Stanisław Srokowski "Ukraiński kochanek"

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

Stanisław Srokowski, poeta, prozaik, dramaturg i krytyk literacki, urodził się w miejscowości Hnilcze koło Podhajec (ówczesne województwo tarnopolskie) i mimo że opuścił Kresy jako dziecko, wraca do nich w swojej twórczości nader często. Odpowiedzialnie i odważnie dotyka jednej z najboleśniejszych kart historii tej ziemi w swoich wierszach, opowiadaniach i powieściach. W ten nurt wpisuje się także powieść Ukraiński kochanek.

(…) tutaj wszystko jest pomieszane. Niby jasne, wyraźne, ale i pomieszane, skłębione w sobie.*

Akcja toczy się na Pokuciu, w wiosce, jakich wówczas było wiele, wiosce zamieszkiwanej od pokoleń przez rodziny mówiące po polsku, ukraińsku, hebrajsku. Towarzyszymy losom głównej bohaterki Kasi, przyglądamy się jej marzeniom, lękom i pragnieniom naiwnym, gdy ma naście lat, i dojrzałym, gdy jako dorosła kobieta wplątana zostaje przez historię w zawieruchę wojenną. Lwia część tej liczącej pięćset stron książki poświęcona jest opisowi pracowitego, ale zgodnego, niemal sielankowego życia mieszkańców Kresów. Dzięki wspomnieniom matki Kasi, Anny, czytelnik przemierza ulice, place, gmachy tętniącego życiem przedwojennego Lwowa, zagląda do teatru, kafejek i na Uniwersytet, poznaje znakomite, historyczne postacie, tworzące ówczesne elity stolicy zachodniej Ukrainy, odnajduje pokryty patyną klimat życia towarzyskiego, naukowego i kulturalnego tego niezwykłego miasta. Przyjaźń Kasi z Żydówką procentuje opisami Drohobycza i działalności jego znakomitego mieszkańca – Brunona Schulza. Przywołane są obrazki z Kołomyi i Stanisławowa, opisywane barwnie, z detalami, jakby w obawie, by nie zginęły.
Podróże, listy od przyjaciół i krewnych, wspomnienia bohaterów powieści stwarzają okazję do zaprezentowania barwnego, wielokulturowego obrazu Kresów, zamieszkiwanego głównie przez Polaków, Ukraińców i Żydów, ale z domieszką krwi Bojków, Łemków, Hucułów, Rumunów, Czechów, Słowaków, Węgrów, Tatarów, Ormian, Greków, Karaimów, Turków, Niemców, Rusinów, Wołochów. Największy tygiel narodowościowy Europy, który – jak mocno podkreśla autor – istniejący od sześciuset lat właśnie odchodzi w przeszłość. Na jak przegniłych fundamentach fałszywej symbiozy tkwiący, miała pokazać II wojna światowa.

Wtikajty Lachy z Ukrainy! To nasza zemla!

Znający wcześniejszą twórczość Srokowskiego czytelnik „Ukraińskiego kochanka” czeka na nieuchronność zdarzeń, do której jest powoli przygotowywany. Niejako wstępem do nich stają się opisy wielkiego głodu na Ukrainie sowieckiej. Autor nie szczędzi czytelnikowi drastycznych opowieści, ukazując ludzką nienawiść i zezwierzęcenie.
Bohaterka ma przyjaciół wśród Żydów, Karaimów i Ukraińców. Z napięciem śledzimy ich tragicznie splątane losy w latach okupacji sowieckiej, potem wojny z Niemcami i terroru band UPA. Wojna pozbawia jednych majątków, rodzin, życia, drugich – honoru i godności. Wojna to sprawdzian przynależności narodowej, lojalności wobec wyznawanych dotąd wartości i idei, to weryfikacja człowieczeństwa. Szlachetne czyny przeciwstawiają się zdradzie. Zadawniona nienawiść wplątana w politykę i religię przybiera realne kształty wrogiego Polakom ukraińskiego nacjonalizmu. Autor i tu nie wzdraga się przed przytaczaniem makabrycznych faktów i opisów okrutnych tortur w myśl zasady włożonej w usta jednego z bohaterów: „Wiedzieć, przede wszystkim wiedzieć”.
Mimo to, mimo całego zła szerzącego się naokoło, obok zdziczenia ludzkiej natury i przykładów barbarzyństwa, pojawia się dobro i heroizm, szlachetność i ofiarność. Sporo miejsca autor poświęca miłości i jej niszczącej z jednej, a budującej z drugiej strony sile, miłości w różnym wymiarze. Miłość do ojczyzny, do mężczyzny życia, miłość nieodwzajemniona prowadząca do obłędu, miłość do wroga narodu, miłość silniejsza niż czas. Miłość do drugiego człowieka. W polskich domach ukrywani są Żydzi, pielęgnowani rosyjscsdy żołnierze, a mąż Kasi, Mitia, przeprowadza ludzi przez granicę.
To właśnie Mitia poddany zostanie najcięższej próbie. Kaptowany przez UPA dla sprawy samostijnej Ukrainy , której idei nie rozumie, ożeniony z Polką, staje na rozdrożu wobec danego mu przez ukraińskich „współbraci” makabrycznego ultimatum. I to on płaci najwyższą cenę.

Musimy pamiętać każdy ich krok, by się później nie wyparli tego ludobójstwa przed światem. By nie kłamali.

Srokowski nie ucieka od żadnego, nawet niewygodnego tematu. Rzetelność to największy atut książki. Autor przybliża czytelnikowi Kresy z ich całą wielokulturowością i barwnością, niepowtarzalnym klimatem. W dialogach pojawiają się języki ukraiński i rosyjski, całkowicie przez czytelnika zrozumiałe, jakby dla podkreślenia bliskości narodów. Sporo miejsca zajmują opisy strojów ludowych, obrzędów, rytuałów i tradycyjnych zwyczajów. Przytaczane są pieśni.
Słabszą stronę książki dostrzegam w rysie psychologicznym bohaterów, po którym autor prześlizguje się, nie docierając do głębszych pokładów. Matka Kasi, Anna, egzaltowana i tęskniąca za światem pełnym blichtru i przepychu oraz ojciec Kasi praktyczny, pracowity przypominają nieco państwo Niechciców z powieści Marii Dąbrowskiej. Piękny język powieści często razi nienaturalnością w dialogach. Książkę warto jednak przeczytać - dla pytań o sens działania pojedynczego człowieka wplątanego w wielką historię, pytań o potęgę uczuć, o prawdę, o pamięć. W usta księdza autor włożył następujące memento: „(…) nie możemy się cofnąć i stchórzyć przed prawdą. Nie możemy utracić ducha. Prawda bywa bolesna i gorzka, jednak nie wolno przed nią uciekać, nawet, gdy jest najczarniejsza. Bo tylko wtedy, gdy wiemy, jaka ona jest, możemy się z nią uporać. Bo inaczej załamiemy się, pogrążymy w rozpaczy i nie przygotujemy do życia następnych pokoleń. (…) Poza prawdą istnieje tylko świat obłudy, cynizmu i zła.”


*Cytaty pochodzą z powieści „Ukraiński kochanek”.


Srokowski Stanisław, Ukraiński kochanek. Wyd. ARCANA, Kraków 2009.
Ostatnio zmieniony śr 16 lut, 2011 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Awatar użytkownika
Jan Stanisław Kiczor
Administrator
Posty: 15130
Rejestracja: wt 27 sty, 2009
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Jan Stanisław Kiczor »

Tak piękne opracowanie Emde docenić należy. Serdecznie dziękuję. Ale gdyby było komuś mało, to polecam:

http://srokowski.art.pl/
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Jan Stanisław Kiczor, łącznie zmieniany 1 raz.
Imperare sibi maximum imperium est

„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/