Martusia (3)

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Owsianko
Posty: 393
Rejestracja: pt 20 lut, 2009
Lokalizacja: BYDGOSZCZ
Kontakt:

Post autor: Owsianko »

Któregoś dnia przestał dyrygować ich życiem. Niedługo potem opuścił je, a rozwód przypieczętował sprawę. Kiedy go zabrakło, gdy raptem przestało być go wszędzie za dużo, Mama Martusi - ożyła, nareszcie poczuła się sobą, jakby gniotący ją ciężar przestał się w niej panoszyć. Z czasem zaczęły nie zauważać, że go nie ma, a jej Mama poukrywała fotografie ze ślubu. Jednak nie wypowiadała się o nim źle. Po prostu nie mówiła o nim wcale.

W myślach mojej kuzynki też nie zagrzał miejsca. Mało ją obchodziło, jak mu się układa. Co innego z ciotką: ciocia nie pogodziła się z rzeczywistością. Choć wyrządził jej krzywdę, mimo że usłał jej życie brakiem róż, to ciągle była mu gotowa wybaczyć.

Czuła teraz, że zaczyna się dla niej duchowy przednówek, że ci, którzy dotąd nie mieli pojęcia, co przeszła, nawet oni zauważają, jak coraz częściej, zaciśniętymi wargami, ekspresją twarzy, wyrazem oczu, mówi, że jej życie przydało się psu na budę. Była przeświadczona, że to, co się jej tyczy i co ją wzrusza, podobne jest temu, co wzrusza i tyczy się tych, o których z całą pewnością nie wie nic.

Oskarżała się. Felerna, uczuciowa naiwność, jakiś sercowy infantylizm, wzięły się z wychowania. Albo raczej z pedagogicznej tresury. Najmłodsza przez pięć lat, otoczona powszechnym zainteresowaniem, nawykła do bezustannych pochwał, nagród, które spadały na nią tylko dlatego, że była jedyna, narodziny siostry, mojej Mamy, potraktowała opacznie, potraktowała jako niespodziany zabór przynależnych jej praw, jako zbijający z tropu i niesprawiedliwy zamach na dotychczasowe przywileje. Przedtem przyzwyczajona do roli rozpieszczanej jedynaczki, nagle obudziła się jako dodatkowa gęba przy stole, jako niesforny brzdąc pętający się pod nogami.

Dawniej ulubienica hołubiona przez wszystkich, oczko w głowie dziadka, została teraz pomiotłem do trzepania skóry i wynoszenia śmieci. Rozdzierająco wrzeszcząc z wściekłości, pod wpływem zżerającego ją oburzenia, rzucała się, tupała, wybiegała na podwórko, szukając przyjaciółek zdolnych pojąć wyrządzone jej kuku. Lecz przyjaciółki rozbiegały się po swoich przyjemnościach, a głód przywracał jej rozsądek.

*
Wieczorkiem, gdy dziadek kończył swoją rundkę wokół chudoby i prócz babci, zgarbionej nad zlewem, nie było nikogo, skruszona, pokorna, wsuwała się do kuchni, siadała na zydlu i godziła się z myślą, że już nie jest pępkiem świata, godziła się z przekonaniem, że rozmiar i kapryśny kształt rzeczywistości zależą od rozmiarów i kształtu posiadanej wiedzy, od fantazji i ciągłych przesileń woli, rzecz jasna woli należącej do innych, lepszych, mądrzejszych, oblatanych w tym, co uchodzi, decydujących za nią, co dobre, a co do luftu. Inni, jej dorywczy preceptorzy, czyli babcia, chwiejna i niekonsekwentna, z której zdaniem nikt się nie liczył, czyli dziadek, zajęty dialogiem z lampą, zaabsorbowany pieszczotami z nalewką, miotający przeczytanymi kiedyś aforyzmami, sentencjami, tombakowymi myślami, wszyscy brali się za edukację Mamy Martusi.
Po latach spędzonych w umownym zaciszu rodzinnego domu, w otoczeniu ludzi nastawionych do niej wrogo, dających jej do poznania, że z ich strony nie ma co liczyć na życzliwość, uczucie to sprawiło, że utraciła wiarę w drugiego człowieka. Oto nagle, dobitnie i bez przerwy, przestano się nad nią roztkliwiać. Dawano jej do zrozumienia, że jest pyłkiem, zwiewnym paprochem na wietrze, nieskończonością ulotnych cząstek tańczących w nieskończoności przestrzeni, że nie jest żadnym ewenementem, kimś niepowtarzalnym.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Owsianko, łącznie zmieniany 1 raz.
„Absurd: przekonanie sprzeczne z twoimi poglądami.”
A. Bierce