Pedagogiczne wkręcanie nosa w imadło

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Owsianko
Posty: 393
Rejestracja: pt 20 lut, 2009
Lokalizacja: BYDGOSZCZ
Kontakt:

Post autor: Owsianko »

Rodzice, szkoła, otoczenie, wszyscy ludzie w mniejszym lub większym stopniu kształtują nasz charakter, nasze wewnętrzne „ja”. Chłoniemy świat, a proces ten trwa non stop: mama odziedziczyła te przekonania po swojej mamie, ta od swojej i w ten sposób dochodzimy do biblijnych początków tego łańcuszka.Żyjemy w kłamstwie, w obłudzie, w masce dopasowanej do okoliczności, do sytuacji, do roli, w której jesteśmy. Jesteśmy surowi, apodyktyczni, wymagający. Milczymy, gdy rozmawiamy ze swoimi dziećmi. Wydajemy się sobie ważni, mądrzy, niezastąpieni. Wtłaczamy im do zdezorientowanych głów nasze kompleksy, lęki, obawy wyniesione ze swojego dzieciństwa, wciskamy w nich zabobony, którymi faszerowali nas wujowie, mamy, tatusiowie i kumple z podwórka.

A dziecko widzi i słyszy. Jest w tym początkowym okresie dorastania, kształtowania się psychiki, zapatrzone w rodziców jak w obraz. Bezkrytycznie przyswaja ich słowa, gesty, wyrażenia i przekonania. Uczy się, nasiąka naszymi banałami i farmazonami, wchłania wszystkie nasze pedagogiczne toksyny, uprzedzania, gusła, którymi zostaliśmy nakarmieni.

*

Jaki jest sens zastanawiania się nad obecną, pedagogiczną mizerią? Szukania powodów zła? Sens jest ogromny, a problem polega na tym, że nasi władcy żadnego zła, żadnej mizerii, w obecnym wychowaniu - nie widzą. Na tym, że nie dostrzegają konieczności dokonania zmian. Zmian, czyli powrotu do niegdysiejszej normalności.

Są dwie „techniki” wychowywania: pierwsza nazywa się normalna, druga - bezstresowa. Wychowanie bezstresowe powinno nazywać się wychowaniem dla świętego spokoju; winno mówić się o nim, że jest fikcyjnym wychowywaniem bez barier. Bez barier, czyli - bez wspólnej rozmowy z dzieckiem, kontaktu z nim, bez ustalenia granic, czego mu nie wolno, a co musi. Winno więc nosić miano wychowywania luzackiego, gdyż nie wzbrania niczego, a pozwala na wszystko. Stosowane jest dla naszej leniwej wygody, dla naszego komfortu. Pełne arbitralnych postanowień, jednostronnych uzgodnień i braku wspólnych kryteriów. Braku zasad. Jednoznacznych określeń prawideł gry.

Wychowanie, kształtowanie charakterów naszych dzieci, to gra. Nie w to, kto kogo pokona, lecz w to, czy uczeń przewyższy mistrza. Nie jesteśmy dla naszych dzieci - przewodnikami po życiu; prawdziwe partnerstwo nie sprowadza się do potakiwania, do zgody na dziecięcą wizję świata. Prawdziwe partnerstwo sprowadza się do tłumaczenia, wyjaśniania, interpretowania dziecku złożoności życia. A także - szacunku, akceptacji i tolerancji dla światopoglądowej odmienności.

Tyle teoria. W praktyce, jesteśmy dla nich, albo dostawcami frajdy, albo - nie znoszącymi sprzeciwu nauczycielami strachu, hipokryzji i alienacji, bo przyszyło nam się zająć hodowlą swoich, lub cudzych dzieci, przekazywaniem nauki o samotnym przebywaniu w nierzeczywistości. Dla świętego spokoju nie reagujemy. Zadowalamy się życiem pozornym. Osobnym trwaniem. Wzajemnym schodzeniem sobie z drogi. Ojciec ma swoje kłopoty, córka, lub syn - też. Stary ma na kłopoty - gazetę, piwo i worek treningowy w postaci oblubienicy, synek, czy córka siedzą w komputerowych grach. Siedzą i milczą. Nie ma między nimi więzi, sympatii, jakiegokolwiek zrozumienia. Jest za to nasilająca się obojętność, agresja i naiwne pytanie: dlaczego mam kumpli, a nie mam przyjaciół?

Jak pokolenie naszych rodziców, zauroczone bezstresowym wychowywaniem, jak generacja naszych poczciwych zgredów, która uwzięła się, by być dla nas nie przewodnikami po życiu, ale PARTNERAMI, kumplami spod śmietnika, totumfackimi niemal, tak i my robimy ze swoimi pociechami to samo. Pozwalamy im na każdy kaprys, a postępujemy tak mówiąc sobie: niech ma lepiej, niż ja, niech mi wkręci nos w imadło, bo inaczej wyrośnie na seryjnego pedofila.

*

Przyczyn obecnego stanu należy poszukiwać w nas. To znaczy - w szkole, w rodzicach, w nieistniejącym domu rodzinnym, w brakujących więziach międzypokoleniowych rodzin. Nauczyciel, ojciec, matka, pokolenie starszych, są to teraz chore, niewykwalifikowane kpy zajęte jojczeniem na sprokurowany przez siebie świat. Na świat pełen nienawiści, podejrzliwości, agresji. Na świat traktowany jako wrogie człowiekowi otoczenie. Otoczenie, od którego TRZEBA się izolować. To my jesteśmy odpowiedzialni za młodzież. Za jej etyczny obraz. To my nie kształcimy w niej zasad tolerancji wobec bliźniego, miłości do ludzi, nie dbamy o uczenie jej współżycia z resztą społeczeństwa, wrażliwości, zrozumienia i szacunku dla innych optymizmu i zaufania, otwartości i alergii na piękno. To my fabrykujemy buble, odpady i duchowe cyborgi zaszczepiając w nowym pokoleniu nasz sceptycyzm i nasze fobie.

W myśl powiedzenia, że po nas choćby potop, wszystkim wszystko zwisa; dzisiejszy nauczyciel nie zajmuje się uczniami, bo uczeń, to tyko dodatek do pensji, rodzice nie zaprzątają sobie głowy problemami syna, czy córki. Szkoła zwala winę na dom, dom, na szkołę, a dzieciak lata po ulicy i szuka frajera do glanowania.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Owsianko, łącznie zmieniany 1 raz.
„Absurd: przekonanie sprzeczne z twoimi poglądami.”
A. Bierce
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

Dziecko jest jak mydło - jeśli się je mocniej ściśnie, wyślizgnie się, jeśli ściska się zbyt słabo - upadnie.
[quote=""Owsianko""]uczeń, to tyko dodatek do pensji[/quote]W zalewie papierologii do upapierowienia uczeń nauczycielowi wręcz przeszkadza w pracy. Zamiast pisać plany, innowacje, programy naprawcze, wnioski, sprawozdania z realizacji, projekty i ewaluacje musi chodzić na lekcje!
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Awatar użytkownika
Jan Stanisław Kiczor
Administrator
Posty: 15130
Rejestracja: wt 27 sty, 2009
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Jan Stanisław Kiczor »

Dużo gorzkiej prawdy wyczytałem. I trudno nawet się nie zgodzić.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Jan Stanisław Kiczor, łącznie zmieniany 1 raz.
Imperare sibi maximum imperium est

„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/