SKARB 13

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Rys-ownik
Posty: 203
Rejestracja: wt 26 lut, 2013

Post autor: Rys-ownik »

*


- No więc nie wiem…Gdzieś zgubiłem ten karteluszek…Bibułkę właściwie… Zawieruszyła mi się, jak się zdaje - tłumaczył się wiatr wywracając kieszenie, z których wysypywały się najróżniejsze śmiecie, mniej lub bardziej pomięte lub zwiędłe, takie nawet, na które skorek spoglądał z odrazą, ale wśród nich nie było papierków, poza kilkoma pozlepianymi opakowaniami po cukierkach - No nie mam i już…- zawodził przepraszająco świszczypała.

- Cóż robić, może się odnajdzie…kiedyś - westchnął Bożydar, a domownicy zebrani wokół księgi (która powtórnie stała się dla nich wartością, od czasu gdy zainteresował się nią szop) tylko jęknęli pełni zawodu.

- Te, panie magik – zwrócił się szczur Wasyl do szopa - ruszże pan swoją krasą głową. Felicja mówi, że może pan coś wiesz?

- Może wiem…- zgodził się zwierzak z ociąganiem.

- No to w czym problem?

- W podziale łupu - fuknęła Felicja - On chciałby zagarnąć wszystko! Już to mówił.

- Tylko trzy czwarte?… - ostrożnie napomknął gość.

- Oż ty pazerny paskowany sierściuchu! – warknął szczur przyjmując postawę bojową.

- Niech będzie połowa! - szybko zawołał szop uśmiechając się przy tym przymilnie, acz złośliwie.

- Ha! - zgrzytnął szczur.

- Spokojnie Wasylu. Nie dzielmy skóry na żywym niedźwiedziu - wtrącił się skrzat. - Ja się z tym zgadzam, bo i na cóż nam ewentualne złoto? Najwyżej dla ozdoby. Niech więc będzie pól na pół i zakończmy wreszcie tę sprawę. Kto jeszcze tak uważa? - zwrócił się do pozostałych.

Pomruk, który wśród nich przebiegł, nie był ani dezaprobatą, ani też pełnym przyzwoleniem, ale skłaniał się wyraźnie w kierunku tej drugiej możliwości.

- Draństwo popieramy i tyle - burknął Wasyl - Ale jak towarzystwo tak chce, to cóż ja mogę…? Niechże i tak będzie. - wzruszył ramionami z rezygnacją. - No to do dzieła panie magik. Ale już!

- Tylko… jaką ja mam gwarancję…? - zaczął zamaskowany jegomość, ale znaczące warknięcie Łapiego natychmiast rozwiało jego wątpliwości. – No więc tak, ja znam treść listu, który przeczytałem przed jego zgubieniem…

- Łobuz! Zbój! – zagruchał gołąb.

- Może i tak, ale to nie ma nic do rzeczy – skwitował to szop. – A rozwijając myśl: chodziło w nim o dzień poświęcony świętemu Hieronimowi. – Tu zwrócił się do myszy z wyraźną złośliwością: Dni roku oznaczało się wtedy wspomnieniami świętych.

- Ha! – ucięła Felicja wściekle marszcząc nos.

- Skoro więc znamy rok…

Szperające paluszki zwinnych łapek zaczęły przerzucać stronice tak długo, aż zatrzymały się na czasie, którego szukały.

„To żaden zbój, tylko zwykły kieszonkowiec” – myślał szczur tymczasem, a kruszynka Pytka w zdenerwowaniu głośno przełykała ślinę.

- A teraz szukajmy dnia świętego Hieronima, jak życzył sobie tego zakochany autor…

- Dnia po świętym Hieronimie. – poprawiła go mysz. – To zapamiętałam.

- Cóż za pamięć! Wiem, że „po” – parsknął szop na sposób koci i wrócił do swoich poszukiwań mieląc w pyszczku jakieś obelżywości - No tak, ale wspomnienie tego świętego trafia się aż sześć razy w roku, więc o który dzień tu chodzi? Który jest szczególnie ważny? – zastanawiał się głośno. – Wie ktoś coś o tym świętym?

- Pierwsze słyszę – odezwał się jakiś bas.

- On to w ogóle nic nie wie – uzupełnił ktoś inny.

- To po co się odzywa?

- Bo było pytanie. Było czy nie było?

- Było…

- To czego się rzuca?

- Bo jestem rzutki.

- Rzutki? Polownik znaczy się.

- Borownik bardziej…

- Że grzyb to się zgodzę, ale żeby borowik, to nie wiem.

- Ależ ja…

- Trzeba sięgnąć po „Żywoty świętych” i znaleźć w nich tego najważniejszego z Hieronimów, bo na pomniejszego przecież by się nie powoływano – wtrąciła rzeczowo Felicja przerywając tym rozkręcającą się awanturę.

- Albo… sprawdzić wszystkie dni po kolejnych imieninach Hieronimów – napomknął Bożydar.

- Czyli… trzeba tylko wiedzieć, kiedy się imieninuje, a w dzień po imprezie, któryś z Hieronimów obdarzy nas sowicie za naszą pamięć. Macie kalendarz?

- No skąd. Wystarczają nam pory roku…- pogodnie odparł skrzat.

- Ech, ci wieśniacy! Wam w ogóle mało potrzeba. – skrzywił się szop.

- A to źle? – zdziwiła się mysz, na co szop tylko wzgardliwie prychnął.

- Widzisz Felicjo są tacy, którym ciągle zbyt mało i z tego powodu są wiecznie nieszczęśliwi - westchnął współczująco skrzat.

- Cie,cie cie…- sarknął szop.

- Ja wiem, że Zuzia ma imieniny 24-go maja, bo wtedy kwitną bzy i tak pięknie pachną. Och jak pachną! A kiedy Felicja, to nie wiem - szepnęła kruszynka.

- 27-go kwietnia – odezwała się mysz – Ale są też i inne Felicje…

- Dziękuję. Zapamiętam. - uśmiechnęła się kruszynka.

- Jeśli zapomnieliście, to przypominam, że szukamy tylko Hieronima – przerwał im szop. – No ale jeśli nikt tu nic nie wie…Pożegnam państwa. Spróbuję zdobyć informację na ten temat i wrócę niebawem …

- Ależ ja już mówiłam wszystkim – syknęła półgłosem jaszczurka – i powtórzę to teraz mimo wielkiej przykrości, która mnie spotkała od tego tu szopa: Hieronim obchodzi swoje imieniny 30 września.

- Twój Hieronim, ale inni niekoniecznie – dopowiedziała ropucha.

- Nie mniej nie zawadzi sprawdzić tego tropu. Wrzesień ma 30 dni, czyli dzień poimieninowy wypada pierwszego października. Odszukajmy go więc… – zawołał szop i bez jakichkolwiek przeprosin zaczął szybko kartkować sylwę.

- Aha. No to cię mam! – zawołał w końcu zatrzymując wzrok na jednej ze stron i robiąc nagle wielkie oczy - Nie! To nie może być prawda! – wymamrotał.

- Cóż tam takiego znalazłeś? – spytał Bożydar.

- Co? Co?! Co?!– posypały się niecierpliwe głosy.

- „Na ten czas przypadają pamiętne słowa : Cor tuum thesaurus tuus” - niechętnie przeczytał szop.

- Że jak? – zdziwił się ktoś.

- Że tak! – warknął szop – Ktoś sobie zacytował budującą maksymę i to wszystko.

- To po łacinie, a tłumaczy się: „Tam skarb twój, gdzie serce twoje” – dostojnie wyjaśnił skrzat.

- W tym przecież żadna tajemnica, tylko oczywistość – zauważyła Felicja, a szczur widząc wściekle zmarszczony pyszczek szopa zachichotał z satysfakcją , machnął łapą i byłby odszedł, ale osadził go nagły wrzask zwierzaka:
- To się jeszcze zobaczy!

Po czym paskowany czworonóg, porwał księgę i nim ktokolwiek zaoponował, mimo dźwiganego ciężaru z gracją linoskoczka wspiął się po naściennych stiukach do niedomkniętego lufcika i wyskoczył nim na zewnątrz.

Zdumiony pies zastygł z zadartym do góry pyskiem i przepraszająco zaskamlał, a wszyscy zdali sobie sprawę, że pogoń skazana jest na fiasko.
Ogród był wielkim dzikim światem, w którym trafiały się prawie wszystkie krainy geograficzne. Od czegoś w rodzaju pampy, przez zdziczałe owocowe gaje, sawanny, pustynie, aż po niby mangrowe zarośla nad rzeką. Tak się przynajmniej wydawało sporej części mieszkańców domu. Gdzież wśród tego szaleństwa przyrody znaleźć sprytnego szopa w sposób naturalny już zamaskowanego?

- Szukaj wiatru w polu, jak to mówią – sapnął szczur.

- A właśnie, gdzie to nasz wiatr się podział? – zagadnęła mysz ponuro.


*

- Owszem, pasjonują mnie tajemnice – w niedługi czas potem perorowała na proszonym obiedzie u żaby – bo myszy są wyjątkowo przystosowane do rozgryzania tajemnic.

- Ona wszędzie węszy tajemnice – ze sporą dozą rezygnacji stwierdził skrzat.

- O nie, nie wszędzie; nie wszędzie! Gdzie jej nie ma to nie węszę. W tej zupie na przykład nie ma żadnych tajemnic. Są tylko: woda, sól i gwóźdź. A gwóźdź jak gwóźdź smakuje.

- Tiaa…skrzywiła się ropucha, która zaprosiła mysz na obiad, co między nami mówiąc nie było jej najlepszym pomysłem, chociaż cel spotkania był wyjątkowo słuszny: „ żeby obgadać co jest do obgadania i zrobić to, co zrobić należy” – jak przekonywała w zaproszeniu.
Niestety, jak to często bywa, cel zgubił się gdzieś po drodze a pozostał tylko gwóźdź, którym bez wątpienia była męcząca elokwencja myszy okraszona jej bezczelnością.

- Niech no mi ktoś powie: mamy w końcu ten skarb, czy go nie mamy? – spytał ktoś przy deserze.

- Mieliśmy.

- Przecież wiesz, że książkę zabrał ten wredny sierściuch o paskowanym pysku.

- Ale czy tu o książkę chodziło, bo ja już nie wiem?

- Słyszałeś przecież: „tam skarb, gdzie serce twoje”, czyli gdzie jest twój, to ja tego nie wiem.

- Acha, no to ja ci też nie powiem. Mój skarb - moją sprawą.

- Owszem - ale są też wspólne skarby, jak chociażby ten dom – zauważył Bożydar i co do tego nawet Felicja nie miała zastrzeżeń, tym bardziej, że właśnie na dworze znów zaczął padać śnieg chyba całkiem serio tym razem, a mróz, jak przeczuwała, tylko czekał by móc zacząć malować swoje abstrakcyjne bohomazy po okiennych szybach.
Ostatnio zmieniony ndz 30 cze, 2019 przez Rys-ownik, łącznie zmieniany 1 raz.