"Przejdź się w moich skarpetkach"

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Vanessa Perez
Posty: 17
Rejestracja: pt 09 kwie, 2010

Post autor: Vanessa Perez »

[img]http://wisienka26.blox.pl/resource/i_dream.gif[/img]

Dlaczego tam jesteś? Czy nie widzisz, że przez twoją obojętność jest
więźniem własnych niewypowiedzianych słów?
Czarnobiałych obrazków z komiksów których treści nawet ja tak do końca
nie pojmuję, zniknęły gdzieś wszystkie twoje uśmiechy,
choć już nawet nie pamięta jak one wyglądały, jak się nazywały i czy tak
naprawdę należały do ciebie, ani nawet tego gdzie mogły zniknąć.
Dlaczego ciągle bez ustanku każesz jej wymawiać swe imię księżycu
Czemu chcesz by miała nadzieję, iż kiedyś się do niej odezwiesz?
Czyż nadzieja nie bywa bardziej ulotna niż zapach trunku rozlanego z
kieliszka przechylonego za łóżko w trakcie snu? I nie bywa złudna
jak bańki mydlane rozpryskujące się w sekundę? Nie może cię dotknąć
choć nie wiem jak by się starała, bo jesteś zbyt doskonały w
przepełniającej cię oziębłej gnuśności. Nieustannie zdenerwowane dłonie
trafiają w granatową pustkę jak mała dziewczynka prosząc
błagalnie szklanym spojrzeniem i zaczerwienionym od ciągłego pocierania
w rękaw nosem wnosząc ręce do różowej sukienki nadgryzionej
przez mole straszącej zakurzonymi pajęczynami za szafą która trzeszczy
tylko wtedy gdy niepewnie stawia się kroki. Ty o spłowiałych,
potarganych włosach nie dających się rozczesać, mój głos brzmi jak szum
wody przelewanej z jednego wiadra bez dna do drugiego w
czasie jesiennego deszczu opruszonymi kolorowymi liśćmi które w jednej
chwili zmięte w moich pięściach butwieją niczym brzozowa kora
do której przytulają się policzki niby takie same jak w dzieciństwie, a
jednak jakby należące do obcej osoby narysowane pogryzionym
ołówkiem z połamanym rysikiem, och ty co grasz na skrzypcach nawet
nie mając ich w dłoniach, a i tak gwiżdżąc wydobywasz z nich
najprawdziwsze dźwięki gdzie się ukryłeś i dlaczego nie mogę dostrzec
tego miejsca? Otwierasz mi oczy mimo, że sobie tego nie życzę, to
świat niewidzialnych warg pomalowanych jaskrawą czerwienią zapiętych
na ostatni guzik z odciśniętymi na nim zębami, ja nie mam tu
wstępu, ale dlaczego ty? Zostaniesz tam już na zawsze? Zrobiłam coś
złego, że tak mnie traktujesz? Gdzie są te cztery kąty do których
zawsze zmierzam, a nie wiem nawet jak one się nazywają? Moje wargi
wypowiedziały jakiś bolesne zdania? Przykro mi kiedy tak znikasz
bez słowa! Zaczynam się wtedy bać tych ponurych drzew naznaczonych
upływem lat. Chciałabym cię stamtąd ukraść choć na kilka chwil,
lecz moje dłonie odmawiają posłuszeństwa, dlaczego nigdy niczego się nie boisz?
Może tylko udajesz?
Okryty jedynie wronimi skrzydłami w kapeluszu z zardzewiałych monet
wyszedł z ciemności i idzie w ciemność przestraszony i pełen
nadziei powtarzając cichutko swoje imię, tak jak mała dziewczynka, która
ciśnie do piersi małe piąstki jakby obawiając się, iż jeśli
przestanie jej dusza uleci z drobnego ciałka. Smutno mi bez ciebie
piwnooka patrząca mętnym wzrokiem dogasających gwiazd i tylko mój
cień chodzi za mną krok w krok obojętnie wpatrując się w dal, myślałam,
że sprawisz iż niebo będzie tak popękane od wilgoci jak w dzieciństwie,
lecz wyglądające jakby było dopiero wczorajsze. Czemu nic nie mówisz i
jesteś taki obcy? Przecież obiecałaś...

