Środek

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Anonymous

Post autor: Anonymous »

Środek

- Jesteś egoistą Brad – wychlipała Kicia, pociągając czerwonym od płaczu nosem.
- Dlaczego kochanie mam znowu być egoistą? – pytanie krzątającego się w korytarzu Brada było wyrażone z lekkim zniecierpliwieniem.
- Ponieważ znowu zostawiasz mnie samą i jedziesz na brydża z tymi okropnymi typami, z którymi się upijesz. Ty oczywiście, uszczęśliwiony, będziesz się świetnie bawił, a ja zostanę sama jak palec – szloch przycichł, a ton głosu Kici mimo wyraźnego przekąsu, oznajmiał chęć mediacji.
- Najdroższa – Brad podszedł do Kici w na wpół zasznurowanych traperach, potykając się o wywinięty róg burej wykładziny chodnikowej. – Wczoraj byliśmy w „Kaprysie” na imprezie, w środę obchodziliśmy moje urodziny w firmie, jutro idziemy do kina – mówił spokojnie jak do chorego dziecka, gładząc różowe piegowate policzki, które od alergii na łzy pokryły się ciemnoczerwonymi plamami.
- Brad, mój najsłodszy, czy nie mógłbyś choć raz, choć jeden raz zostać ze mną w sobotni wieczór? – Kicia bez większego przekonania, a jednak z nieskrywaną nadzieją przekrzywiła główkę i ubrała zaryczaną buzię w przymilny uśmiech, co zwykle działało na Brada kojąco.
- Kochanie – Brad wycofał się w czeluść korytarza i zaszeleścił ortalionem – co ty opowiadasz, zawsze w sobotę gram w brydża – suwak kurtki zgrzytnął złowieszczo, co dla Kici było sygnałem zakończenia dyskusji.
- No właśnie – powiedziała dobitnie i potupała za Bradem.
Oparta o futrynę drzwi pokoju, w starej kraciastej koszuli Brada uwydatniającej obfite ukształtowanie, paliła długiego waniliowego papierosa ze złotym ustnikiem, który w kusych tłuściutkich paluszkach wyglądał dość groteskowo. Brad pomyślał, że jakoś ten ustnik i ta koszula chyba nie pasują do siebie, ale kochał Kicię z całego serca, tak jak z całego serca nienawidził sobotnich kłótni przed wyjściem na karty. Podszedł znowu do Kici i rozłożył ramiona, żeby ją przytulić. Usunęła się z obrażoną miną, zwrócił się więc w stronę drzwi wyjściowych.
- Idź, idź. Pojęcia nie mam, czy będę tutaj jeszcze, kiedy wrócisz! – głos Kici nabrał dźwięczności, zdradzając złość z powodu przegrania batalii z brydżem.
Brad odwrócił się wściekły i zmęczony tymi utarczkami, ale opanował chęć ryknięcia basem.
- Kiciu, do jasnej kurwy nędzy – wycedził spokojnie i jak mógł najciszej, żywił bowiem niekłamany wstręt do wyrazów pochodzących z łaciny podwórkowej i podniesionego głosu. – Czy choć jednej pieprzonej soboty będę mógł grać w te cholerne karty nie obciążony winą za to, że siedzisz sama i nieszczęśliwa w domu?
Oczy Kici ponownie napełniły się łzami.
- Brad, nie sądzę, żebyśmy w dalszym ciągu mogli prowadzić tę rozmowę, skoro mówisz do mnie w TEN sposób!
Kicia pełna bólu i rozgoryczenia zeszła z pola walki i rzuciła się z głośnym płaczem na kanapę w salonie. Tego już było za wiele. Nerwy Brada funkcjonowały jak amplituda drgań zapowiadająca silne ruchy sejsmiczne, twarz mu poczerwieniała, ciśnienie niebezpiecznie wzrosło i potrzebowało natychmiastowego wyrównania do poziomu normy. Brad z impetem wpadł do kuchni i gwałtownie otworzył drzwi lodówki o mało nie wyrywając ich z zawiasów. Z przyjemnością dotknął chłodnego zielonego szkła i niemal pieszczotliwym ruchem wyjął butelkę martini. Pociągnął zdrowy łyk, odetchnął głęboko i wszedł do pokoju, gdzie Kicia zwinięta w kłębek na kanapie naciągała na bose stopy skarpetki z króliczymi uszami, oczami i ciemnym lśniącym noskiem. Brad nie wierzył własnym oczom. Kto u licha wymyślił takie skarpetki? Boże, przemknęło mu przez myśl – to są dziecinne skarpetki! Usiadł ciężko obok, odsapnął i niemal zrezygnowany, trzymając nadal butelkę jak niemego świadka, zdecydował się wyłuszczyć swoje stanowisko.
- Kiciu, czy naprawdę jestem według ciebie egoistą?
W odpowiedzi usłyszał fragmenty giełdowych notowań bzyczące niewyraźnie z przyciszonego telewizora.
- Skoro nie chcesz rozmawiać... – zawiesił głos, sygnalizując zamiar wstania.
- Chcę – usłyszał cichutkie potwierdzenie.
- Więc według ciebie jestem egoistą?
- Tak - Kicia nagle po raz drugi udzieliła odpowiedzi twierdzącej.
