Potwory i spółka cz. II

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Amadeusz
Posty: 127
Rejestracja: ndz 28 wrz, 2008
Lokalizacja: Tel Awiw - Jaffa
Kontakt:

Post autor: Amadeusz »

„nie można stanowić ustaw (…) ograniczających wolność słowa lub prasy (…)”
I poprawka do Konstytucji USA z roku 1791.

Potwory i spółka cz. II
Janusz Ostrowski

Truizmem jest twierdzenie, że rola dziennikarzy nie zmieniła się od stuleci. Podobnie jak ponawiane prze władzę różnego szczebla próby wpływania na nią. Dotyczy to również prasy lokalnej. A jest to przecież bardzo ważne ogniwo systemu demokracji i funkcjonowania społeczeństwa obywatelskiego. Lokalna prasa przekazuje przecież te informacje, które pomi-jane są przez gazety ogólnopolskie. I jest to zrozumiałe. Jak oczywista jest misja, którą lokal-na prasa spełnia. Misja kształtowania opinii publicznej i przekazywania informacji istotnych dla funkcjonowania lokalnych wspólnot.
Nie jest tajemnicą, że byt lokalnych mediów zależy od trzech zasadniczych czynni-ków: ilości reklamodawców i reklam, „przychylności” lokalnego samorządu oraz…braku konkurencji na lokalnym rynku mediów. A gdzieś tam na szarym końcu – istnienie Czytelni-ka.
Dzieje się również tak, że lokalni politycy, działacze samorządowi etc. przywiązują wagę do swojego wizerunku w prasie. Chcieliby, by był on jak najkorzystniejszy.
Sęk w tym, że mamy do czynienia ze zjawiskiem wymuszania różnymi metodami przychylności lokalnej gazety. Łatwiej wymusić, niż dobrze rządzić i reagować na krytykę lepszą pracą. Wydawcy są poddawani naciskom i jest to zjawisko bardzo groźne. Bo jakość życia codziennego zależy w największym stopniu właśnie od pracy tych polityków na rzecz wyborców.
Pozbawieni krytyki „czwartej władzy” rządzą poza kontrolą społeczną. Wiadomo, że istotą wolności prasy jest niezależność od władzy publicznej. Tak więc źródło finansowania nie może płynąć z budżetu publicznego. Istnieją jednak rozmaite sposoby nieformalnego wspomagania gazet lokalnych z budżetu samorządowego. Może to być bezpłatne udostępnia-nie lokalu dla redakcji, możliwość korzystania ze sprzętu biurowego, może to być regularne publikowanie na łamach takiej lokalnej „niezależnej” gazety wszelkich możliwych płatnych ogłoszeń (uchwał, zarządzeń, informacji). W rewanżu wydawca chwali lub przemilcza prace administracji samorządowej, zaś najbardziej kompromitująca afera opisywana jest jako spisek opozycji politycznej. Jakiż jest sens czytania takiej prasy? Na jakiej podstawie mamy nosić przekonanie, że lokalna gazeta nie jest wyłącznie pasem transmisyjnym polityki ratusza? Skąd mamy czerpać swoje własne zdanie na temat otaczającej nas rzeczywistości, wiedzę na temat naszych reprezentantów w radach i ich pracy? Jak mamy dokonywać świadomych wy-borów? Skoro same kryteria uznania kogoś za „dobrego” lub „złego” samorządowa mają na-turę pozamerytoryczną. W każdym bądź razie daleką od jasności. Wreszcie równie istotne pytanie, czy lokalna gazeta może funkcjonować jak źródło „prawdziwej” informacji kiedy prowadzący gazetę – skazani wielokrotnie prawomocnym wyrokiem sądowym – nie posiada-ją kwalifikacji moralnych, tak istotnych z punktu widzenia rzeczywistej wspólnoty wolnych i niezależnych obywateli.
Tekst zrodził się w dużej mierze jako reakcja. Reakcja na pojawiające się wypowiedzi i zgłaszane pytania Czytelników. I można powiedzieć, że wypowiedzi tego typu nie były ostatnimi. Ani pierwszymi, ani nadzwyczajnymi właśnie. Jest symptomatycznym zjawiskiem, że lokalne środki masowego przekazu często zdają się balansować - w kwestii stosunku do lokalnej władzy - od skrajnej nagonki do…milczenia. Charakterystyczne, że linia demarka-cyjna zostaje za każdym razem wyznaczona w podobny sposób. Cezurą są wybory. Temu milczeniu, tej nieobecności Czytelnik powinien bacznie się przyglądać.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Amadeusz, łącznie zmieniany 1 raz.
To nie z myśli, mój drogi, robi się wiersze. Robi się je ze słów. (Stéphane Mallarmé)