy! Przecież nikt i nic siłą nas nie przywiązuje do nielubianego przez nas miejsca czy ludzi. Zawsze możemy poszukać czegoś nowego, ciekawszego...


Tomek napisał:
Luzik, Tomek, luzik... To nic, że parę gęb do wyżywienia, kredycik do spłacenia, kilka miejsc pracy w różnych częściach poł.-wsch. Polski.
Luzik, ty sztywniaku, luzik...



I w ten sposób od niewinnej Macedonii wyrósł nowy temat do dyskusji, poruszany już częściowo zresztą w innym miejscu - wolność wyboru a odpowiedzialność za innych. Kamilu, Tobie pewnie łatwiej, bo nie masz zobowiązań wobec rodziny. Skaranie, piszesz: nikt i nic siłą nas nie przywiązuje do nielubianego przez nas miejsca czy ludzi - w wielu przypadkach przywiązuje nas odpowiedzialność.

Czy można, bez wyrządzania krzywdy innym, podążać za swoimi marzeniami będącymi niespójnymi z marzeniami tych innych?
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Anonymous

Post autor: Anonymous »

Na pewno każdy z nas znajduje się w innej sytuacji.
Ja mam 19 lat - własne marzenia zacząłem spełniać w wieku 14 -15. Spełniać w normalnym tego słowa znaczeniu - urzeczywistniać. Myślę, że wtedy jedyną ceną było zmartwienie bliskich ( głównie rodziny ). I to wcale nie przebiegało tak, że rodzice się na wszystko Zgadzali. Wręcz odwrotnie - mój ojciec jest wychowany w bardzo tradycjonalny, wiejski sposób, więc jego pogląd na moje podróże i pasje był taki: Idiotyzm i marnowanie czasu.

Pamiętam jak jeździłem autostopem po Polsce, jeszcze jako dziecko. Rodzice powtarzali, że nie dadzą mi pieniędzy. Że muszę sam uzbierać. Co prawda, gdy już stanąłem z plecakiem w drzwiach to mi wręcz pchali banknoty do ręki <img> Taka już chyba rola rodziców.

W wieku 16 wyjechałem pierwszy raz do Danii, w charakterze tłumacza i pomocnika budowlanego. Po śmierci mojej dziewczyny rzuciłem liceum i wyjechałem do Grecji nawet nie pytając o opinię mojej matki. Zresztą ona już wtedy mało o mnie wiedziała. Zawsze byłem skryty przed rodzicami ( połowicznie to ich wina ) i musiałem nieźle się trudzić, żeby przez lata odgrywać rolę szczęśliwego syna.

Wielu z was jest rodzicami, więc możecie sobie wyobrazić, że wasze dziecko oświadcza wam, że rzuca szkołę i wyjeżdża za granicę nie tłumacząc dlaczego. To był moment zwrotny, który po prostu MUSIAŁ nastąpić. Rodzice zaczęli rozumieć, że moja przyszłość nie będzie taka, jakiej się spodziewali. Na pewno ich to bolało i przyprawiało o białą gorączkę - ale cóż ja mogę na to poradzić. Od zawsze byłem egoistą z nihilistycznymi zapędami, więc też nie myślałem o tym zbyt wiele.


Na pewno martwili się nieziemsko, kiedy przebywałem w Afryce. Ale czy ja ich tym krzywdziłem? Wątpię. Dla mnie więzy krwi nie znaczą wiele. Nie jestem mocno zżyty emocjonalnie z całą moją rodziną. Ale oszczędzałem im nerwów - od przyjazdu z Ghany mam poważne problemy ze zdrowiem, ale nie widzę sensu mówić o tym rodzicom, czy innym członkom rodziny.

Za to nastawiam ich do wszystkiego w bardzo specyficzny sposób. Ja planuję jeszcze zrobić kilka rzeczy w życiu, więc uprzedzam ich jak mogę, że niedługo wyjadę i możemy się już nigdy nie zobaczyć. Nie chcę, żeby przeżywali jakieś wielkie rozterki po moim odejściu. Wolę, żeby spokojnie cieszyli się własnym życiem.

Także - masz rację - nie mam rodziny na głowie. Mam natomiast wspomnienia, które w połączeniu z moją psychiką, która kiedyś nie była zbyt mocna, nawiedzają mnie bardzo często.
Mam na głowie przeżycia, które zapadły mi głęboko w pamięć, więc równie dobrze mogę zapytać: czy mam prawo spełniać marzenia, krzywdząc samego siebie? Moje marzenia są mocno destrukcyjne, ale czy to ma mnie skłonić do zostania na dupie, założenia rodziny i długiego, spokojnego ,,acz ciekawego" życia? Oczywiście, że nie. Ja to wiem, dlatego nie angażuję się w żadne głębsze relacje z ludźmi. Nie chcę ich opuszczać za rok - dwa lata.

Teraz jestem w tym wszystkim jeszcze bardziej ostrożniejszy, bo był też moment, w którym ktoś mnie powiadomił, że zostanę ojcem. I wtedy byłem gotów zrezygnować z drogi, jaką chcę w życiu przejść.

[size=99px][ Dodano: 2009-03-14, 16:42 ][/size]
I jeszcze jedno:

Patrząc z dystansu na ostatnie lata, moi rodzice zaczynają mi przyznawać rację.
Ich umysły się poniekąd otwierają na różne sprawy. Myślę, że wiedzą, że moje życie jest dla mnie bardzo wartościowe i cenne. Dzięki temu ułatwiają mi sprawę. Także jeszcze będą mieli powody do dumy. A i przeżyć też mnie przeżyją.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

Kamilu, postrzegam Cię jako bardzo dojrzałego człowieka. Masz 19 lat, a doświadczeniem, poglądami, sądami i podejściem do otoczenia bijesz na głowę niejednego czterdziestolatka.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
megi
Posty: 2345
Rejestracja: pt 26 wrz, 2008
Lokalizacja: skądinąd

Post autor: megi »

Mam chwilami ochotę zostawić wszystkie problemy i problemiki i wsiąść do pociągu byle jakiego, ściskając w ręku kamyk zielony ... ale należę do sztywniaków, odpowiedzialność jest silniejsza.
A tak naporawdę jestem domatorką i nie lubię się włóczyć po świecie bez celu <img>
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez megi, łącznie zmieniany 1 raz.
DOBREGO 2018
Anonymous

Post autor: Anonymous »

Myślę, że każda podróż jest świadomym wyborem, więc już sama w sobie jest celem <img>
Świadoma wyprawa to w końcu coś innego niż chwilowa fantazja o ,,wyspach zielonych, gdzie będę leżał i jadł kokosy". Im dalszy punkt wędrówki sobie wyznaczasz, tym więcej przeżyjesz wątpliwości i tym więcej nawiedzi cię rozmyślań.


Chociaż oczywiście cele mogą być inne - nawet diametralnie różne. Ja np. wyjechałem do Grecji z powodu buntu przeciw samemu sobie, a do Ghany wręcz przeciwnie - po to by pomóc sobie, poprzez pomaganie tamtejszym dzieciakom.

Perspektywa włóczenia się po świecie z pewnością wywołuje dużo strachu.
Wiem to, bo im jestem starszy tym bardziej się boję o siebie w czasie podróży.
Zresztą to dość powszechne odczucie u wędrowców.

[size=99px][ Dodano: 2009-03-14, 20:29 ][/size]

Emde, to co wymieniłaś, to syndromy mojej głupoty, którą rzeczywiście biję na głowę wielu starszych ode mnie ludzi <img>
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Jan Stanisław Kiczor
Administrator
Posty: 15130
Rejestracja: wt 27 sty, 2009
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Jan Stanisław Kiczor »

Jak miałem lat tyle co Kamil, z powodów geopolitycznych w świat daleki jeździć nie mogłem,
ale wykorzystując modny "autostop" w latach sześćdziesiątym minionego wieku, zjeździłem
całą Polskę, Z plecakiem przeszedłem (wielokrotnie w różnych wariantach) góry od zachody
na wschód i odwrotnie. Zdobywałem co się dało. A to "żółty czepek" pływacki, a to złotą odznakę GOT, a to jakieś rajdy rowerowe, kajakowe itp.
Gdy możliwości nastały, ruszyłem w świat. Wiek spowodował, że nie były to już improwizacje a raczej zaplanowane podróże, Pustynia Kara-Kum i Kyzył-Kum, Buchara,
Samarkanda (szlak jedwabny), południowe Włochy, indywidualnie, lodowce w Norwegii
o innych nie wspominam, żeby samochwalstwa nie uprawiać. Nigdy nie korzystam z Biur Podróży. Takie zorganizowane mnie męczą. Chcę zwiedzać to, co ja chcę. Są miejsca
które zobaczyć można tylko w zorganizowanych grupach. Wtedy na chwilę się do jakiejś grupy "podpinam".
Zwiedzanie Muzeum Watykańskiego zajęło mi trzy dni. Wycieczki zorganizowane oglą-
dają je w trzy-cztery godziny. Itd. Rozumiem pasję Kamila doskonale, rozumiem jednak i jego rodzinę. Ale to Jego życie i Jego wybór.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Jan Stanisław Kiczor, łącznie zmieniany 1 raz.
Imperare sibi maximum imperium est

