Kot Jan

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Anonymous

Post autor: Anonymous »

Kot Jan

Kiedyś opowiadałam Janowi o mojej drugiej osobowości ale nie uwierzył i dalej czytał książkę Bergsona. Jan żył w swoim świecie, błądził po omacku, szukając wyjścia z tego pieprzonego labiryntu. Wszystko było dla niego czarną magią. Rachunki wszelkiego typu, internet nie należał do jego ja. Jan uwielbiał robić mi na złość.
Wskakiwał na stół, a potem na komputer lub klawiaturę. Zależy jak mu się spodobało i domagał się pieszczot, jak każdy facet. Myśl, że mogło mu się coś stać, przyprawiała mnie o dreszcze.
Na wędrówki po dachach wychodził zawsze nocą podczas pełni. Wyglądało to naprawdę fantastycznie. Gdy siedział na dachu naprzeciwko i podkręcał wąs, wydawało mi się, że jest czarnoksiężnikiem z krainy Oz.
Dziś był bardzo nieznośny. W końcu trwał marzec i wzywała go natura. Akurat pisałam felieton do pewnej gazety a on wskoczył mi na biurko i zaczął donośnie miauczeć.
Spojrzałam na niego z gniewem:
- Dzisiaj ciebie nie wypuszczę kochanie. Pada. Jeszcze się rozchorujesz.
- Miau, miau, miau
- Szkoda,że nie potrafisz mówić.
- Miau, miau, miau.
Podszedł do mnie bliżej. Otarł się o mój policzek. Westchnęłam ciężko i pogłaskałam jego naprężony grzbiet. Wstałam z krzesła i otworzyłam okno.
- No dobrze. Idź. Tylko wróć rano. Pamiętaj, że grzeczne dzieci...
Nie słuchał mnie. Już był daleko. Widziałam tylko zarys jego białych pleców na pobliskim dachu.
Wróciłam do pisania a potem położyłam się do łóżka. Rankiem otworzyłam okno ale nie było go nigdzie. Wołałam ale nie przyszedł. Dziwne, bo zawsze zjawiał się o stałej porze, jakby znał się na zegarku. Tym razem nie zjawił się w ogóle.
Nawet, gdy wróciłam z pracy, zastałam puste mieszkanie. Cóż taka jest kocia natura. Chyba.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.