Żal powszechny

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Monika_S
Posty: 1422
Rejestracja: wt 12 sty, 2010
Lokalizacja: Radom/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Monika_S »

Ubrała się w czarną spódnicę i białą bluzkę, na którą narzuciła sweter. Ubranie nie pasowało do jej szkolnego plecaka, ale nakazano im tak się dzisiaj ubrać. Wczoraj w kraju ogłoszono żałobę narodową. Zawalił się dach w jednym ze sklepów, nie większym niż ich osiedlowa „Biedronka”. Zginęło trzydzieści osób, kilkanaście zostało rannych. Współczuła rodzinom ofiar, ale niespecjalnie się tym przejęła. Złapała się nawet na tym, że była zła, ponieważ w telewizji na wszystkich kanałach nie było żadnego normalnego programu, jedynie w koło leciały, nic nowego nie wnoszące, relacje z miejsca wypadku.

Zjadła śniadanie i wyszła z domu. Do swojego liceum szła piętnaście minut. Po drodze zastanawiała się jak będą dzisiaj wyglądać lekcje. Weszła do szkoły. Uderzyła ją powszechna czerń i biel ubrań jej kolegów. Było prawie jak na rozpoczęciu roku, z jedną tylko różnicą. Wszędzie panowała cisza, nienaturalna dla placówki tego typu. Nie do końca wiedziała, dlaczego tak jest, nie rozumiała tego. Za chwilę otworzono szatnie i wszyscy udali się do klas. Ich wychowawczyni z widocznym smutkiem powiedziała im, że za chwilę zejdą do sali gimnastycznej, gdzie dyrektor zabierze głos, a następnie uczczą minutą ciszy pamięć ofiar wczorajszej tragedii. Poszła ze wszystkimi, choć nie czuła takiej potrzeby. Zebrały się wszystkie klasy oraz nauczyciele. Przemówienie było dosyć krótkie, nie pamięta nawet do końca o czym. Odczekali minutę w ciszy, choć ta panowała przez prawie cały czas. Po powrocie do sali, nauczycielka oznajmiła, że nie będą mieć dziś zwykłej lekcji. Zaproponowała, aby każdy z nich, jeżeli chce, podszedł do tablicy i napisał, co czuje w związku z wczorajszym wypadkiem. Podeszło kilkanaście osób. Napisali słowa, krótkie i wyraźne. Wśród nich pojawiły się głównie takie jak żal, współczucie, ból, cierpienie, łzy, smutek. Początkowo nie miała zamiaru wstawać z ławki, jednak coś popchnęło ją do tego. Podeszła do tablicy, wzięła kredę. Wielkimi literami napisała trzy słowa. Niezrozumienie, złość, obłuda. Wróciła na miejsce. Nikt więcej nie powstał. Zapadła cisza, ale inna od tej poprzedniej. Tym razem było to niezręczne milczenie, podczas którego można odliczać sekundy do pierwszego słowa, które zostanie wypowiedziane z czyichś ust. Niewiele pomyliła się w swoich obliczeniach. Padło ono z ust jej wychowawczyni. Zapytała dlaczego to właśnie napisała. Odpowiedziała, bo tak czuje, choć wiedziała, że nie takiej odpowiedzi oczekiwała nauczycielka. Drugie pytanie odnosiło się do tego, czego nie rozumie, dlaczego jest zła i co ma oznaczać ta obłuda. Kolejna odpowiedź także nie zadowoliła jej pani profesor, wręcz przeciwnie.

