Wielofunkcyjność 4

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Irena
Posty: 5444
Rejestracja: pt 26 wrz, 2008
Lokalizacja: Wielkopolska

Post autor: Irena »

Spowiedź! Samo słowo przyprawiało Marię o ból. Nie, nie myślała o bolących kolanach.
To był taki ból wewnątrz niej. Palący wstydem, który nie mijał z upływem lat.

Jana, ojca swoich dzieci , poznała na weselu. Wydawałoby się, że takie radosne zdarzenie nie mogło nieść za sobą smutku.
On był gościem weselnym, a ona kucharką na uroczystości.
Wiadomo, zawsze kiedy goście wznoszą częste toasty, okraszone gromkim :gorzko, gorzko…któryś z rozbawionych weselników zaprosi do tańca dziewczęta z kuchni.
A tańczył pięknie. Była zachwycona, jak po pierwszym tańcu pocałował jej rękę i odprowadził do zajęć. Zamieniła się ze znajomą kelnerką, aby móc choć na niego patrzeć. On też szukał kontaktu. A to przytrzymał dłużej dłoń stawiającą nowe talerze, a to wyraził chęć pomocy w przyniesieniu skrzynki z napojami. Tańczyli jeszcze, tańczyli….i wytańczyli.
Czekał na nią, aż skończy pracę. Miał już nieźle w czubie, ale jej to nie przeszkadzało. Przywykła do pijanych mężczyzn podczas pracy. Ten był inny. Grzeczny, myślała, taki uważający. Taki uważający, a nie uważał. Ona też, odurzona budzącym się rankiem, przystojnym mężczyzną, nie odmawiała pieszczot. Jak później mówiła: stało się. Nie tak wyobrażała sobie ten ważny akt, ale nie żałowała.
Wymienili adresy. Okazało się ,że Jan mieszka przeszło 500 kilometrów od niej, nie liczyła więc na wczesną wizytę.
Teraz dopiero poznała, co oznacza tęsknota. Nie miała nigdy chłopaka, nie licząc tych z wiejskich zabaw. Ojciec trzymał krótko, matka wymagała dużo, czasami nie miała siły po całym dniu pracy w obejściu iść z dziewczętami pożartować.

Przy starym młynie spotykała się młodzież. Żartowali, śpiewali, czasem ktoś przyniósł harmonię. Czas płynął jak za czasów przedwojennych, jak wspominała jej matka. Marię już trudno byłoby zaliczyć do młodzieży, bo skończyła dwadzieścia pięć lat i była traktowana jak materiał na starą pannę. Na wsi nieznane było słowo singiel, a już nie do pomyślenia - jakieś samotne życie z wyboru. Fanaberie po prostu.

Napisał widokówkę, którą jak talizman trzymała w pudełku ze swoimi skarbami. Zasypiała z nim i z nim się budziła . Choć był daleko, fizycznie czuła jego obecność.
Przyjechał po miesiącu. Szalała ze szczęścia. Dumna, trzymając go za rękę, przemaszerowała przez wieś. Niech patrzą, niech zazdroszczą.
Potem już nie było czego zazdrościć. Była w ciąży. Nawet nie pamięta wyzwisk ojca, lamentów matki. Modliła się tylko gorąco, żeby jej teraz nie zostawił.
Nie zostawił. Ślub wzięli tak szybko, jak tylko było można.
Zabrał do siebie, prawie tak jak stała, bo rodzice nie dali nic.
A to „u siebie” było biedne. Nawet nie wyobrażała sobie, jak biednie może żyć. Mały pokoik
z oknami tuż przy ziemi spełniał funkcję sypialni, kuchni, łazienki i niebawem bawialni.
Starała się wymościć ciepłem ich kącik, żeby nie żałował, że ją wziął bez posagu.


Pierwsze miesiące, jak teraz wspomina, były szczęśliwe. On szedł na budowę, cenili go jako fachowca. Ona gotowała, trochę poznawała miasto, które, mimo że niewielkie, swym hałasem przerażało, i czekała. Z czekania mogłaby uzyskać dyplom.

Na świat przyszła Małgosia. Tuż po urodzeniu wiedziała, że coś jest nie tak. Powiedzieli jej tylko, że dziecko ma cztery punkty w skali Apgar. Nie miała pojęcia, co to znaczy.
Była słaba, Jan przyszedł do szpitala pijany. To z radości, tłumaczyła sobie, jak zobaczy dziecko, będzie inaczej. Będą razem się nim zajmowali, wszystko będzie tak, jak sobie wymarzyła. Bo to właściwie ona sobie wymarzyła. Nawet nie zauważyła, że jego marzenia wcale nie krążą wokół kołyski, którą podarowała im siostra Jana po zmarłym synku.
Czyżby ta kołyska była początkiem nieszczęść?

Marię po tygodniu wypisano ze szpitala. Małgosia była za słaba, aby mogła ją ze sobą zabrać. Powiedzieli, że Małgosia ma porażenie mózgowe. Przeżyje, ale nie wiadomo, jak będzie się rozwijała umysłowo i fizycznie. To był szok. Urodziła kalekę! Jan jej tego nie wybaczy, nigdy.
Biegała co dzień, aby karmić maleństwo. Mlekiem mogła obdzielić kilka dzieci.
Dobrze, że córeńka jadła. Maria miała ją wciąż pod powiekami. Odnotowywała każdą zmianę, każdy grymas twarzyczki. Pamięta pierwszy uśmiech małej. Popłakała się ze szczęścia. Byli oboje, Jan też się cieszył. Przytulił malutką na rękach i Maria przestała się bać.

