W zimowy wieczór /7

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Zasmucony
Posty: 108
Rejestracja: pn 09 kwie, 2012

Post autor: Zasmucony »

SCENA 6

/ do izby, w której już są kolędnicy i Dziadek, wchodzą Sąsiadka i Gospodarz /




SĄSIADKA
/ w drzwiach do Marysi, wpychając przez nie Gospodarza /
Weźta se swojego chłopa, bo już zwytrzymać nie mogę!
Przyloz , siad i pieprzy : A dej, a dej, a dej…
To jo mu bede dawać, a swojemu odejmować?

MARYSIA
/ klaszcze w ręce ze zgrozą /
Że ty się Boga nie bois!

SĄSIADKA
To taka mnie nerwa wziena… Mój sie orobioł, żeby do Wielkanocy nie brakło, zmęczył sie aż usnoł. I dobrze, bo nie wiem co by było. A tyn przyjdzie i sempi… / do Gospodarza / Nie wstydacie sie aby Stefanie?

GOSPODARZ
/ z wyrzutem /
Przecie mówiołem, że oddom.

SĄSIADKA / z pretensją /
O to, to…Już to widze! Już widze! Bedzie dopiro co jakżeście oddawali… Z tydzień żeście se oddawali i chłop mi mało co po tym nie pomar. Mówie : weź se go Maryś, bo nie ztrzymom! / wyjmuje butelki i ze stukotem stawia je na stole / Mocie tu…Trzy dom i wiency ni jedny! No ide.

MARYSIA
A zagrzejcie sie chociaż somsiadko.

SĄSIADKA
E nie dzisiaj / do Gospodarza / I ni mo mowy o ddawaniu! To je prezent od Mikołaja. / do Marysi ze śmiechem / Mojemu przecie Mikołaj./ dostrzega Podróżnych / Widze, że gości mocie, a to… / wahając się / może chwile przysięde…/ siada i głośnym szeptem do Marysi / Co one za jedne?

MARYSIA / bezradnie /
Nie wim. Jeszcze my nie pytali. Przyszli i so. Grzejo się bo pomarzli.

SĄSIADKA
/ wierci się i widząc drzemiących przy piecu koledników, domyślnie /
A, widze, że Herod z tym Zdzichem z Przedborza śpio pod piecem. To pewnie te tyż z to szopko chodzo. I pobłuńdziły.

MARYSIA
/ potakująco /
No tamte tak, / śmieje się / hajda poszły w pola jak zajunce i aż tu ich przywiało…. / poważniejąc / Te drugie z nimi nie chodzo.

SĄSIADKA
/ zgodnie /
Przecież! Dzieby z dzieckiem na take biede. Serca by trza ni mieć./ po chwili /
Śpio czy jak, że takie ciche?

MARYSIA
/ ze zrozumieniem /
Odpoczywajo pomęczone.

/ drzwi otwierają się gwałtownie i jak upiór wpada ośnieżony, roztrzęsiony Etnograf krzycząc z przerażeniem /

Co ja widziałem! Co ja wi…
/ spostrzega obcych więc milknie, dopada stołu i nalewa sobie roztrzęsioną ręką szklankę wódki i jednym haustem wypija /

GOSPODARZ
/ ze zgrozą /
Jezu, duszkiem cało szklanke!

DZIADEK
Cheba rzeczywiście cuś widzioł. / do Gospodarza, który zrywa się z krzesła / Dej mu spokój Stefan, widzis przecie, że musowo musi sie napić.

ETNOGRAF
Widziałem . Wi…/ dostrzegając Śmierć wśród kolędników / O! Oo… O…! Boże! I tutaj nawet…To koniec! /nalewa sobie szybko drugą szklankę i natychmiast ją wypija, w chwilę potem opada na ławę i zasypia/

GOSPODARZ
/ ze złością /
Ludzie, dwie szklanki wychloł i go ścieno. Psiakrew! Tyla dobrego zmarnowoł!

/ dziecko cichutko popłakuje przez sen/

KRÓL 1
/ budząc się na chwilę, śpiewa bełkotliwie /
„ …lulajże lulaj, a ty go matulu z płaczu utulaj…”

HEROD
/ otworzywszy na moment oczy /
Tak jest / czka / Utulaj! Utulaj…
/ obydwaj zasypiają ponownie i chrapią /

GOSPODARZ
/ z rezygnacją /
Te też, pijaki cholerne…A w telewizji radzo żeby oszczędzać. Dzie tu oszczędzisz?...

SĄSIADKA
/ wracając do interesującego ją tematu /
No pewnie, jak pomęczone to muszo odpocząć. / wierci się i po chwili do Podróżnej /
A z daleka to idziecie?

PODRÓŻNA
O tak, z daleka.




