Wojciech Mann Rock Mann czyli jak nie zostałem saksofonistą

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

Wojciech Mann „Rock Mann, czyli jak nie zostałem saksofonistą”


Z twardej, kolorowej okładki uśmiecha się do mnie jeden z moich ulubionych dziennikarzy muzycznych, obdarowany specyficznym poczuciem humoru, znanym widzom i słuchaczom z rozlicznych programów. Nikt, tak jak on, nie potrafi np. zaprezentować banalnej, jak by się mogło wydawać, informacji o pogodzie. To pan Wojciech Mann, inteligentny, dowcipny, ironiczny – jak jego książka „Rock Mann, czyli jak nie zostałem saksofonistą”.

Zanim pojawiła się w szerokim obiegu czytelniczym, już stała się bestsellerem. Nazwisko autora podziałało niczym magnes.

Doświadczenie i wiedza Manna, jego wkład w rozwój rynku muzycznego, organizowanie i współorganizowanie wielu przedsięwzięć artystycznych, w końcu – kształtowanie muzycznego gustu daje autorowi prawo do bycia w tej dziedzinie autorytetem. Wobec czytelnika pozostaje tylko niczego nienarzucającym autorem wspomnień, które z jego punktu widzenia są na tyle ciekawe, by poznało je szersze grono odbiorców.

Dwóch bardzo znanych instrumentalistów jazzowych z USA, których nazwiska na wszelki wypadek pominę, poruszyło bardzo delikatny temat. Siedząc w lobby hotelu Europejskiego pytali mnie dyskretnie, gdzie tu można dostać „coke”. Jako chłopiec młody, prostolinijny, o jasnym spojrzeniu, nawet nie podejrzewałem, że pytają o coś innego niż o coca-colę.*

Dziś kuriozalne sytuacje, jak wyżej opisana, w których artysta z wypasionego Zachodu stykał się z siermiężną rzeczywistością Wschodu, podane lekko i z humorem, zapewne rozśmieszą niejednego czytelnika. Odarte z zabawności zmuszają do refleksji – jakże szare i smutne to były czasy dla mieszkańców nadwiślanego kraju. Doskonale pamiętam szpilkowy gramofon (Bambino 3) i pocztówki dźwiękowe. Nawet obciążanie niesfornej igły monetą dziesięciozłotową znam z autopsji. Żałuję, że nikt mnie wcześniej nie uświadomił, do czego służyć może tłuszcz spożywczy, a m.in. takie ciekawostki Mann z lubością kolekcjonera wyciąga ku uciesze gawiedzi.

Każdy, kto w jakiś tajemniczy sposób zdołał zapewnić sobie dostęp do zachodnich płyt z muzyką rozrywkową, był obiektem mojego podziwu i uwielbienia.

W socjalistycznej rzeczywistości muzyka narzucana przez rodzime audycje radiowe daleka była od rockandrollowego klimatu serwowanego przez zachodnie stacje, z których palmę pierwszeństwa w Polsce dzierżyło szumiące Radio Luxembourg. – Tam rozciągał się ocean muzyki, o jakiej marzyłem – nie tylko on.

„Rock Mann…” to pamiętnik naszpikowany anegdotami. Autor, delikatnie kamuflując wielkość inwencji własnej, opowiada o zdobywaniu cudem płyt, o tworzeniu niemal od zera muzycznej prasy, Radia Kolor i o tym, jak ze strefy marzeń wyłaniały się i nabierały realnych kształtów kosmiczne w owym czasie projekty – koncerty takich tuzów jak The Rolling Stones. Najciekawszym wspomnieniem jest wg mnie opowiastka o naprędce zorganizowanej prywatce z udziałem członków zespołu The Animals. Ale przede wszystkim jest to książka o wielkiej miłości do muzyki.


Autor wspomina swoich współpracowników, podobnych mu wielbicieli dobrej muzyki, którzy chcieli zmieniać świat (muzyczny też), opowiada także o tych, którzy nowemu rzucali po cenzorsku kłody pod nogi, ale odpuszcza po chrześcijańsku pławienie się w zemście.


Książka wydana jest bardzo starannie. Zdobi ją wiele fotografii. Dodatkowy plus stanowi zamieszczenie przez autora „list osobistych”, rankingu pięciu „naj” (subiektywnie najlepszych albo najgorszych np. filmów muzycznych).


Książki nie czytałam, książkę czytał mi autor swoim niskim, nosowym głosem, z którym jestem oswojona od dzieciństwa. Przeczytał szybko, zbyt szybko. Pozostał niedosyt. Ta fascynująca lektura zawodzi przede wszystkich tych czytelników, którzy oczekiwali pikantnych szczegółów lub sensacji rodem z polskiej sceny muzycznej. Ale kto zna Wojciecha Manna, ten wie, że to dalekie od jego eleganckiej powściągliwości i dystansu wobec rzeczywistości.




* Wszystkie cytaty pochodzą z książki Wojciecha Manna „Rock Mann, czyli jak nie zostałem saksofonistą”


ISBN: 978-83-240-1459-0
Rok wydania: 2010
Wydawnictwo: Znak
Oprawa twarda
Ilość stron: 220
Format: 165×215
Cena detaliczna: 39,90 zł
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde