B A Ś Ń P O D R Ó Ż N A czyli tam i z powrotem / 14 /

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Rys-ownik
Posty: 203
Rejestracja: wt 26 lut, 2013

Post autor: Rys-ownik »

*


Rozdział siedemnasty
o tym, że tylko zakończenia przynoszą cierpliwemu czytelnikowi wyczekiwaną ulgę, czyli wszystko dobre co się kończy.



- Czy to, co tam popiskuje w chaszczach, to nie Amadeusz czasem? – zastanawiał się nazajutrz krasnal, ale nim podjął mężną decyzję badacza każącą mu wleźć w przydrożną tarninę, na jej skraju pojawiły się wyraźnie widoczne, czujne szczurze oczka nad ruchliwymi wąsami.

- Patrzcie no, patrzcie, przecież to krasnal marnotrawny…- zawołało z krzaków i wylazł z nich Amadeusz omiatając nos i futerko z oblepiających je pajęczyn. - Fuj! Zdaje się, że trafiłem na jakąś pajęczą pracownię koronkarską! – krzywiąc się objaśniał swoje zachowanie.

- I ja się cieszę, że cię widzę – przywitał go cierpko Szałaputek.

- Aha wracasz jednak – stwierdził szczur figlarnie mrużąc oczka.

- Wracam – przytaknął skrzat.

- Sam? – z troską spytał Amadeusz.

- Z akompaniamentem – roześmiał się nieszczerze krasnal – Przywitajże się Hipolicie!

Zziębnięty świerszcz wystawił głowę z mankietu skrzaciego kubraczka, ukłonił się z gracją i natychmiast ponownie schował.

- Witam kolegę – odkłonił się szczur – Jednakże nie o niego mi chodziło.

- Jasne, że nie. No gdzieżby tam o mnie. – zaskrzypiało z wyrzutem w rękawie.

- No więc – SAM powracam. – na natarczywe pytanie szczurzych oczu odpowiedział Szałaputek – I nie ma w tym mojej zasługi. Nawet nie wiem jak to się stało. Jakoś tak samo się to zrobiło. Kwiat był i naraz – zniknął. Kolejny niejasny przyczynek do poezji spotkań i rozstań… - dodał melancholijnie.

- Diabli go wzięli na swoje nieszczęście – Osądził świerszcz z głębokości rękawa.

- Ważne , że go nie ma – podsumował Amadeusz – bo to było twoje prawdziwe nieszczęście.

- Ale i rozrywka jednak… westchnął skrzat posępnie..

- Wyjątkowo niebezpieczna „rozrywka”, która, w najlepszym razie, wyjaławia – skrzywił się szczur – co zresztą dotyczy wielu rozrywek.

- Mogłeś mi trochę o nim powiedzieć, gdy go sobie przywłaszczałem, skoro więcej wiedziałeś niż ja! – z rozżaleniem wyrzucił z siebie krasnal.

- Powiedziałem przecież, że widziałem takie kwiatki przy zrujnowanych domach, ale ty nie chciałeś wtedy tego dosłyszeć, więc byłbyś również nie dosłyszał i innych ostrzeżeń. Dorastania zwykle nie da się przyspieszyć… Cóż, musiałeś sam zrozumieć kim jesteś i ku czemu zmierzasz, a kwiat ci w tym dopomógł. Był ci potrzebny i dlatego go znalazłeś, a przepadł, kiedy stał się już zbędny. W każdym razie dobrze się stało, co się stało. A zastępstwo masz zdaje się przednie i w dodatku nie rzucające się w oczy – zaśmiał się beztrosko Amadeusz.

- Mądrala - zachrypiało nieżyczliwie w mankiecie - To co wodzu idziemy wreszcie, czy chcesz mieć w rękawie niewielką mrożonkę? Zobaczcie no jak ja dymię! – i z fałdy materiału wypłynął maleńki obłoczek oddechu. – No dymię, że coś strasznego, a to oznacza brak muzyki, szczególnie tej melodyjnej. Chcesz mieć metalowe charivari w domu? Że o katarze nie wspomnę.

- Gdyby nie mój nowy zarękawny przyjaciel, który nie znosi chłodów… miałem w planie po podmarzniętych już bagnach zajść do Zbieracza - skłamał krasnal wierząc w to jednak, że tak właśnie zamierzał - mimo tego, że nie wiem jakby mnie tam przyjęto… Odeszliście przecież bez pożegnania… – mruknął z wyrzutem.

- Byłeś tak zajęty sobą, że odejście od ciebie wydawało nam się najsensowniejsze. – rzekł szczur - Niektórzy mówią, że najpełniej dorasta się w samotności…Nie powiesz mi, że nas szukałeś, prawda?