SĄSIADKA
To nie dziw, żeście pomęczone. / nie doczekawszy się dalszych wynurzeń / To może byście tyż co na rozgrzewke wzieni ? / podzwania kieliszkiem o butelkę / Stefan ni masz sie co martwić, jak zbraknie to przyniese.

PODRÓŻNA
Dziękujemy, ale nie.

SĄSIADKA
/ do Podróżnego z przekonaniem /
Ale pon to se przecież łykno.

PODRÓŻNY
Dziękuję.

SĄSIADKA
/ zalotnie /
Dziękuje – tak, cy, dziękuje- nie?

PODRÓŻNY
/ ze śmiechem /
Dziękuje - nie.

SĄSIADKA
/ ze zdziwieniem /
Dziwne jakieś.

MACIEJ
Dziwne, nie dziwne. Niezwyczajne naszych obyczajów.

MARYSIA
/ z podziwem /
Jak święte jakieś!

SĄSIADKA
/ z powątpiewaniem /
Eee…Obce i tyla. / do Podróżnych / A po co to idzieta?

PODRÓŻNA
/ nuci głównie do kołysanego na kolanach maleństwa /

Po spokój po ciszę
Tę którą wiatr kwietniowy
Po sadach kołysze

Po słowo niebanalne
Po uśmiech najszczerszy
Taki którym się starzec
Rozświetla do wierszy

Jakie matka mu niegdyś
Przed spaniem czytała
Bo w nich mu jeszcze
Resztka radości została

GOSPODARZ
Ooo…To długo bedzieta jeszcze szukać. Długooo.

PODRÓŻNY
Kto wie…W każdym z nas jest taka rajska wyspa utkana z marzeń. Wyspa dzieciństwa, od której nieopatrznie odpłynęliśmy i nie umiemy już na nią powrócić. Zwiodła nas chęć zdobycia bogactw gdzieś w dalekim świecie, po czym został nam tylko kac rozczarowania.


GOSPODARZ
/ z przekonaniem /
No kac, to je wielgie świństwo. Roz miołem, to wiem. Ludzie jak to męczy! Teroz uwożom i od razu lecze.

PODRÓŻNY
Uległość modnym standardom, zrobiła z nas piratów, wałęsających się po morzach głupoty w pogoni za baśnią o szczęściu. Tymczasem niezauważalnie tracimy to, co jest naszym rzeczywistym skarbem.

DZIADEK / z pieca /
Jo ta kwardo stoje na gruncie.

BABKA
To jeno ci się tak zdaje, ślepoku. Już nie widzis ze lezys?

PODRÓŻNA
/ tuląc dziecko /

Potrzeba nam tylko miejsca
W którym miłość mieszka
Niechby tak maleńkiego
Jak łupinka orzeszka

PODRÓŻNY
Zgubiliśmy gdzieś busolę i mapę, więc często nie potrafimy nawet określić swojego położenia…
Ale zdarza się, że powracamy do siebie, wtedy gdy zdamy się na wewnętrzny głos…Który raz bywa fragmentem starej kolędy, innym razem szmerem opadającego liścia, albo perlistym śmiechem dziecka…

MARYSIA
Pieknie panie mówicie, ale jak tu wrócić w dzieciństwo, kiedy tyla co dzień trza sie ze wszystkim oszarpać? Chcesz człowieku dobrze, a tu wszystko nie tak. Roz ci inne popsujo, a roz sam sobie. I tyko z tego narzekanie i wieczny smutek…

PODRÓŻNA
Kiedy wszystko zawiedzie i nie wiemy już wcale jak odnaleźć drogę do domu, zawsze jeszcze mamy Gwiazdę… Trzeba tylko jej zawierzyć.

MARYSIA
/ prawie z rozpaczą /
Ale dzie ta gwiazda?

PODRÓŻNA
/ z przekonaniem /
W nas samych.
/ bierze rękę Marysi i dotyka nią jej piersi /
O tutaj.

/ po czym śpiewa maleństwu /

Znajdziemy w sobie dom
Ten z którego wyszliśmy
Gdzie znamy każdy kąt
Który się dawno wyśnił

Znów wróci dobry czas
Sypną się słodkie słowa
Mądry ojcowski głos
Jak oswojona sowa

Zagarnie nas do środka
Otworzy wszystkie drzwi
Wrócimy w czar dzieciństwa
W dobre szczęśliwe dni

PODRÓŻNY
Jak u Leśmiana…Pamiętacie przecież :
/ recytuje /
„Gdy po śmierci w niebiosów przybyłam pustkowie,
Bóg długo patrzał na mnie i głaskał po głowie.
— „Zbliż się do mnie, Urszulo! Poglądasz, jak żywa…
Zrobię dla cię, co zechcesz, byś była szczęśliwa”.

— „Zrób tak, Boże — szepnęłam — by w nieb Twoich krasie
Wszystko było tak samo, jak tam — w Czarnolasie!” —
I umilkłam zlękniona i oczy unoszę,
By zbadać, czy się gniewa, że Go o to proszę?
Uśmiechnął się i skinął — i wnet z Bożej łaski

Powstał dom kubek w kubek, jak nasz — Czarnolaski.
I sprzęty i donice rozkwitłego ziela
Tak podobne, aż oczom straszno od wesela!
I rzekł: „Oto są — sprzęty, a oto — donice.
Tylko patrzeć, jak przyjdą stęsknieni rodzice!

I ja, gdy gwiazdy do snu poukładam w niebie,
Nieraz do drzwi zapukam, by odwiedzić ciebie!”

SĄSIADKA
/ ze śmiechem plasnąwszy dłońmi w kolana /
Ale kino! Po jakiemu to?

MARYSIA
/ z zachwytem /
Sen jakiś cudny…

DZIADEK
/ podśpiewuje sobie z pieca przy akompaniamencie Młodego /

„Mały biały domek, co noc mi się śni
W małym białym domku, jesteś miła ty
Mały biały domek, okna się w nim szklą
W małym białym domku, widzisz miłą swą…”

PODRÓŻNY
/ z przekonaniem /
Bo szczęśliwymi możemy być tylko jako dzieci.
/ z naciskiem /
W dziecięctwie jest vis vitalis.

GOSPODARZ
No, no…Jakbym w inny czas, abo i nawet do szkoły sie zawrócioł…

BABKA
/ prycha /
Akurat by cie tera przyjeny.

GOSPODARZ
/ prycha /
Przecie pamiętom tyn wierszyk o Witalisie. Nawet wiem jak to leciało.
/ przymyka oczy i wygłasza z emfazą / :

„Znano różne w świecie lisy
Był więc lis Ancymon Łysy;

Pospolity lisek rudy,
Pełen sprytu i obłudy;
Lis niebieski – wielka sknera;
Zezowaty lis – przechera”

Ale posłuchajcie tera :

„ Lecz nie było w świecie lisa
Ponad lisa Witalisa.

Miał Witalis taki ogon,
Że nie było wprost nikogo,
Kto nie stanąłby zdumiony:
Taki ogon nad ogony!
I falisty, i puszysty,
I niezwykle zamaszysty…
I ruchliwy na kształt kity –
Niezrównany, znakomity!

Gdy Witalis kroczył drogą,
Wpierw widziano jego ogon,
Co jak ruda chmura zwisa,
A dopiero potem - lisa.”

A jak! No.
/ butnie do Babki /
I nie przyjeny by mnie, co?

BABKA
/ z pogardą /
Akurat.

PODRÓŻNY
Wie pan mnie raczej chodziło o coś innego / zastanawia się /, chociaż… wszak poeta mówi :

Niechże będzie prostota
Taka serdeczna dziecinna
Ta sama jak świat światem
Choć ciągle inna.
Jednemu dumkę z goryczą zanuci
Innemu czas rozświetli rozsmuci…

GOSPODARZ
Jednego hopsa do góry
Drugiemu kopa do dziury

PODRÓŻNY
No nie wiem…/ nagle / Nie.Skądże!
Dzieciństwo to źródło wody żywej, tyle razy przywoływane w baśniach. Jak chociażby w tym zaklęciowym kluczu do szczęścia:

/ recytuje /

„Tocz się, tocz się, jabłko-dziwo,
Aż do źródła z wodą żywą,
Aż do ptaka co wciąż gada,
O co spytać – odpowiada,
Aż do tego tocz się drzewa,
Co o prawdzie pieśni spiewa…”

SĄSIADKA
/ rozbawiona /
Darmowe kino, jak Boga kochom! / po chwili / Może i mój tyż by posłuchoł…? Wierszyki to zawżdy cuś inszego niż pierdzielenie dzień w dzień o polityce, auutach i babach.
/ z głębszym zainteresowaniem /
Wy tu na długo?

PODRÓŻNY
Jutro chcemy iść dalej. /jakby z usprawiedliwieniem / Wyruszyliśmy zbyt późno.

PODRÓŻNA
/ serdecznie /
A trzeba było razem z ptakami…

SĄSIADKA
/ z goryczą /
Co wesołe, to zawżdy mojego omija. Nic ino robota i robota, a z rozrywki tyko flaszka. Taki los widać. Taki los…Ano pójde już, bo może się obudzioł… / wychodzi odprowadzana szczekaniem psa /

DZIADEK
To i chwała Bogu, że se poszła. / po chwili /
Ciekawe co tyn cały jetnograf widzioł…?

/ słychać dźwięk kieliszków, tykanie zegara i pochrapywanie śpiących /