„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

I co ja robię tu... ?
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Mithril

Post autor: Mithril »

Pojęcia nie mam czy jest się, czym szczycić, że własnymi egoistycznymi pragnieniami lub wydumanymi podróżami sprawiamy cierpienie bliskim. I mój bagaż nie jest mały, choć ja nabywałem praw do dworców, parków i stogów siana rodzimego języka. Jakowo i dziś nie mam parcia na chociażby antypody. Jedno wiem, do wielkiego cierpienia się przysłużyłem, jakim spłynęła moja matka – ale żeby to pojąć z goryczą „przepraszam”, musiało upłynąć kilkanaście lat. Znam czemadan mojej mamy, jak mój z naszą – czasami – chybioną relacją. Dziś przy własnych dzieciach staram się być tym normalnym, nienormalnym w egoistycznym świecie – gdzie nie oceniam wyglądu moich dzieci, zainteresowań, a oczekuję tylko kultury, uczciwości, prawdy, pokory i uszanowania innych, nawet tych odmiennych intelektualnie. Czy to jest dorosłość Kamilu nihilizm, egoizm..? Nie wiem. Na pewno jest to, zaniżona relacja i poczucie miłości – bo z tą jest jak z małżeństwem; jeżeli jest wszystko w domu, to po co szukać po świecie? Jasne, mam pojęcie, że nie każdy dom potrafi dać wszystko. Czytając twoją relację i łatwość w porzuceniu gniazda, na zasadzie, że już ciebie nie zobaczą trąca mi sygnałem – „spójrzcie na mnie, ja wyjeżdżam”. A marzenia – nie muszą się spełniać………………ale ja, to ja…
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mithril, łącznie zmieniany 1 raz.
Anonymous

Post autor: Anonymous »

,,Pojęcia nie mam czy jest się, czym szczycić, że własnymi egoistycznymi pragnieniami lub wydumanymi podróżami sprawiamy cierpienie bliskim. "


Jeśli mówisz o mnie, to pojęcia nie mam gdzie się tym szczyciłem? Napisałem szczerze ( nie wiem czy zgodnie z prawdą, ale szczerze ) o pewnych aspektach mojego życia. Jeśli uznajesz to za wydumane, to świadczy raczej o powierzchownym, z twojej strony, ocenianiu doświadczeń człowieka.

Wydaje mi się, że ten temat nie miał służyć do psychoanalizy mojego postępowania, a do odpowiedzenia na zadane przed Emde pytanie. Więc, jeśli zarzucasz moim wyznaniom na temat podróży ( choć to nie one są tu meritum ) ,,wydumanie" to wydaje mi się, że zbytnio skoncentrowałeś się na mojej osobie.


,,Na pewno jest to, zaniżona relacja i poczucie miłości – bo z tą jest jak z małżeństwem; jeżeli jest wszystko w domu, to po co szukać po świecie? Jasne, mam pojęcie, że nie każdy dom potrafi dać wszystko."

Chodzi tu nie tylko o zaniżoną relację, ale też o zaniżoną aspirację do relacji w rodzinie. Jednak wątpię, byś dysponował wiedzą pozwalającą ci okreśić ,,rzeczy", których szukam poprzez częste zmienianie miejsca, wsiąkanie w różne środowiska i kultury. To retoryczne pytanie, które zawarłeś w powyższym fragmencie, jest mocno ograniczone - jednostronne.
Miałem zakręty w życiu, jak wszyscy. Widocznie moja psychika nie okazała się na tyle silnie zbudowana społecznie, by powrócić do ,,normalnego" ciągu życia, który większość ludzi propaguje, i do którego tworzy jakieś szkielety zachowań i koniecznych potrzeb.

Ty jesteś w pełni ukształtowanym obywatelem, który świadczy o schematach, na jakich każde społeczeństwo buduje swój organizm - ja nie oceniam czy to złe czy dobre, bo też znaczenia tych słów nie potrafię określić, ale ja jestem na niemal drugim biegunie.
Mój proces zakończył się bardzo prędko a nawet zaczął się redukować do tych najbardziej podstawowych odruchów człowieka, jako jednostki.

Więc można mnie nazwać, w sensie potrzeby głębszej relacji - niedorozwojem. W sensie potrzeb - niedorozwojem i w końcu w sensie cholubiongo pojęcia miłości - niedorozwojem.
Ja tworzę własne pojęcia, według których defincji natenczas żyję.