Powiedziała, że nie rozumie całej tej żałoby narodowej i denerwuje ją ona oraz ten sztuczny smutek ludzi. Trafiła do dyrektora. Tłumaczono jej, że tak raczej nie można. Jednak nie przyniosło to rezultatu, wezwano więc jej rodziców. Miała już tego dość. Była zmęczona tym wszystkim i próbą zmiany jej stosunku. Po pierwsze uważała, że ma prawo do własnego zdania, po drugie nie rozumiała postawy ludzi obecnych w gabinecie.
- Przepraszam, ale ja chyba też mam coś do powiedzenia - wypowiedziała te słowa tak nagle, że w pokoju zapadła cisza.
Wstała z krzesła i podeszła do okna.
- Bo widzi pan - zwróciła się głównie do dyrektora- ja nie mam czego żałować. Nie mam też powodu, by płakać. Nie rozumiem całej tej żałoby narodowej trwającej kilka dni oraz ogólnego smutku. Czy to, że decyzją głowy państwa będziemy mieli powszechną żałobę, pomoże rodzinom tych ofiar? Szczerze w to wątpię. Jest to przynajmniej jak dla mnie, zagranie czysto polityczne i marketingowe, bo tak wypada oraz dla poprawy wizerunku. Człowiek potrzebuje wtedy wyciszenia, nie medialnego szumu. Stacje telewizyjne prześcigają się w podawaniu najnowszych informacji widzom. Nierzadko są też na miejscu szybciej niż karetka pogotowia. Relacjonują wszystko przez 24 godziny na dobę. Reporterzy tym swoim spokojnym tonem ogłaszają, że „wszyscy są pogrążeni w żałobie”. Do studia nieustannie zaprasza się ekspertów i psychologów, którzy wciąż na nowo analizują sytuację. Podsycają oni jedynie poczucie strachu i ludzką ciekawość. Nigdy nie dadzą ukojenia najbliższym osobom, które straciły kogoś w tym wypadku. Wtedy nic nie daje ulgi. Ten ból i żal w całości trzeba przeżyć samemu. Nikt nas od niego nie uwolni, nikt też go nie zmniejszy. Później rozpoczyna się szukanie winnego tragedii, czy był to przypadek, błąd ludzki lub jakiejś firmy. Zapowiada się kontrole budynków, z których potem odbędą się może dwie, jeśli dobrze pójdzie. Robi się wszystko co można, deklaruje się pomoc. Za tydzień lub dwa sprawa przycicha, a wcześniejsze deklaracje często pozostają niespełnione. W dzisiejszych czasach niejednokrotnie w pewien sposób zwyczajnie żeruje się na cierpieniu innych, ale tylko wtedy, gdy to cierpienie jest wystarczająco efektowne. Codziennie umierają przecież setki osób, z różnych przyczyn. W wypadkach samochodowych, śmiercią naturalną, popełniając samobójstwo lub tak jak w Afryce, z głodu lub braku leków na choroby, które w Europie zostałyby wyleczone bez problemu. Ale o tym się nie mówi, a jeżeli już to bardzo rzadko. Większości ludzi po prostu to nie interesuje, nie chcą o tym słyszeć. Jest to zbyt powszechne. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, nowego. Dopiero gdy zdarzy się w jakiś sposób niecodzienna tragedia, wtedy zaczyna się o tym mówić. Gdy zginie więcej osób, ogłasza się żałobę narodową, przerywa programy telewizyjne i zamiast nich relacjonuje na żywo wydarzenia z miejsca tragedii. Widzi pan, mój dziadek zginął trzy lata temu w wypadku samochodowym. Kierowca jadący z przeciwka po prostu w niego wjechał. Żadna stacja telewizyjna nawet o tym nie wspomniała. Nie było to wystarczająco spektakularne, jeżeli można tak powiedzieć. Zginęła tylko jedna osoba, do tego mój dziadek nie raczył nawet umrzeć na miejscu, jedynie w szpitalu. Nie zostawił też wielu śladów krwi. Po prostu nie było co pokazać. Nasuwa się pytanie, dlaczego tak się dzieje? Sama śmierć nie jest niczym szczególnym, nadzwyczajnym czy romantycznym, jak uważają niektórzy samobójcy. Nic się po niej nie dzieje. Tylko nasz świat się kończy, pozostały się nie zatrzymuje. Po prostu znikamy, odchodzimy. Kurtyna opada, braw nigdy nie ma. Pojawia się wyłącznie ból i cierpienie najbliższych. Jest to wówczas ten jedyny prawdziwy żal, nie wymuszony żadnym rozporządzeniem pana prezydenta. Być może jest to smutna prawda, ale jednak prawda. Człowiek odczuwa autentyczny smutek i ból w zasadzie jedynie wtedy, gdy tragedia dotyczy jego samego lub jego najbliższego otoczenia, ludzi, których zna. We wszystkich innych przypadkach zdobywamy się jedynie na współczucie. Nie jest to niczym nienaturalnym, bo czy możemy szczerze żałować i opłakiwać osoby tak naprawdę zupełnie nam obce? Nie, ponieważ nasza natura jest inna. Dlatego być może zamiast pytać mnie o to, co napisałam na tablicy, powinno się zapytać innych, piszących, co do tego jestem przekonana, nieprawdę? Dlaczego to robią? Choć nie tylko oni. Być może dlatego, że tak wypada. Społeczeństwo w większości oczekuje powszechnego żalu, tak jak pan teraz ode mnie. Jest to wymuszone żałobą narodową i postawą władz. Chcemy się dostosować, by nikt nie posądził nas o to, że jesteśmy bezduszni. Nie sądzę, aby te oczekiwania podzielały rodziny ofiar. Oni potrzebują teraz czegoś innego, spokoju i wyciszenia. Ostatnio w telewizji pokazywali kolejną relację sprzed budynku, na który bez żadnych zabezpieczeń wspinał się pewien mężczyzna. Zapomniałam, jak się nazywał, ale pan pewnie wie o kogo chodzi, to dość znana postać. Oczywiście taka działalność jest nielegalna, więc było tam także mnóstwo policji i straży pożarnej. Na miejscu oraz przed telewizorami zgromadziło się jeszcze więcej ludzi. Co najmniej 90% z nich, jeśli nie wszyscy, oglądało to z jednego tylko powodu. Sama także się na tym złapałam. Większość osób czekała, aż ten mężczyzna spadnie. Mieli być może cichą nadzieję, że coś się stanie, że tym razem mu się nie uda, że poleje się krew. Wbrew pozorom, gdyby do tego doszło, szok wcale nie byłby mniejszy. Ludzie, którzy byliby na miejscu lub oglądaliby relację na żywo, następnego dnia opowiadaliby o tym i o swoich odczuciach kolegom i koleżankom w szkole czy pracy. Oczywiście nikt nigdy nie wspomniałby o tej chwilowej nadziei na wypadek. Być może wewnętrznie byśmy się tego wstydzili, albo po prostu o tym zapomnieli. Skłaniam się raczej ku tej drugiej opcji. Lud potrzebuje i skrycie domaga się igrzysk. Brzmi to trochę szokująco dla pana? Uczy pan przecież historii. Natura ludzka jest taka sama jak dwa tysiące lat temu, gdy w Rzymie urządzano choćby walki gladiatorów. Jest jedynie w pewien sposób okiełznana przez współczesną cywilizację i kulturę. Jednak istnieją one, tak jak i moralność, tylko w społeczeństwie. W momencie, gdy znajdujemy się w warunkach pozaspołecznych, być może ekstremalnych, jesteśmy zdolni do wielu nadzwyczajnych, ale często też i okrutnych rzeczy. Człowiek niejednokrotnie wydobywa wtedy z siebie swoje najmroczniejsze instynkty. Od czasu do czasu słyszy się o przypadkach znęcania się żołnierzy nad ludnością cywilną lub jeńcami w Afganistanie czy Iraku. Dlaczego? Tam pozornie nie obowiązuje prawo. Zacierają się granice moralne, zarówno te wewnętrzne, jak i te ogólnie przyjęte. W takich warunkach człowiek z bronią w ręku ma władzę i siłę, poddaje się mrokowi własnej duszy. Pytanie, ile jest takich przypadków ludzkiego okrucieństwa, o których się nie mówi? Z pewnością wiele. Pod tym względem jesteśmy zwykłymi zwierzętami, a nieraz bywamy nawet gorsi. Zwierzę zabija z konieczności, w celu zdobycia pożywienia lub w akcie obrony. Nigdy nie robi tego z premedytacją, dla samego jedynie czynu, albo swego rodzaju „zabawy”. Nie znęca się. Dokładnie wie, gdzie zaatakować, aby od razu uśmiercić ofiarę. Tortury są wymysłem tylko i wyłącznie człowieka. Kiedyś, jak być może przyzna mi pan rację, wojny prowadzono w bardziej humanitarny sposób. Życie rycerza i wygrana zależały głównie od tego jak dobrze umiał władać on mieczem. Wynalezienie prochu, strzelb, a później gazów bojowych, czołgów i broni atomowej, zmieniło historię i moralność ludzkości. Wystarczy jeden pocisk, aby w ciągu kilku sekund zniknęła z powierzchni ziemi wioska czy miasto. Dziś wygrywa ten, kto ma lepsze uzbrojenie, a to nierozłącznie wiąże się z ilością posiadanych pieniędzy. Bogatszy ma niezaprzeczalną przewagę nad biedniejszym, który tak naprawdę w jakiś sposób przez cały czas zdany jest na łaskę bardziej zamożnego sąsiada. Ale to chyba czas na tego typu rozważania. Chciałam powiedzieć, że dlatego nie czuję powszechnego żalu i bólu, a jedynie złość i niezrozumienie, dlaczego wykorzystuje się ludzkie cierpienie. Czy w jakiś sposób nie jest to także forma znęcania się nad innymi? Czy w związku z tym moje zdanie i odczucia są czymś złym, nagannym?