- No…nie szukałem – zawstydził się Szałaputek.

- Nawet nie zawołałeś „hop!, hop!”, na które czekaliśmy w pobliżu.

- Nie zawołałem – potwierdził krasnal.

- Taka jest prawda – zgodził się szczur – a Michał Gabriel zawsze ma otwarte drzwi dla ciebie i warto byś o tym pamiętał.

- Gdzie szczury spędzają zimy? – niecierpliwie odezwał się świerszcz głosem tak przesadnie zmienionym, że obydwaj głośno się roześmiali.

- Ba! To zbyt poważna wiadomość, by ci ją wyjawiać – powiedział Amadeusz udając nieufność.

- To sobie trzymaj tę swoją tajemnicę i pilnuj dobrze, żeby ci nie uciekła – ćwierknął świerszcz w sposób tak kakofoniczny, że znowu parsknęli śmiechem.

– Pokaż no jeszcze ręce na odchodnym – zażądał dlugoogoniasty gryzoń – Wiesz, tak na wszelki wypadek.

- Całkiem jak babcia, kiedy mam usiąść do stołu – żachnął się krasnal, ale rozchylił swoje dłonie niczym już nie wypełnione.

- Uff… Rzeczywiście puste – orzekł szczur marszcząc nos i mrużąc zabawnie oczka. – Mogę więc zimować spokojnie.

- Czyżbyś martwił się mną? – prawdziwie zdumiał się skrzat.

- Wątpiłeś w to? A nie dziwi cię wcale nasze dzisiejsze spotkanie? Jeśli tak, to wiedz mój drogi, że nic nie dzieje się przypadkiem. Nie ma przypadków, są za to wybory… - Do zobaczenia wiosną przyjaciele! – zawołał Amadeusz i zniknął tak jak się pojawił.

- Do wiosny! – odkrzyknął mu uszczęśliwiony tym świerszcz.

- Gardło sobie przeziębisz… – powiedział cierpko krasnal, a potem zamarł gapiąc się (co stawało się już obyczajem), aż zupełnie uspokoiły się trawy i ucichły szelesty. Westchnął wtedy żałośnie, ale zaraz ochoczo pogwizdując ruszył swoją drogą.

Tymczasem co jakiś czas zza smugi horyzontu nadpływała niewielka ale mroczna chmura i padał z niej dużymi lepkimi płatami pierwszy śnieg. Kładł się po miedzach i szeleścił w trawach. Ciekawski jak dziecko, popychany wiatrem zaglądał we wszystkie zakamarki jesieni, przez moment tuląc każdy drżący kłos i każdy zeschły listek. W chwilę potem przejaśniało się i horyzont niespodziewanie wypuszczał z siebie, na podobieństwo bańki mydlanej, plamę słonecznego światła, która przesuwając się po polach spryskiwała je swym blaskiem na wiosenny sposób; wcale nie obdarzając jednak ciepłem. Zaraz zresztą ponownie się zachmurzało i wiosenną złudę zdmuchiwał kolejny śnieżny powiew.

- Może byśmy przyśpieszyli? - zatrząsł się świerszcz tak, że aż zadrgał rękaw.

- Dom już zaraz – powiedział Szałaputek uspokajająco widząc w oddali ogrodową furtkę, którą właśnie wskazywał ulotny palec słońca i - wyraźnie zwolnił.

- Coś tak jakbyś niekoniecznie się z tego cieszył… zauważył po chwili Hipolit.

- Bo… - zaczął krasnal, ale machnął ręką i zamilkł wpatrując się ponownie ze zdziwieniem w swoją pustą dłoń, aż oczy zaczęły go piec od tego wpatrywania.

- Nie masz czego żałować, bez wątpienia milusi to ten gość nie był. Więcej przyniósł ci kłopotów niż pożytku. Przypomnieć ci może?

- Ale był już prawie oswojony… Poniekąd. – westchnął Szałaputek – W każdym razie, gdybym mógł mu pokazać swój dom, najpewniej zmieniłby swój stosunek do świata – uzupełnił niepewnie.

- Mało go znałem, jednak nie sprawiał wrażenia, by cokolwiek pragnął w sobie zmieniać – powątpiewał świerszcz – A co do udomawiania, to w zasadzie nawet mysz można udomowić i wtedy już nie na dziko a po przyjacielsku potnie ci książki i płaszcze…- dodał ze znawstwem.

- Ale pewności w tym nie ma. Snujemy opowieść o świecie, każdy na swoją miarę i to co myślimy o innych jest właściwie najczęściej projekcją naszej wyobraźni – pokusił się o sentencję krasnal.