[size=99px][ Dodano: 2009-03-17, 11:46 ][/size]


A co do marzeń - oczywiście, że nie muszą się spełniać.
Tym się właśnie różnią marzenia od fantazji: na marzenia trzeba często cięzko pracować i nakładać ,,kilometrów" wyrzeczeń.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Mithril

Post autor: Mithril »

Jak najbardziej trzymałem się tematu emde „wolność wyboru a odpowiedzialność”. A zadawanie sobie pytań z interpretacją nie jest żadną psychoanalizą. Rzecz doświadczenia i nabytych umiejętności. I nie przyglądam się Tobie powierzchownie, w ogóle się nie przyglądam, a czytam i wnioskuję z tego, co piszesz – mniemam, że piszesz o sobie – i zastanawiam się nad granicą wyboru, a odpowiedzialnością. Dajesz pod rozwagę tak treść jak nasuwającą się ocenę. Pomijam już fakt niefrasobliwości dorosłych osób, których nie dziwi szesnastolatek podróżujący samotnie po ich kraju. Też można pominąć podobne podejście rodziców. Ja myślę, że tobie po prostu robi chwalenie się gdzie to nie byłeś i z kim nie przebywałeś – zresztą da się to zaobserwować często w twoich wypowiedziach. Zapewne można pozazdrościć podróży, miejsc, ludzi – tylko na ile ten wybór jest odpowiedzialnością, a na ile niemijającą adolescencją lub mitomanią.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mithril, łącznie zmieniany 1 raz.
Anonymous

Post autor: Anonymous »

,,Ja myślę, że tobie po prostu robi chwalenie się gdzie to nie byłeś i z kim nie przebywałeś – zresztą da się to zaobserwować często w twoich wypowiedziach"

Po prostu :-D Dla mnie to często słyszalny banał i argument, który wynika chyba z mojego stylu funkcjonowania w internecie. W kontakcie osobistym nie mam w zwyczaju wyciągania albumów ze zdjęciami i zabawiania ludźmi anegdotami pod tytułem ,,czego to ja nie przeżyłem". Masz prawo hm...niedowierzać, poddawać wątpliwości - w końcu internet to od zawsze źródło wszelkiej maści mitomanów i niespełnionych jednostek. - Także nie potrafię tych wątpliwości rozwiać w żaden sposób.

Skoro da się to często zauważyć w moich wypowiedziach, to widocznie musiało tobie umknąć moje nastawienie do tego typu zwierzeń. Pewnie, że lubię pokazać innym zdjęcia miejsc, które były naprawdę niesamowite - same w sobie. Jednak to są tylko widoki - dostępne dla każdego w całej swojej intensywności. Spotkałem ludzi w moim wieku, którzy zwiedzili już po trzy - cztery kontynenty, więc miałem okazję poznać ich tryb podróżowania, ich tryb życia i poglądy na te sprawy. Także, uwierzysz mi lub nie, ale nie podniecają mnie pochwały internautów na temat zarówno mojego życia jak i pisania o tym.

,,tylko na ile ten wybór jest odpowiedzialnością, a na ile niemijającą adolescencją"

Uważasz, że młody człowiek nie potrafi podejmować odpowiedzialności za własne wybory? Rozumiem, że mówisz o adolescencji z pejoratywnym zabarwieniem: jako stan niedojrzałości, okrojonej świadomości własnych czynów itd.. W takim razie pozostaje mi zastanawiać się razem z tobą nad tym ( i zapewne nie raz będę nad tym myślał ) bo sam odpowiedzi nie znam.


O nastawieniu rodziców pisałem, więc nie zarzucałbym im niefrasobliwości - tak samo zresztą wielu przypadkowym ludziom, którzy często okazywali sporą dawkę zmartwienia i niepokoju.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Mithril

Post autor: Mithril »

Trzymając się adolescencji, oby ona trwała u ciebie jak najdłużej. Nie ufam ludziom, którzy z uporem maniaka podkreślają swoją dorosłość, możliwość wyboru i że bunt to mają już za sobą. Choć adolescencja niesie ze sobą syndrom heterostazy. Jak napisałem niepokoi mnie fakt podróżowania młodych ludzi, którzy powinni czerpać ze szkoły, z miłości, rówieśników – bo życie często poddaje naukę jako stricte w wątpliwość i jej celowość, podobnie z przyjaźnią. Nie uchybiam tobie wyedukowania, to już mamy za sobą. Pokazałem tylko, jakie kierują mną wątpliwości, w obrazie młodego człowieka rzucającego się na obce terytoria z nieukrywanym zaufaniem do danego rejonu, że nic go tam nie spotka. Naście lat często mija się z odpowiedzialnością to, że w wielu miejscach mi się nic nie stało, to raczej cud (jak na to teraz patrzę) niż odpowiedzialność. Też nie przyklaskuję wszystkim normom, też uważam, że trzeba szukać, poznawać, dotykać czasem wbrew ustaleniom społecznym, ale pamiętam, że wiele z moich działań, określało się przeciw mnie – oby to nie spotkało ciebie.

a internet jaki jest...................każdy widzi
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mithril, łącznie zmieniany 1 raz.
Anonymous

Post autor: Anonymous »

Co do szkoły - na pewno zrozumiesz, ale nie mogę zająć innego stanowiska jak : umiarkowanie negatywny.
Podstawy moralne wtłoczyli mi rodzice i to raczej dzięki nim nie jestem karany, nie żebrzę po ulicach, zarabiam na siebie itd... Mimo, że szkołę mam za sobą, bo doprowadziłem to wszystko niedawno do końca, to nadal uważam, że to właśnie kontakt z wieloma ludźmi ukształtował we mnie definicję choćby i miłości ! I to dzięki pierwszym zagranicznym wypadom dowiedziałem się, że mam talent lingwistyczny. Dzięki nim odkryłem swoje pasje, ALE zdecydowanie nie pochwalam bezmyślnego opuszczania szkoły u tak młodych ludzi - spowodowanego lenistwem itd.

Ja popełniłem ten krok pod wpływem przeżyć, którymi po prostu nie moglem podzielić się z innymi ludźmi, więc one zaczęły we mnie buzować, przejmować kontrolę nad rozsądkiem.
Zrodziło się we mnie wtedy coś takiego jak niewyczerpana ciekawość zarówno człowieka, jak i środowiska, w którym dany człowiek żyje.


Co do zaufania i poczucia bezpieczeństwa u takiego osobnika, to jest to oczywiste, że młody człowiek bardzo często żywi niespotykaną u większości dorosłych naiwność. Prowadzi ona z pewnością do szerszego poznania, co jednocześnie zwiększa ryzyko. Nie mówię tu teraz o sobie, ale czy to nie naiwność takich ludzi inspiruje NAS do działania?

Przykład:
Miałem okazję znać Kingę Choszcz, ponadtrzydziestolnią autostopowiczkę z Gdańska, która wierzyła ludziom w sposób dla innych niewyobrażalny. Podróżowała z chłopakiem ,,na kocią łapę" kilka lat dookoła świata i wróciła do Polski. Znając jej sposób bycia mogę stwierdzić, że to nie żaden cud, że nic się jej nie stało, ale właśnie dobro i ta naiwna miłość promieniująca z jej osoby. Takiej kobiecie po prostu nic nie mogło się stać z ręki drugiego człowieka. I tak też się stało. Dopadła ją choroba - malaria mózgowa, na którą umarła w Afryce.

Była dorosłą, wykształconą kobietą, która miała swoją miłość przy sobie i w sobie.
A czego szukała po świecie oprócz marzeń? Myślę, że dobra w innych ludziach. Chciała poniekąd udowodnić, jak wiele dobra jest w każdym człowieku. Zawsze powtarzała słowa któregoś z mędrców , że ,,każde z marzeń jest nam dane wraz z mocą potrzebną do jego spełnienia" - i ten cytat mam na swoim plecaku.


Czasem przy nawet odrobinie chęci, człowiek potrafi ukierunkować się na własne marzenie zabierając ze sobą całe swoje życie. I im później decyduje się na taki zwrot, tym jest trudniej - a często jest to wręcz niemożliwe, bo skrzywdziłby tym samym zbyt wiele osób ( i siebie jednocześnie ). Ja nie neguję niczego, bo jestem zbyt głupi, by określać potrzeby innych ludzi. Szanuję ich zobowiązania, nawet jeśli się z nimi nie zgadzam, lub wydają mi się śmieszne

i myślę, że tylko tego oczekuję od innych w stosunku do mnie.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Mithril

Post autor: Mithril »

Takoż i ja wielu ludzi spotkałem o barwie własnych mądrości drogi i przeżyć. W żadnej książce nie znajdziemy ich ust ze słowem ciszy. Wiele z nich się zatarło będąc częścią mnie, z cieniem mojego pióra. Wiele z oczu, które napotkałem nie kłania się już słońcu i nie mości drogi swoimi śladami – czasem istnieją w wypłoszach i to jest Ich miejsce…
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mithril, łącznie zmieniany 1 raz.