ROZWAŻANIA PRZY ZAKREŚLANIU KÓŁECZEK

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Ryszard
Posty: 201
Rejestracja: śr 24 wrz, 2008
Lokalizacja: na Podkarpaciu
Kontakt:

Post autor: Ryszard »

Coraz bardziej zniechęcony i rozżalony zastanawiam się czasem nad odwiecznym ( ? ) prawem kółeczek, czyli paranoicznych powrotów do tego, od czego z wielkim wysiłkiem się uciekło. Jak to się dzieje, że mimo, iż każde prawie pokolenie , pragnąc największego dobra dla swych dzieci, ofiaruje im skarb swoich doświadczeń i przemyśleń, nadal trwa niekończący się chocholi taniec indolencji ? Wydaje się niekiedy, że nikomu na nic całe to dobro zasad i wzorów postępowania ,wypracowanych w pocie czoła przez naszych przodków się nie przydaje i kolejni naiwni tracą życie na odkrywaniu odkrytych Ameryk i wyważaniu dawno pootwieranych drzwi. Oczywiście w niektórych przypadkach ta nieufność ( czy niedouczenie?) wobec dobrych rad pradziadów jest „motorem postępu”, ale tylko w niektórych. Dosłownie w paru dziedzinach, głównie technicznych, ma to sens, w innych , daleko ważniejszych ,powoduje ewidentny regres. Często, to co bywa dumnym , oczywistym i bezkompromisowym hasłem wypisywanym na sztandarach społecznego postępu, co bywa mottem działania ku wspólnemu dobru, z czasem blaknie stając się wreszcie zabawnym sloganem. Kabaretową „szutką”. Przykładów jest aż nadto wiele. Przypomnijmy chociażby słynne( i ,o dziwo, prawdziwe) stwierdzenie Lenina, iż „Państwo policyjne , to takie państwo, w którym policjant zarabia więcej niż nauczyciel”. Tym zdaniem walczono z carską ochraną , po czym, po przewrocie, zwanym - wielką rewolucją, dysproporcja między płacami nauczycieli a milicjantów - jeszcze bardziej wzrosła. Kolejna opozycja zwracała więc uwagę społeczną na ten szczególnie żenujący przykład „socjalistycznej zgodności teorii z praktyką” i głosiła powrót do normalności, kiedy tylko obali nieludzki ustrój. Z Bożą pomocą obaliła. I co? A no nic. Nauczyciel nadal zarabia mniej niż policjant, chociaż to, jakie będą Rzeczypospolite nie od policjanta, a właśnie od nauczyciela zależy...Podobnie jest z lecznictwem, sądownictwem, systemem emerytalnym, podatkowym, opieką nad niepełnosprawnymi, w różnym tego słowa znaczeniu...i tak dalej, i tak dalej...Nie wspominając już o podstawie sprawiedliwości, głoszącej że każda wina wymaga kary, jeśli społeczeństwo ma nie ulec deformacji...
Tomy napisano na te tematy. I co? „Nico”- jak mawia mój wnuczek. To co oczywiste i nieodzowne jest (już do znudzenia) nadal tylko pobożnym życzeniem i odgrzewaną co jakiś czas „ przedwyborczą kiełbasą”. Jajogłowi drapią się uczenie w rzedniejące czupryny i wskazują ,jak zawsze, „na obiektywne trudności” w kolejnych rozprawach naukowych, które przynoszą im habilitacje. Ich asystenci i nie tylko oni,( oj nie tylko), skrobią coś w kajecikach i robią profesjonalne ( bo jakże by inaczej:) badania ...

Czasem sobie myślę, że może też i właśnie o owe kajeciki chodzi...?... Przecież od Rosjan razem z "prelem" dostaliśmy w prezencie urzędasa. Ta święta krowa socjalizmu nic nie robiła tylko urzędowała. Wręcz zaciekle urzędowała! Przekładała bardzo ważne papierki, przybijała nie mniej ważne pieczątki, podejmowała niezwykle istotne decyzje. Wytykała wytyczne, nakazywała, przykazywała, dokazywała. Słowem przeszkadzała jak tylko mogła żyć wszystkim innym współwięźniom, zwanym umownie obywatelami. Urzędas był skałą socjalizmu, jego rzeczywistym fundamentem. Świat dzielił się wtedy na towarzyszy, czyli –towarzystwo wzajemnej adoracji, obywateli, głównie właśnie urzędasów wykonujących ( w prysiudach !) zalecenia towarzystwa, i na „wych” – cokolwiek by to nie oznaczało.( Towarzysz Gomułka często rozpoczynał swoje monologi od inwokacji - Towarzysze , obywatele i wy...) Z tym ,że rotacja pieniądza była zwykle odwrotna w tej hierarchii... Zresztą , urzędas otrzymywał pieniążki od „wych” i od „onych”. I żyło mu się jak u Pana Boga za piecem, no bo i w końcu o to najbardziej mu chodziło. Zastanawiam się teraz, czy niegdysiejszy dyspozycyjny urzędas to czasem nie dzisiejszy „wykształciuch”? Czy to nie ta sama kasta pół, czy nawet ćwierć inteligentów, której dewizą jest „Im gorzej innym, tym mnie lepiej”?
Nie wiem...Pewnym jest jednak , że to jedno z kółeczek prawdziwej olimpiady draństwa i głupoty, które teraz z niesmakiem kreślę nie tylko na papierze, czekając- na prawdziwego urzędnika, / niekoniecznie takiego jak hrabia Agenor Gołuchowski, który będzie „pełnił urząd”- nade wszystko - pro publico bono...Lecz wiem już jednak, że to raczej jedynie romantyczna ułuda... ?
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Ryszard, łącznie zmieniany 1 raz.
Rozdaję potrzebującym ( Chcesz - bierz ). Sporadycznie zabieram bogaczom.
Nie komentuję i nie wymuszam komentowania.
Janosik dla ubogich :)