- Może i zbyt nieufnie traktuję wszelkie przemiany…Wszak mysz mając do wyboru spiżarnię, nie będzie żarła książek, no chyba żeby zakładała gniazdo, a kwiatki oczywiście gniazd nie zakładają …Skoro kwiat miałby ciebie, to po cóż by mu było jeszcze i dom twój niszczyć? No chyba, że hobbystycznie… Szczęśliwie w tym wypadku roztrząsanie tego zagadnienia jest już pozbawione treści… Skupmy się w zamian na tym co nieabstrakcyjne. Żadnych ograniczeń w konkretach! – jak powiedziała mysz rzucając się na kota. Więc opowiedz mi proszę, co mnie dobrego czeka od ciebie w zimie, poza gorącym piecem i obfitym stołem…

- Zaczynasz mówić jak on – sarknął krasnal – A przecież powinieneś inaczej, choćby dlatego, że jesteś artystą…

- Zauważ, że muzyka pustego brzucha odstrasza co sympatyczniejsze muzy i wierne pozostają tylko takie, do których raczej się nie tęskni – refleksyjnie odświergotał mu świerszcz.

- A czyż nie jest tak, że ograniczenia nas uszlachetniają? I co ważniejsze: szlachetność, czy sytość?…- spytał skrzacik.

- Czy ty musisz zawsze strzelać z armaty do muchy?! – zirytował się troszeczkę Hipolit.

- Kwiat by na to powiedział…

Ale nie dowiemy się już, którą z przewrotnych maksym świętojańskiego dziwa chciał zacytować krasnal, bo właśnie skrzypnęły drzwi wejściowe i owiało ich domowe ciepło, a babcia odwróciła się od kuchennej płyty, przy której stała i wypadła jej z rąk łyżka.

- Boże mój! Szałaputek! – krzyknęła w zachwycie.

Krasnal podbiegł i wtulając się w jej fartuch wyszeptał :

- Jak to dobrze, że jesteś.




SPIS TREŚCI



Rozdział pierwszy,
czyli o tym co się dzieje, kiedy nic się nie dzieje, a pojawiają się wątpliwości ....................1

Rozdział drugi,
czyli garść uwag o tym jak to jest z drogami i dokąd prowadzą bezdroża, także o tym co można usłyszeć, tam gdzie niczego słyszeć się nie powinno………………………………10

Rozdział trzeci,
czyli rzecz o efektach poszukiwań niezamierzonych………………………………………23

Rozdział czwarty,
czyli opowieść o tym, co możemy znaleźć tam, gdzie niczego znaleźć się nie spodziewamy.........................................................................................................................27

Rozdział piąty,
czyli o tym dlaczego jest tak a nie inaczej i jak przeciwdziałać kłopotliwej syntezie……..34

Rozdział szósty,
czyli rzecz o nieporozumieniach i wynikłych z nich niedogodnościach……………….….48

Rozdział siódmy,
o tym jak pomocnym w rozumieniu świata bywają niedookreślenia………….................. 55

Rozdział ósmy
ewidentnie zagubiony w tajemnicach niedopowiedzeń, które prowadzą do rozstań…….…65

Rozdział dziewiąty
o zatraceniach skutecznie zniechęcających do ulegania uwodzeniom………………….…..70

Rozdział dziesiąty
o względnej wartości niektórych pytań………………………………………………….… 81

Rozdział jedenasty
o różnych rozmowach prowadzonych w upał i nie tylko o nich………………………….…88

Krótki rozdział dwunasty
o tym, co się stać może, gdy się spełni marzenie, czyli o powrotach do nikąd……………106

Rozdział trzynasty
o tym, że to i tamto nie zawsze daje tamto i to, czyli że czasem trzeba zawrócić, żeby pojąć dokąd się dąży………………………………………………………………..……………..114

Rozdział czternasty
o przyjemnościach wędrowania, kiedy się nie ma „pełnej jasności w temacie powrotu”……………………………………………………………………………………121

Rozdział piętnasty
o tym jak w wyszukany sposób można powiedzieć, że nic się nie wie i do jakich konkluzji można dojść w tej niewiedzy……………………………………………………...............................................129

Rozdział szesnasty
o tym ile dobra może wyniknąć z poważnego potraktowania tego co niepoważne……….. 144

Rozdział siedemnasty
o tym, że tylko zakończenia przynoszą cierpliwemu czytelnikowi wyczekiwaną ulgę, czyli wszystko dobre co się kończy……………………………………………………………………………………….152