- Otóż, pozwól, że coś ci wyjaśnię moja droga – zaczął z nutą wyższości. – Jesteś pewnie świadoma, że gra w brydża sprawia mi przyjemność – wpił swoje przezroczyście błękitne oczy w Kicię, obdarzając ją przy tym lodowatym spojrzeniem.
- Tak - niemal wyszeptała Kicia ze spuszczonymi oczami.
- I oczywiście cały czas twierdzisz, że mnie kochasz, co jak sądzę ma związek z, mówiąc najprościej, sprawianiem przyjemności temu komuś kochanemu? Czy tak jest? – pytanie zabrzmiało oskarżycielsko.
Kicia skuliła się na kanapie z miną potulnej owieczki i kiwnęła potakująco.
- No więc, zastanów się przez chwilę, jak możesz mnie kochać i jednocześnie prosić o coś, co pozbawi mnie odrobiny przyjemności? Nie żeby było mi niemiło spędzać czas z tobą, ale, na miłość Boską, spędzam go z tobą od 10 lat i na dodatek pracujemy niemal stykając się plecami! - wykrzyknął Brad.
- Kiciu, czy chciałabyś kochać mnie ze świadomością, że męczę się i nie jestem specjalnie szczęśliwy i żebym ja w ten sam sposób traktował ciebie?!
- Tak.- Kicia zagalopowała się w twierdzących odpowiedziach.
- Wobec tego może mi odpowiesz, czy jesteś ze mną szczęśliwa?!
Zapadło milczenie. Brad mógł ostatecznie potraktować je jako odpowiedź twierdzącą, ale do kontekstu prowadzonego dialogu odpowiedź twierdząca nijak jakoś mu nie pasowała.
- Sama widzisz - wstał zrezygnowany i pociągnął łyk przyjemnie chłodnego martini. Odstawił butelkę na rozchwiany stolik.
- Urocze, cha, cha, cha – zarechotał. - To dla ciebie już nie ma żadnego znaczenia, że będziemy się kochać i wzajemnie unieszczęśliwiać?
- Ja, ja jestem s z c z ę ś l i w a – wyjąkała ledwie dosłyszalnie Kicia, wciskając opuchniętą twarz pomiędzy sinawe z zimna kolana.
- Zrób sobie drinka - powiedział na odchodne Brad, wskazując porzucone martini.
Drzwi zamknęły się cicho, a Kicia po raz kolejny, nawet nie wiadomo już który, pomyślała, że tym razem ostatecznie go rzuci. Myślała, że mądry, inteligentny Brad doceni ją, kiedy czymś mu zaimponuje. Zapisała się na francuski, ukończyła kurs podstawowy, ale mądry, inteligentny Brad wolał w dalszym ciągu upijać się z redaktorem Pio i rozgryzać przy korkowej tablicy kolejne brydżowe rozdania. Spróbowała nawet wywołać w nim zazdrość, udając, że nawiązała romans z kolegą ze stolicy, z którym współpracowała. Bilans był opłakany. Kolega wystraszony, że zabiegi Kici są prawdziwe, przestał odpowiadać na przyjacielskie maile po otrzymaniu prezentów gwiazdkowych, które zapakowała w drogi angielski papier. A Brad, jak to Brad, stał wiecznie pod korkową tablicą, albo zasypiał zmęczony załadowanymi do organizmu promilami na biurku redaktora Pio, który dzielnie mu w tej czynności sekundował.
Kicia uczyła się obcych słów, czytała mądre książki, chodziła na koncerty, kabarety i wystawy, zaczytywała się „Fantastyką”, żeby zmierzyć się z zainteresowaniami Brada i móc dyskutować o wartości prezentowanych tam tekstów. I jednej tylko rzeczy nie mogła przeskoczyć. Mała Kicia nie mogła nauczyć się grać w znienawidzonego brydża, by towarzyszyć ukochanemu w jego eskapadach. W smutne, sobotnie wieczory robiła na drutach nie kończące się swetry albo rozwiązywała nudne krzyżówki w nadziei, że którejś soboty Brad zechce iść na spacer albo usiądzie obok i zwyczajnie, zostanie.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Tomasz Kowalczyk

Post autor: Tomasz Kowalczyk »

Grałem w brydża z kobietami, które wyczyniały z kartami cuda. Niech Kicia się uczy...

Pozdrawiam

Tomek
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Tomasz Kowalczyk, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Colett
Posty: 3717
Rejestracja: pt 26 wrz, 2008
Lokalizacja: Gdzieś w Małopolsce

Post autor: Colett »

[quote=""Tomek""] Niech Kicia się uczy... [/quote]

mężczyzna...

czekam na kolejny odcinek
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Colett, łącznie zmieniany 1 raz.
Zaskocz mnie, zaintryguj, zainspiruj
a wtedy - kto wie - może powiem Ci kim jestem...
Anonymous

Post autor: Anonymous »

[quote=""colett""]czekam na kolejny odcinek[/quote]
dziekuję wam, że zajrzeliście w moje grządki
postaram się spełnić życzenie
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.