Amorfia
Moderator: Tomasz Kowalczyk
-
- Posty: 903
- Rejestracja: pt 26 lut, 2016
szkicuj wojnę. tak, jak ją czujesz:
ma nie mieć kształtu
infragromady zmieszane ze sobą, nie odróżnić
kto należy do rodziny, a kogo trzeba
sprzątnąć; zdrajca zmienia się w dym
po chwili - wraca w skórze naszego wspólnego brata
łam gałęzie, na pokaleczonym papierze
musi zostać spisany akt kapitulacji. żywicą
i sokami
(nim wejdzie w życie - zostanie porwany
co do słowa)
złe czai się za biblioteczką
w kieszeni ma atomizer. chce rozpylić
blask, płynne światło
od którego oślepniemy
może tak będzie lepiej? nie można ciągle patrzeć
łapczywie, wręcz - na umór
pożerać się wzrokiem
to grozi ciężkimi powikłaniami
jeszcze by nam wyrosły żółte obręcze na palcach
i serce - stałoby się ciężkie, nie do udźwignięcia
czyż nie lepiej jest patrzeć na rysunek z góry
kłócić się półgłosem, ciągle mając świadomość
że wszystko jest śmiertelne
a nawet najgłębsza czerwień może wypłowieć?
ma nie mieć kształtu
infragromady zmieszane ze sobą, nie odróżnić
kto należy do rodziny, a kogo trzeba
sprzątnąć; zdrajca zmienia się w dym
po chwili - wraca w skórze naszego wspólnego brata
łam gałęzie, na pokaleczonym papierze
musi zostać spisany akt kapitulacji. żywicą
i sokami
(nim wejdzie w życie - zostanie porwany
co do słowa)
złe czai się za biblioteczką
w kieszeni ma atomizer. chce rozpylić
blask, płynne światło
od którego oślepniemy
może tak będzie lepiej? nie można ciągle patrzeć
łapczywie, wręcz - na umór
pożerać się wzrokiem
to grozi ciężkimi powikłaniami
jeszcze by nam wyrosły żółte obręcze na palcach
i serce - stałoby się ciężkie, nie do udźwignięcia
czyż nie lepiej jest patrzeć na rysunek z góry
kłócić się półgłosem, ciągle mając świadomość
że wszystko jest śmiertelne
a nawet najgłębsza czerwień może wypłowieć?
ciut przypomina stylistykę Pana Cogito, nieprawdaż?
jeszcze by nam wyrosły żółte obręcze na palcach ---za ciężki kaliber....podobnie tu :może tak będzie lepiej? nie można ciągle patrzeć
łapczywie, wręcz - na umór
pożerać się wzrokiem ...wg mnie to już hiperbola. Wydaje się, że nieco napuszony ten liryk, ale slownicto ma przebogate!, La
ps/ pamietasz, że ze mna nie nalezy się sprzeczać? bo mam rację , a jak nie mam , to patrz - punkt wyżej, no! la
jeszcze by nam wyrosły żółte obręcze na palcach ---za ciężki kaliber....podobnie tu :może tak będzie lepiej? nie można ciągle patrzeć
łapczywie, wręcz - na umór
pożerać się wzrokiem ...wg mnie to już hiperbola. Wydaje się, że nieco napuszony ten liryk, ale slownicto ma przebogate!, La
ps/ pamietasz, że ze mna nie nalezy się sprzeczać? bo mam rację , a jak nie mam , to patrz - punkt wyżej, no! la
-
- Posty: 778
- Rejestracja: pn 12 mar, 2018
Lepiej byłoby nie szkicować wojny... Działa Twój wiersz...
-
- Posty: 832
- Rejestracja: ndz 14 lut, 2016
Dobry wiersz.
"Każdy człowiek jest jak księżyc. Ma swoją drugą stronę, której nie pokazuje nikomu"
Ma nie mieć kształtu, ale co? Szkicowana wojna, czy głęboka relacja, a może... jedno jest drugim?
Amorficzność to potencjał, który dąży do określenia siebie. Błędem wg podmiotu jest pozwolenie na to.
Krystalizacja w konkretny kształt (tu obrączki), stanie się ciężarem, obowiązkiem.
Amorfia to utrzymywanie najlepszego z możliwych stanów, który pozwala maksymalnie przedłużyć okres nienazwanej fascynacji, a to jest gwarancją niewyblaknięcia czerwieni. Wydłużać trzeba czas przed finałem, wciąż i wciąż ofiarowywany nawzajem początek.
Wiele tu pięknych, niewyświechtanych fraz wpisanych w szczery dialog z Nią i sobą samym. Podmiot wydaje się być o niebo bardziej mądrzejszy, postulując amorfię.
Wiersz o miłości, jakże inny.
Środki stylistyczne - metafory - z najwyższej półki. W finale wiersza - kawa na ławę, pewnie dla Adresatki, aby nie zwątpiła.
Warto było pobyć w oryginalności Amorfii.
Amorficzność to potencjał, który dąży do określenia siebie. Błędem wg podmiotu jest pozwolenie na to.
Krystalizacja w konkretny kształt (tu obrączki), stanie się ciężarem, obowiązkiem.
Amorfia to utrzymywanie najlepszego z możliwych stanów, który pozwala maksymalnie przedłużyć okres nienazwanej fascynacji, a to jest gwarancją niewyblaknięcia czerwieni. Wydłużać trzeba czas przed finałem, wciąż i wciąż ofiarowywany nawzajem początek.
Wiele tu pięknych, niewyświechtanych fraz wpisanych w szczery dialog z Nią i sobą samym. Podmiot wydaje się być o niebo bardziej mądrzejszy, postulując amorfię.
Wiersz o miłości, jakże inny.
Środki stylistyczne - metafory - z najwyższej półki. W finale wiersza - kawa na ławę, pewnie dla Adresatki, aby nie zwątpiła.
Warto było pobyć w oryginalności Amorfii.