Jakże się jednak myliła!
Kiedy dziecko zamieszkało w ich maleńkim pokoiku, Jan miał jakby mniej przestrzeni.
Wracał coraz później, tłumacząc się pracą. Tylko pieniędzy było coraz mniej. Nawet mniej, niż kiedy wracał do domu wcześniej. Ale wszystko pozornie było jak dotychczas.
Całował ją, wychodząc do pracy, wracając też przytulił. Co dzień z coraz większym niepokojem wyczuwała zapach alkoholu .
Nic nie mówiła, wręcz współczuła mu, że to przez to, że Małgosia powinna już siadać, a tylko leży, że nie może pochwalić się córką przed siostrą. Starała się być taka jak zawsze: miła, kochana. Jak mawiał: taka moja mięciutka Marysia.
Czas przyniósł trochę pozytywnych zmian. Małgosia zaczynała siadać, nawet jakieś dźwięki wydobywały się z jej wiecznie oślinionych ust. Lekarz też uspokajał, że jeszcze jest szansa, tylko trzeba dziecku poświęcać więcej czasu. To było niesprawiedliwe, myślała Maria, już więcej czasu się nie da. Jest przy małej cały czas. A rehabilitacja ? Spróbuje.

Dzisiaj może powiedzieć, że spróbowała. Spróbowała wszystkiego, co było w zasięgu jej możliwości.
Jan oddalał się coraz bardziej, już tylko noce iskrzyły, dnie były zimne i beznamiętne.
Coraz częściej przychodził pijany i to tak, że zwalał się na łóżko i zasypiał twardym pijackim snem. Ale ważne, że nie bił, nie krzyczał.
W dniu, kiedy mu powiedziała, że znów jest w ciąży, stracił pracę i zainteresowanie rodziną. Wtedy zaczęła płakać. Nie to, że się raz rozpłakała. Płakała prawie codziennie.
Kiedy urodził się Jasiek, radość była ogromna. Był zdrowiusieńki, taki śliczny. Jan nie odrywał od niego wzroku. Wtedy postanowił pojechać do pracy do Irlandii.
Bała się. Miała jakieś przeświadczenie, że już go nie zobaczy.

cdnn <img>
Ostatnio zmieniony czw 13 lis, 2008 przez Irena, łącznie zmieniany 1 raz.
" siła pióra leży w pokorze do własnego słowa"- Mithril
Tomasz Kowalczyk

Post autor: Tomasz Kowalczyk »

[quote=""Irena""]On był gościem weselnym, a ona kucharką na uroczystości. [/quote]
Wydaje mi się, że przed "a" nie powinno być przecinka.
[quote=""Irena""]Miał już nie źle w czubie,[/quote]
"Nieźle" piszemy łącznie.
[quote=""Irena""]Teraz dopiero poznała, co znaczy słowo tęsknota[/quote]
Na pewno usunąłbym "słowo". A może: "co oznacza tęsknota"?
[quote=""Irena""]Napisał widokówkę, którą jak talizman trzymała w pudełku swoich skarbów. [/quote]
"w pudełku ze (swoimi) skarbami"?
[quote=""Irena""]że dziecko ma cztery punkty w skali Apgara. [/quote]
"w skali Apgar".
[quote=""Irena""]Nawet nie zauważyła, że jego marzenia
wcale nie krążą nad kołyską, [/quote]
"wokół kołyski".
[quote=""Irena""]że już go nie zobaczy. [/quote]
"że go więcej nie zobaczy"...

Ale Małgosia wyzdrowieje, prawda? Zrób coś, jako Autorka wszystko możesz, jakieś cudowne zioła, uzdrowienie...

Pozdrawiam

Tomek
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Tomasz Kowalczyk, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Irena
Posty: 5444
Rejestracja: pt 26 wrz, 2008
Lokalizacja: Wielkopolska

Post autor: Irena »

Wdzięczna jestem Tomku za korektę.
Wiesz, tak sobie myślę,że człowiek właściwie pragnie władzy w jakimś tam ograniczonym zakresie. A kiedy ją ma , chociażby w kreowaniu losów swoich bohaterów, to ma problem.... <img> ciąg dalszy niewatpliwie nastąpi <img>


Serdecznie.....Ir
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Irena, łącznie zmieniany 1 raz.
" siła pióra leży w pokorze do własnego słowa"- Mithril
Awatar użytkownika
Mariusz
Posty: 3238
Rejestracja: wt 30 wrz, 2008
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post autor: Mariusz »

Czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg.
Dziękuję za..... to, że piszesz.
Pozdrawiam serdecznie. :-D
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mariusz, łącznie zmieniany 1 raz.
każdy komentarz uczy
Awatar użytkownika
Irena
Posty: 5444
Rejestracja: pt 26 wrz, 2008
Lokalizacja: Wielkopolska

Post autor: Irena »

[quote=""Mariusz""]Dziękuję za..... to, że piszesz. [/quote]

Miło słyszeć takie słowa. Ciąg dalszy niewatpliwie nastąpi...były cztery odcinki i pewnie jeszcze z cztery będą <img>


Serdecznie.....Ir
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Irena, łącznie zmieniany 1 raz.
" siła pióra leży w pokorze do własnego słowa"- Mithril
Awatar użytkownika
Colett
Posty: 3717
Rejestracja: pt 26 wrz, 2008
Lokalizacja: Gdzieś w Małopolsce

Post autor: Colett »

no i wsiąkłam w krótkie formy epickie

:ukłon: za obietnicę dalszego ciągu Ir..bo ja do swoich kawałków nie mam cierpliwości

Ewa
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Colett, łącznie zmieniany 1 raz.
Zaskocz mnie, zaintryguj, zainspiruj
a wtedy - kto wie - może powiem Ci kim jestem...