Pytanie to utkwiło w ciszy, która od kilku minut panowała w gabinecie. Nie chciała czekać, aż zostanie ona przez kogoś przerwana. Skończyła swój monolog. Nie miała nic więcej do powiedzenia. Wzięła plecak i wyszła. Nikt jej nie zatrzymywał. Wróciła do domu, zjadła obiad. Dzisiaj wieczorem obejrzy jakiś film na DVD. Potem, jak zwykle przed pójściem spać, pomodli się za swojego dziadka. Do modlitwy dołączy także ofiary wczorajszego wypadku oraz ich rodziny. Wierzy, że w ten sposób może im jakoś pomóc. Nie potrzebuje do tego żałoby narodowej i medialnego szumu. Robi to, ponieważ szczerze współczuje najbliższym, którzy stracili wtedy swoje córki, żony, synów, mężów, babcie, dziadków. Wie, że ich ból musi być teraz bardzo duży. Sama nie czuła powszechnego „żalu”, ale współczuła i w głębi serca łączyła się z tymi, którzy naprawdę go teraz odczuwali, tak jak ktoś kiedyś połączył się z nią, gdy zmarł jej najdroższy i jedyny dziadek.
Ostatnio zmieniony czw 21 sty, 2010 przez Monika_S, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie komentujesz wierszy innym - nie dziw się, że inni nie komentują Twoich"
Tomasz Kowalczyk

