Wieczór

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Zasmucony
Posty: 108
Rejestracja: pn 09 kwie, 2012

Post autor: Zasmucony »

W tym samym czasie mysz przeciskała się w buszu łopianów naszpikowanym chrustem, wymrukując brzydkie uwagi o złośliwości bogaczy zmuszających biedaków do ćwiczeń gimnastycznych.
- Musiał się łobuz schylać, żeby aż tu nasypać ziarna – warczała przeciskając się między trawami i okruchami kamieni, do kolejnego korzennego tunelu zamkniętego płatem kory zakończonego pająkiem wahającym się na jednej niepewnej nici.
Mysz ostrożnie odchyliła go, wyjrzała ciekawie i zastygła.
Całą polankę z drzewem pośrodku , przy którym wcześniej nocowała koza, zaścielała pszenica, bardziej złota i pachnąca niż ta, która miała w plecaku.
- Widzisz a to wszystko tylko po to, żeby mnie przekonać. – zwróciła się do pająka i jak szczenię zaczęła tarzać się w ziarnie, wdychając z rozkoszą jego zapach. - No – szepnęła potem myśląc o Rokicie – jak ktoś ma takie argumenty, to nie sposób mu odmówić racji.
Pająk patrząc na nią wymownie, ale nic nie mówiąc, bo pająki z zasady są mrukami, wlazł za płat kory starannie zwijając za sobą nić.
- A co mnie tam – mruknęła mysz – Ale, musze być jednak ostrożniejszą, bo nigdy nic nie wiadomo. Jak ktoś się bawi w kota, to licho wie co mu jeszcze może przyjść do głowy – dodała z nagłym przestrachem i wstała. – Cała pachnę pszenicą, Ech, żebyż to moja szwagierka poczuła – szepnęła z wyraźnym żalem i spojrzała przed siebie.
Przed nią, zaraz za polanką w pniu grabu kołysały się zapraszająco wpółuchylone drzwi, a tuż przy nich stał odrapany stary cygański wóz z galeryjką nad kozłem i dachem czerwonym od liści, które na nim przysiadły podczas niedawnej podróży.
- Acha! I jeszcze to do kompletu – powiedziała mysz dostrzegłszy na jego ścianie spłowiały plakat zachęcający do odwiedzin, bo „ JESZCZE TYLKO TUTAJ MOŻESZ ZOBACZYĆ CZARY”.
Mysz stanęła słupka i zaczęła rozważać – „No nie wiem, co ja powinnam…Kąpiel, koza, krakanie, kot…- tu przygryzła wąsy - Wszystko na „k”, ale czy to ma znaczenie? No i skwaśniałe wino, a także już niezbyt świeże jajeczko…I do tego chomik gardzący pszenicą! To przeważa, bo szaleństwo jakieś, a zima coraz bliższa…Więc? A co mnie tam… - Tu uśmiechając się ponuro, z pewnym ociąganiem weszła po wytartych stopniach schodków i zdecydowanie pchnęła oczekujące drzwi.

Za nią pszenica zmieniła się w błyski jesiennego światła na opadłych liściach.

Rokity nie było w domu, ale drzwi zamknęły się za nią natychmiast. A wtedy zrobiło się całkiem ciemno i tylko przez szpary w ich deskach sączyło się trochę światła.
- Chwileczkę – zawołała mysz –Tam został mój plecak. Z pszenicą, rozumiecie?!
Jednak drzwi nie chciały ,ani też nie dały się jej otworzyć i z pogardliwą obojętnością przyglądały się zwierzątku.
- No co jest?! – spytała więc po kilku nieudanych próbach wyjścia – Przygrzało i wypaczyło rozumek?
Drzwi leciutko, jakby wypraszająco skrzypnęły i zamilkły.
- A nie, nie…Tak, to nie będzie. Hej, wy tam, zbite z resztek starych skrzyń po marmoladzie, które tkwicie tu jedynie po to, żeby w was stukać i wami trzaskać, aż zajęczą futryny…Otwierać mi się, ale już!
Wtedy drzwi otworzyły się i natychmiast zamknęły, przycinając ogon zwierzątka.
- Uuuuuach! – wrzasnęła mysz z wściekłością. – Dobra – dodała więc z groźbą. Wyjęła z kieszeni skrawek papieru z osiego gniazda, który wczoraj porzucił wiatr, z zapisanymi na nim imionami chomika i kozy, i dopisała : „DRZWI”. Odwróciła się, popatrzyła w żywiczne kpiące sęki desek i podkreśliła wyraz.

A potem weszła w ciepłą ciemność drzewa pełna skrzypów i chichotów. Gdzieś w jej środku czaiło się niepozorne zakurzone okienko wpatrzone oczami złotooków w parkową aleję. Złotooki na moment oderwały wzrok od parkowej dali i przyglądnęły się myszy, po czym powróciły do swojego dziwnego zajęcia. Jednocześnie na niewielkim stoliku, w lichtarzyku z uszkiem służącym do przenoszenia, samoczynnie zapaliła się krwistoczerwona świeca. Prysnęła woskiem i zaczęła przyzywająco chwiać płomieniem.
- „A tam, przeciąg i tyle. Wiatr się wpycha przez szpary w tych tam drzwiczkach”. – pomyślała mysz, podeszła jednak, kiedy światło wskazało jej słoiczek pełen czegoś nieokreślonego, co przecież mogło być smakowite.
- Się sprawdzi – szepnęła marszcząc nos i oblizując wąsy.
Przechodząc zdmuchnęła świecę i zjadła jej ciepły pachnący miodem knot, tylko dlatego by się nie zmarnował. Potem obeszła tajemniczy słoik tam i na powrót, a kiedy nie znalazła sposobu na dostanie się do jego środka zainteresowała się tym na co patrzą złotooki i po firance wlazła na parapet okna.
W parku coś się działo. Cienie drzew były rozedrgane. Jeże grabiły liście, a pod samym oknem przemknęła mrówka ciągnąc pudełko zapałek.
I naraz w trawach rozbłysły światła.
- Dziwne. Bardzo dziwne – zastanowiła się mysz i wpatrzyła w najbliższe, niepewnie wyglądające zza opadłego bukowego liścia. Światełko było bardzo małe, świeciło sennie i czasami popłakiwało, a kiedy nadeszła mgła zaczęło leciutkimi trzaskami opowiadać jej jakąś pełną niepokoju historię. Tak smutną, że mgła przytuliła je do swojej wilgotnej sukienki i głaskała dotąd aż ucichło.
Ktoś w tym czasie próbował wejść do domu, ale nie doszukał się drzwi. Mysz nie wiedziała już o tym, bo zmęczona przejściami spała z pyszczkiem przyciśniętym do szyby tak, że z zewnątrz widać było przede wszystkim jej dwa wyszczerzone siekacze.

Chwilę potem stworzonko przypominające wierzbową bazię, które wyszło po liść mięty na wieczorną herbatę też popatrzyło ze swego poletka na skraju muru w dookolną szarówkę.
A nawet stąd widać było, że z niektórych kamieni odgarnięto zeschłą trawę, a pośród spadłych liści żarzyły się kwiaty chryzantem, które ktoś tam po coś położył. Park nie zasypiał jeszcze, powietrze drżało przesycone zapachem topionego wosku i cała łąka w dole spryskana była kroplami światła.
- Jakież to piękne – westchnęło stworzonko czując nieodpartą potrzebę zapalenia własnego ognika. Z ogromnym wysiłkiem przydźwigało więc maleńką świeczkę i wkopało ją w mech przy pieńku pozostałym po brzózce złamanej podczas wiosennej wichury. Potem usiadło obok i zapatrzyło się w gęstniejący mrok.