Wieczory. Jeden za drugim.
: pt 23 wrz, 2011
Codziennie jest tak samo. Czekanie
jak przeciągnięta struna do granic
światłoczułości; a gdy noc
puszcza soki, darmo
po najlepszą część ciebie sięgam
przez zamglenia, które zastygają monolitem
pod pięściami.
Wstęp wzbroniony.
Przeliczam dystans na procenty,
promile, prędkość dźwięku. Łamię palce
o wiatrołap zatrzaśnięty
za szpalerem ze szkła
nie ma niszy.
____________________
Glo.
jak przeciągnięta struna do granic
światłoczułości; a gdy noc
puszcza soki, darmo
po najlepszą część ciebie sięgam
przez zamglenia, które zastygają monolitem
pod pięściami.
Wstęp wzbroniony.
Przeliczam dystans na procenty,
promile, prędkość dźwięku. Łamię palce
o wiatrołap zatrzaśnięty
za szpalerem ze szkła
nie ma niszy.
____________________
Glo.