Post autor: Tomasz Kowalczyk »

Po pierwszym czytaniu opowiadania od razu byłem pod wrażeniem dłuższej wypowiedzi, jaką wygłosiła bohaterka. Zaiste, monolog godny Wiktora Hugo, który uwielbiał swoim postaciom wkładać w usta teksty podobnej długości.
Nasunęła mi się jednak wątpliwość, czy oby taka wypowiedź nie przytłoczyła krótkiego przecież opowiadania. Gdyby "rozłożyć" ją na dyskusję z dyrektorem, który próbowałby zbić argumenty bohaterki?
[quote=""Monika_S""]Zawalił się dach w jednym ze sklepów,[/quote]
Ot i niuans gramatyczny, bo ja bym powiedział: "zawalił się dach na jednym ze sklepów", ale "zawalił się sufit w jednym..."
[quote=""Monika_S""]jedynie w koło leciały, [/quote]
Znowu mam problem z przystosowaniem się do języka potocznego.
[quote=""Monika_S""]Wśród nich pojawiły się głównie takie jak żal, współczucie, ból, cierpienie, łzy, smutek. [/quote]
Czy nie powinnaś użyć cudzysłowu?
[quote=""Monika_S""]Tłumaczono jej, że tak raczej nie można.[/quote]
Druga część zdania jest trochę niezręczna i słabo określa to, o czym mówiono do bohaterki.
[quote=""Monika_S""]Bo widzi pan - zwróciła się głównie do dyrektora- ja nie mam czego żałować. Nie mam też powodu, by płakać. [/quote]
W drugim zdaniu zastosowałaś partykułę "też", która powinna sugerować przedstawienie opinii alternatywnej. W przytoczonym fragmencie znajdują się dwa czasowniki bliskoznaczne: "żałować" i "płakać".
[quote=""Monika_S""]Nigdy nie dają ukojenia najbliższym osobom, które straciły kogoś w tym wypadku. Wtedy nic nie daje ulgi. [/quote]
Powtórzyłaś orzeczenie. To pierwsze brzmiałoby lepiej: "dadzą"?
[quote=""Monika_S""]Dlatego być może zamiast pytać mnie o to, co napisałam na tablicy, powinno się zapytać innych, piszących, co do tego jestem przekonana, nieprawdę?[/quote]
Pogubiłem się w szyku tego zdania. Nie pasuje mi tu wytłuszczona fraza.
[quote=""Monika_S""]Uczy pan historii. [/quote]
"Uczy pan przecież historii" - dla mnie zdanie bardziej przekonująco zabrzmi z partykułą.
[quote=""Monika_S""]Nie znęca się. Dokładnie wie, gdzie zaatakować, aby od razu uśmiercić ofiarę.[/quote]
Nieprawda, Moniko! Przeceniasz człowieka! :-D Psy, koty, gołębie to znani w przyrodzie okrutnicy!
[quote=""Monika_S""]Tortury są wymysłem tylko i wyłącznie człowieka.[/quote]
Widziałaś, jak najedzony kotek "bawił się" z myszką?
[quote=""Monika_S""]Kiedyś, jak być może przyzna mi pan rację, wojny prowadzono w bardziej humanitarny sposób. [/quote]
Mam nadzieję, że dyrektor-historyk racji bohaterce nie przyznał. Wojny zawsze prowadzono, aby... zabić, zniszczyć za pomocą najnowszych technologii. Nowinka techniczna była kiedyś machina oblężnicza...
[quote=""Monika_S""]Wzięła swój plecak i wyszła. [/quote]
Usunąłbym zaimek. A może... zastanowiłbym się nad celowością podkreślonego zdania?
[quote=""Monika_S""]pomodli się za swojego dziadka. Do swojej modlitwy dołączy także ofiary [/quote]
Tym razem na pewno usuniemy drugi zaimek.
[quote=""Monika_S""]i w głębi swojego serca[/quote]
Zaimkom mówimy "nie"!