Więc gdzie teraz jesteś? Nie chcę zrozumieć i nie wierzę ci, lecz nawet
gdybyś w końcu się zjawiła, mój niedokończony szkic na ścianie
nie pozwoliłby byś mnie zabrała dlaczego? Czyżbyś zapomniał jaki
czasami bywasz porzucony jak wyobcowany kwiat habru pośród łanów
zboża? Czemu muszę być tak naiwnie bezbronna? Och niewiernie
upokorzona przez mówienie do samej siebie nie możesz odpowiedzieć?
Proszę, powiedz, że to sen z którego zaraz mnie obudzisz, moje ślady
spoconych stóp na puchatym białym dywaniku jest jeszcze bardziej
obcy niż wtedy gdy z trudem byłam w stanie wypowiedzieć kogo
dostrzegam po drugiej stronie lustra co rano, nie nie pozwól aby mnie
ktoś ciebie pozbawił, wtedy już nigdy cię nie ujrzę, tak jak ty swoich iskier
ze zużytej zapalniczki którą usiłuje się odpalić mimo, iż wie się, że jest już
pustą w zadymionym pudełku po papierosach z resztkami wymiętych
petów. Bo jeśli ty znikniesz w mojej rozbitej szklance
pośród resztek lodu roztopionego w zbyt słodkiej limonce już nigdy nie
pojawi się dla mnie słońce, a płaczące wierzby już nigdy nie
zaszlochają po tobie. Nic mi się obecnie w nim nie podoba póki twoje
przerysowane oblicze się w nim odbija! Nawet to, iż akurat cię
teraz tu nie ma, ach proszę cię daj jakiś znak, albo chociaż nie zabraniaj
wierzyć, że pewnego dnia znów powrócisz jak niby pierwszego, a jednak
ciągle wciąż nie ostatniego lata rumiana niczym po kryjomu nadgryzione
niedojrzałe jabłko. Czemu tak niespodziewanie twój
niepokój przeszył lodowatym chłodem czyjeś małe zapłakane dziecko?
Kołyska...
Nie potrafię z tobą rozmawiać jednocześnie z owego monologu wyłączając siebie.
Jesteś gdzieś blisko, lecz nie jestem pewna gdzie, pomóż mi
ocknąć się przecież wiesz, że lunatykowanie bezpowrotnie odbiera kolory
odzwierciedlające brak serca namalowanego ręką przedszkolaka na
krzykliwie porysowanym szkle. Błagam nie bój się, bo i ja wtedy się
zlęknę, ja tylko chcę żeby już nikt nie pytał dlaczego jestem inna,
słyszysz? Nie przysięgaj, iż nie zostawisz mnie tak tu samej! Jeśli tworzę
ten wiersz bez wzajemności, to znaczy, że nasza konwersacja jest to byle
czym, lecz jest nam potrzebna.
I to nic cię nie obchodzi? Nie możesz oszukać mnie jednocześnie
szeptając beznamiętnie prawdę sobie, nie chcę tego słuchać.
Byłaś w stanie uwierzyć kiedykolwiek jakiemuś człowiekowi? Więc czemu
nie chcesz tu przyjść i udowodnić mi, iż mogę zapomnieć?
Melancholia szukająca pocieszenia w bezkresności nocy. Za blisko
podleciał do zamkniętych szyb nie dał wiary, iż jest takie papierowe
pudełko do którego on by się zmieścił nie rozrywając go. Czemu nie
jesteś jak te burzowe chmury których smak zawsze chciałaś poznać?
Przecież one cię nie wychowały, więc co cię powstrzymuje przed
spróbowaniem? Nie jestem skomplikowana, to ty mój chyboczący się
kształt usiłujesz na siłę wepchnąć w swoje przyciasne ciało. Powinnam
kazać ci odejść, już dawno temu samodzielnie odnalazłam rzeczywistość,
a ty nie pozwalasz mi jej zasmakować. Nie zasłaniam upudrowanych
mąką powiek twoimi klejącymi się od miodu rękoma,
lecz rozumiem cię, ja chociaż nie jestem tobą nie jestem też taką jaką
chciałabyś mnie oglądać Chcę biec, ale z każdej strony róże biją
swym szkarłatem po szczypiących od mrozu policzkach, może następnym razem mi się uda.
A dziś znów błądzi ze świadomością kruchości, bo...

Włosy w twórczym nieładzie, kolekcja zdjęć w głowie wetknięta w lustro,
szmaciane trampki w kałuży, przygnębiony uśmiech na deszczu
spotkanie z kimś kogo nigdy nie było, coś co porządek jej świata
niespodziewanie z hukiem zburzyło, zieleń między spopielałymi palcami
gubiona w pośpiechu przyprawiona ostrymi papryczkami, grzeszne myśli
o zmierzchu nadchodzącym przed zamglonym wschodem słońca
poniewierające poezją jak bezsenny poranek na skraju przepoconej
koszulki w miejscu bijącego mięśnia otulonego rozprutym szalikiem
jak zmięta pościel obco chłodna mimo leżenia w niej aż do świtu błogimi
snami nie zważająca na ich niewinność. I skrzypiące moim
niepewnym chodzeniem do tyłu okno z wymalowanymi czerwonym
sprayem odciskami moich pocerowanych butów wiecznie
przydeptanych z braku sznurówek. Wzruszyłam ją tymi wersami? Ja
nawet nie pamiętam jak to jest. Nie muszę, nie chcę, nie potrafię...
Tak to ona! Dziwi was to? Rozespana, w nocnej koszuli z wczorajszą
kłótnią na ustach i dzisiejszym lirycznym kacem w uszach.
Na rozhuśtanej insomnią huśtawce śpi nie potrafiąc sobie uzmysłowić, czy
potrafiłaby być kimś innym, nie musicie na nas nas czekać
nawet nie wiecie jak to jest w nieskończoność nie zwątpić. Mgła jak na
złość się rozpływa wyręczam się nią choć jest mi to obojętne,
a może to ona wykorzystuje mnie? Brutalnie pozbawiona ciszy ze
zgiełkiem ściskającym gardło zostawia ubrudzone oślinionymi opuszkami
ślady drżących palców na ramionach obsypanych gęsią skórką. Nie
napisałam jeszcze ani jednego słowa, zmuszam się by
patrzeć na niechlujną biel papieru wykrochmalonego upartym pogłosem
echa telefonu od osobnika nie mogącego znaleźć nie przepełnionego
przystanku autobusowego jak ja. Nie odbieram, monotonny sygnał mnie
irytuje, rozgniatam pantoflem z odłamanym
obcasem, nie zastanawiam się nad tym, nie chcę oszukiwać nikogo.
Zabrałabym ją do swojego "Dehors dans le froid", lecz nie czuję się
aniołem wykończona i zdolna tylko do otwierania nieboskłonu, by
szlochało oblewając moją nieobecną twarz ułożoną z puzzli nie do pary
jej mleczno kokosowymi łzami przyprawionymi o jedno przyrzeczenie za
mało i o dwie skaleczone rzęsy z bezsilności kieliszkiem wina, na który
nigdy nie ma właściwej pory za dużo. Nieudolnie się przeciągam mdlona
banalnym skowytem gitarowych prób córki sąsiadów ujarzmienia
panicznego lęku przed krańcowym wyczerpaniem wymuszonym
nieporadnymi ruchami terroryzowanymi ich beznadziejnym bólem głowy.
Nieskromne i nie poczuwające się do winy próby tworzenia, tak jakby
nigdy nie były godne służyć mi w uldze prozaicznych
zachcianek i odpowiadać za mnie, gdy wargi milczą nie chcąc powiedzieć
zbyt wiele przypalonej karmelowej prawdy o dręczącym braku skruchy
gdy bezdech odbiera ufność o spokój ducha. Zniechęcenie jest kluczem
do świata zewnętrznego, ucieram mu nosa z trzaskiem
zamykając drzwi nie dopuszczając by poznał krętą drogę do mojego zbyt
ciasnego oddechu bym mogła się zmusić do namacalnego
przebywania z nim zbyt długo za bardzo pochłonięta wyciszaniem się, by
być w stanie czegokolwiek słuchać nie doznając przy tym splinu,
bo gdy tylko ona nadejdzie już nic jej nie zostanie jak błądzenie we mnie
jednocześnie wyprowadzając się stamtąd gdzie ja mieszkałam
razem z nią i nawet nie dała mi czasu na rozpakowanie się.
Przejdź się po opustoszałych ulicach w pochmurne godziny zegara odmierzającego czas
do tyłu w moich samych skarpetkach przesiąknięty znudzonym kaszlem
po przemoczonej cygaretce którą ona ci odpali wypalonymi zapałkami i
zapomnij drogi powrotnej do jej domu, bo ona sama nie jest pewna czy
kiedykolwiek go miała.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Vanessa Perez, łącznie zmieniany 1 raz.