Pozdrawiam

Tomek
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Tomasz Kowalczyk, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Monika_S
Posty: 1422
Rejestracja: wt 12 sty, 2010
Lokalizacja: Radom/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Monika_S »

[quote=""Tomek""]Nasunęła mi się jednak wątpliwość, czy oby taka wypowiedź nie przytłoczyła krótkiego przecież opowiadania. Gdyby "rozłożyć" ją na dyskusję z dyrektorem, który próbowałby zbić argumenty bohaterki? [/quote]

Może byłoby to w pewnym sensie ciekawsze, ale czy dyrektor ma wobec monologu bohaterki jakiekolwiek argumenty? Jest w szoku, jak reszta zebranych. Grupka dorosłych w gabinecie usilnie próbuje przekonać dziewczynę o niestosowności jej zachowania. Nikt nie spodziewa się tego nagłego przemówienia, które uderza także w nich samych i to stanowi główny element szokujący. Dyrektor wie, że ona ma rację. Świadczy o tym cisza trwająca po skończeniu jej monologu. Nie spodziewali się wygarnięcia im w bezpośredni sposób prawdy o ich własnym zachowaniu, szczególnie z ust sporo młodszej i przecież nieletniej dziewczyny, ponieważ nigdy nie traktowali jej na tyle poważnie. To też m.in popchnęło ją do wygłoszenia przemówienia. Początkowo milczała, ale w pewnym momencie miała dość. Przypadłość niektórych dorosłych: nie zdają sobie sprawy z tego, jak dobrymi obserwatorami oraz jak wiele widzą, słyszą i wiedzą ci młodsi od nich ;) A widzą wiele. Przerobione na własnej skórze 8-) Jak powiedział Mały Książę do człowieka: "Dorośli nie rozumieją niczego oprócz siebie, a dla dzieci jest męczące ciągłe tłumaczenie im wszystkiego” :]

[quote=""Tomek""]Ot i niuans gramatyczny, bo ja bym powiedział: "zawalił się dach na jednym ze sklepów", ale "zawalił się sufit w jednym..."[/quote]

Albo nad? Teraz to już się pogubiłam i nie wiem jak powinno być ;)

[quote=""Tomek""]Znowu mam problem z przystosowaniem się do języka potocznego. [/quote]

Rozumiem. Czasami używam go celowo. Narrator nie jest do końca obiektywny w swoim opisie, a przynajmniej nie zawsze.

[quote=""Tomek""]Czy nie powinnaś użyć cudzysłowu?[/quote]

Nie wydaje mi się. Są to zwykłe słowa odczytywane z tablicy na takiej samej zasadzie jak wymienianie przedmiotów leżących na biurku.

[quote=""Tomek""]Druga część zdania jest trochę niezręczna i słabo określa to, o czym mówiono do bohaterki.[/quote]

Rozumiem, przemyślę to.

[quote=""Tomek""]W przytoczonym fragmencie znajdują się dwa czasowniki bliskoznaczne: "żałować" i "płakać".[/quote]

Szczerze mówiąc nie powiedziałabym, że "żałować" i "płakać", to czasowniki bliskoznaczne. Oznaczają dwie zupełnie różne czynności, które mogą występować razem, ale nie muszą.

[quote=""Tomek""]Powtórzyłaś orzeczenie. To pierwsze brzmiałoby lepiej: "dadzą"?[/quote]

Wiem, że powtórzyłam i zrobiłam to świadomie, ale może masz rację z tym "dadzą" ;)

[quote=""Tomek""]Pogubiłem się w szyku tego zdania. Nie pasuje mi tu wytłuszczona fraza.
[/quote]

Jest to wtrącenie, które w tekście pisanym nigdy by się nie pojawiło, bo jak sam mówisz nie pasuje Ci ta fraza. Natomiast w rozmowie na żywo miałoby lub mogłoby mieć to miejsce, dlatego zdecydowałam się na taki zabieg, choć może masz rację. Przemyślę to jeszcze.

[quote=""Tomek""]"Uczy pan przecież historii" - dla mnie zdanie bardziej przekonująco zabrzmi z partykułą.[/quote]

Fakt ;)

[quote=""Tomek""]Nieprawda, Moniko! Przeceniasz człowieka! :-D Psy, koty, gołębie to znani w przyrodzie okrutnicy![/quote]

Gołębie? :-D No chyba, że masz na myśli to, że potrafią zrzucać swoiste bomby w najmniej spodziewanym momencie ;-)

[quote=""Tomek""]Widziałaś, jak najedzony kotek "bawił się" z myszką?[/quote]

Nie lubię kotów, więc nie ;-)

[quote=""Tomek""]Mam nadzieję, że dyrektor-historyk racji bohaterce nie przyznał.[/quote]

To już trzeba jego zapytać ;-) Ilu ludzi, ile zamachów mieczem i ile machin oblężniczych potrzebne by było, aby w tak krótkim czasie zabić około 80 tysięcy ludzi i zniszczyć całe miasto? Trzeba by było włożyć w to zdecydowanie znacznie więcej pracy i siły niż naciśnięcie jednego przycisku, który pozwolił zrzucić ową bombę, nie dając nawet najmniejszych szans na obronę zaatakowanym.

[quote=""Tomek""]
[quote=""Monika_S""]Wzięła swój plecak i wyszła. [/quote]
Usunąłbym zaimek. A może... zastanowiłbym się nad celowością podkreślonego zdania?
[quote=""Monika_S""]pomodli się za swojego dziadka. Do swojej modlitwy dołączy także ofiary [/quote]
Tym razem na pewno usuniemy drugi zaimek.
[quote=""Monika_S""]i w głębi swojego serca[/quote]
Zaimkom mówimy "nie"![/quote]

Trzy razy przyznam Ci tu rację ;) Chyba będziesz moim strażnikiem zaimkowym <img>

Bardzo dziękuję za komentarz <img>

Pozdrawiam :)
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Monika_S, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie komentujesz wierszy innym - nie dziw się, że inni nie komentują Twoich"
Tomasz Kowalczyk

Post autor: Tomasz Kowalczyk »

[quote=""Monika_S""]Może byłoby to w pewnym sensie ciekawsze, ale czy dyrektor ma wobec monologu bohaterki jakiekolwiek argumenty? Jest w szoku, jak reszta zebranych. Grupka dorosłych w gabinecie usilnie próbuje przekonać dziewczynę o niestosowności jej zachowania. Nikt nie spodziewa się tego nagłego przemówienia, które uderza także w nich samych i to stanowi główny element szokujący. [/quote]
Jednak upierałbym się przy tym, aby to dyskusja wyłoniła zwycięzcę. Nie sądzę, aby doświadczony pedagog dał się zjeść dziewiętnastolatce. W tzw. rzeczywistości byłoby chyba nie do pomyślenia, aby dyrektor pozwolił uczennicy na kilkuminutowy monolog. Bohaterka przedstawiła argumenty, nic więcej, dyrektor zaś nie podjął wskutek działań Autorki żadnej reakcji. Wyreżyserowanie takiej właśnie konwersacji byłoby wprost pasjonujące.
[quote=""Monika_S""]Tomek napisał/a:
Czy nie powinnaś użyć cudzysłowu?

Nie wydaje mi się. Są to zwykłe słowa odczytywane z tablicy na takiej samej zasadzie jak wymienianie przedmiotów leżących na biurku. [/quote]
Tu pozostanę przy swoim stanowisku: Wśród nich pojawiły się głównie takie jak: "żal", "współczucie", "ból", "cierpienie", "łzy", "smutek".
[quote=""Monika_S""]Gołębie? :-D No chyba, że masz na myśli to, że potrafią zrzucać swoiste bomby w najmniej spodziewanym momencie [/quote]
Nie! Potrafią skutecznie rozpoczynać zabijanie od wydziobywania oczu, mózgów...
[quote=""Monika_S""]A czy widziałeś, tudzież słyszałeś, żeby najedzony lew zabijał antylopy tylko dlatego, żeby mieć ich więcej lub żeby popatrzeć jak w strachu przed nim uciekają?[/quote]
Widziałem, jak przedstawiciel kotowatych zabijał ofiary dla przyjemności, bawiąc się ich ciałami.

<img>

Tomek
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Tomasz Kowalczyk, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Monika_S
Posty: 1422
Rejestracja: wt 12 sty, 2010
Lokalizacja: Radom/Warszawa
Kontakt:

Post autor: Monika_S »

[quote=""Tomek""]Nie sądzę, aby doświadczony pedagog dał się zjeść dziewiętnastolatce.[/quote]

Może i jest on doświadczony jeśli chodzi o długość pracy zawodowej, ale fakt, że próbuje usilnie przekonać dziewczynę o niestosowności jej zachowania, nie próbując jej nawet zrozumieć, świadczy tylko na jego niekorzyść. Tak naprawdę przebieg całej sytuacji zależy od ludzi, którzy biorą w niej udział. Doświadczony i mądry pedagog nigdy nie dopuściłby do takiej sytuacji i nie mówię tu wcale o zjedzeniu przez dziewiętnastolatkę, lecz o próbie zmiany oraz braku uszanowania jej zdania i o ogólnej organizacji całej tej "szopki" w takiej postaci.

[quote=""Tomek""]W tzw. rzeczywistości byłoby chyba nie do pomyślenia, aby dyrektor pozwolił uczennicy na kilkuminutowy monolog.[/quote]

Bardzo ładnie ująłeś niższość ucznia wobec nauczyciela :) Ona niekoniecznie musiałaby dać sobie przerwać. Teoretycznie jest to dyrektor, czy ogólnie nauczyciel, któremu powinna okazać szacunek i traktować poważnie. Ona zdaje sobie sprawę z tego, jakie konsekwencje mogą ją czekać, ale decydując się na to przemówienie, w pewnym sensie już o to nie dba, więc pewnie nie da wejść sobie w słowo. Mierzi ją głupota stojącego przed nią człowieka. Jeżeli oni nie traktują jej poważnie, dlaczego ona ma mieć taki stosunek wobec nich? Na pewnym etapie należy sobie zdać sprawę z tego, że uczeń to także człowiek, który nie jest już małym dzieckiem z pierwszej klasy podstawówki, choć według mnie dzieci także nie należy lekceważyć. Spotkałam kilku pedagogów, których darzę ogromnym szacunkiem, których szczerze podziwiam i do których czuję wielką sympatię. Nie dlatego, że mają tytuł magistra czy doktora przed nazwiskiem, bo to jeszcze tak naprawdę o niczym nie świadczy. Nie dlatego też, że są łagodni i na wiele pozwalają, bo jest wręcz przeciwnie, trzeba ciężko pracować. Szanuję ich za to jakimi są ludźmi, jak podchodzą do swojej pracy i uczniów, nie lekceważą ich, liczą się z nimi. To właśnie tacy nauczyciele na ogół cieszą się największym poważaniem wśród całej społeczności uczniowskiej, nawet jeżeli są bardzo wymagający. Z innych można się śmiać, niektórych bać, ale prawdziwą wartością nie tylko nauczyciela, ale ogólnie człowieka, nie jest głównie wiedza jaką posiada, lecz to, jak traktuje tych mniejszych od siebie. Posiadanie władzy nie jest sztuką, ale odpowiednie z niej korzystanie owszem ;)

[quote=""Tomek""]Wyreżyserowanie takiej właśnie konwersacji byłoby wprost pasjonujące.[/quote]

W takim razie zastanowię się nad tym, ale to najwcześniej w ferie ;-) Człowiek gdyby miał rozpocząć wydziobywanie, to z pewnością zacząłby od kończyn, nie zwracając uwagi na to, że jego ofiara żyje i odczuwa ból, bo po co ma sobie ręce mózgiem brudzić? Co najwyżej by ją związał i zakneblował, żeby się nie ruszała. Ptaki nie mają zębów, jedynie dziób, więc muszą sobie jakoś radzić. Wybierają najkrótszą drogę, aby zabić- przez oczy do mózgu. Nie jest to okrucieństwo, a jedynie wykorzystanie własnego przystosowania danego przez naturę. Nie przegryzą one tętnicy szyjnej tak jak pies, bo nie mają czym. Natomiast ptaki drapieżne atakując z powietrza mają ostre szpony i zabijają ofiarę szybko podczas ataku, po pierwsze raniąc ją pazurami, a po drugie wgniatając w ziemię. W obu przypadkach śmierć następuje możliwe jak najszybciej. Nie możemy mylić okrucieństwa z okropnością widoku. To pierwsze jest zadawaniem bólu, cierpienia z premedytacją, bez konkretnego powodu, często dla przyjemności.

[quote=""Tomek""]Widziałem, jak przedstawiciel kotowatych zabijał ofiary dla przyjemności, bawiąc się ich ciałami.[/quote]

Nie będę się co do tego spierać, bo sama nie widziałam. Natomiast czy widziałeś aby kiedykolwiek jeden lub kilka kotów znęcało się nad innym kotem, ogólnie przedstawicielem tego samego gatunku? Ja nie widziałam i nie słyszałam. Pomijam niektóre zachowania godowe przewidujące walkę na śmierć i życie. Natomiast ludzie zabijają siebie nawzajem bardzo często, czasami nawet własną rodzinę. Żaden inny gatunek nie postępuje w ten sposób. Inny przykład to owady społeczne. Jest ich więcej niż ludzi, a żyją w idealnie zharmonizowanych społecznościach. Można powiedzieć, że jest to taka politea Arystotelesa, albo raczej socjalizm utopijny Marksa.
Co zaś się tyczy człowieka... Jadąc rano autobusem przeczytałam w jednej z radomskich gazet o tym, że Straż Miejska znalazła zagłodzoną i odwodnioną suczkę, którą właściciele pozostawili przez miesiąc samą w mieszkaniu. Pies nie ważył nawet pięciu kilo. Drugi przypadek: mężczyzna zrzucił z czwartego piętra suczkę, może chciał zobaczyć czy psy też spadają na cztery łapy :-| Niedawno znaleziono też czarną kocicę z ranami na całym ciele, ponieważ była szczuta psami. Trzeba było amputować jej jedną łapkę i ogon, który jest przecież dla kota bardzo ważnym narządem. Poza tym ludzie są w pewnym sensie wygodni. Wielu uważa się za wrażliwych, nie mogących patrzeć na śmierć małego, bezbronnego zwierzęcia, a co dopiero samemu go zabić. Dlatego łatwiej jest niechciane szczeniaki włożyć do worka i zostawić na mrozie przy jednym ze śmietników na sąsiednim osiedlu. Nie ma wtedy krwi, brudu i skomlenia. A jak chce się ukarać psa za kłopotliwe dla właściciela, powiem dobitnie, "puszczalstwo", to można mu szyję przewiązać drutem, tak, że wrośnie się on w ciało zwierzęcia oraz związać mu sznurkiem narząd płciowy. Takie zwierzęta także są znajdowane przez pracowników schroniska. Jest to już chyba zbyt wymyślne, nawet dla kota "bawiącego się" myszami.


Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Monika_S, łącznie zmieniany 1 raz.
"Nie komentujesz wierszy innym - nie dziw się, że inni nie komentują Twoich"