Tercyna, trójwiersz

Słowo o literaturze

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Jan Stanisław Kiczor
Administrator
Posty: 15130
Rejestracja: wt 27 sty, 2009
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Jan Stanisław Kiczor »

Trójwiersz - zwrotka, w której występują trzy wersy, a także trójwersowy fragment większego utworu.

Szczególnym przypadkiem trójwiersza jest tercyna (z wł. terza rima). W tercynie oprócz liczby wersów określony jest schemat rymów: aba, przy czym przyjmuje się, że rym b pojawia się w następnej strofie w układzie bcb, zaś na samym końcu utworu występuje jeden luźny wers lub dwa wersy z rymem w układzie c(c). Schemat rymowania poszczególnych wersów przedstawia się tak: aba bcb cdc ded efe f(f). Za twórcę tercyny uchodzi Dante Alighieri, który użył jej w Boskiej Komedii.

Przykłady wierszy pisanych tercyną:

Wczesny egzemplarz wiersza napisanego tego rodzaju układem znajdziemy już u Jana z Czarnolasu:

Psalm 15


Kto będzie w Twoim mieszkaniu przebywał?
Kto będzie Twego pałacu świętego,
Wieczny mój Boże, wesela zażywał?

Człowiek niewinny, człowiek uprzejmego
Serca, który sprawiedliwość miłuje,
Który nie mówi słowa fałszywego,

Który bliźniego swego nie szacuje,
Nie szuka z cudzą szkodą swej korzyści,
Przeciw obmowcom sąsiada ratuje,

Ma niepobożne ludzi w nienawiści,
Dobrym, gdzie może, pomocy dodawa,
A co przyrzecze, by naciężej - ziści;

Pieniędzy w lichwę nikomu nie dawa,
Nie bierze darów przeciw niewinnemu:
Kto się tak rządzi, kto przy tym zostawa,

Śmiele niech ufa pokojowi swemu.


Jan Kochanowski


W klasycznym przekładzie Boskiej Komedii danym przez Porębowicza wygląda ona tak:

Ta smutna struga brzeg podmywa szary,
Jadem siejący i w bagno rozwlekły,
Styksem nazwane; gdym w te zakamary

Rzucił spojrzenie, ujrzałem ociekły
Błotem ogromnym lud z nagimi ciały
I z twarzą srogą, jakby z gniewu wściekły.

Już nie rękoma na się uderzały
Duchy: nogami i piersią, i głową;
Zębami siebie darły na kawały.

Tu dobry Mistrz mój rzecze do mnie: ,,Owo
Ci których w świecie złość przemogła licha;
I to wiedz pewnie, że tam, pod osnową

Mokradła, równie mnóstwo ludu wzdycha;
Gdziekolwiek okiem rzucisz po przestrzeni,
Poznasz po bańkach, które nurt wypycha,

Brnąc jęczą: ?Smutkiem byliśmy karmieni
Na lubym świecie, który się weseli
W słońcu; gnuśnym dymy napełnieni,

Więc smutek żre nas w tej błotnej topieli!? -
Tak odzywają się w bagnie bełkotem,
Co zajękliwie pluska im z gardzieli.¨

Okrążyliśmy moczar wokół potem,
Z prawej dół mając, a z lewej wybrzeże,
I poglądali na cieknących błotem,

Ażeśmy przyszli pod jakowąś wieżę.


Pieśń VII, 106-130, tłum. Edward Porębowicz

Ten sam ustęp w bardziej współczesnym oddaniu autorstwa Agnieszki Kuciak brzmi następująco:

Wpływał tam w bagno, co się Styksem mieni,
ten smutny strumyk, który nieznużony
biegł pod złe brzegi szare od kamieni.

I tam, uważnie patrząc w różne strony,
ujrzałem w bagnie lud zbłocony cały,
nagi i jakby bardzo urażony.

Nie samą ręką już się uderzały
cienie, lecz nogą, piersią oraz głową,
zębami siebie darły na kawały.

,,Synu, już widzisz - zaczął mistrz na nowo -
tych, których siły gniewu zwyciężają,
poza tym chcę, byś wierzył mi na słowo,

że tam pod wodą ludzie oddychają
i czynią bulgot, o którym w tej chwili
zapewne oczy ci opowiadają.

Tkwiąc w błocie mówią: ?Smutni żeśmy byli
w wesołym słońcu i śród słodkiej woni,
w dymie acedii serca uwędzili,

teraz smucimy się śród czarnej toni?.
Taki to hymn wciąż szemrze im w gardzieli,
bo całych słów nie wymawiają oni".

Tak wędrujemy śród brudnej topieli,
dół mając z prawej, z lewej zaś wybrzeże,
patrząc na tych, co w bagnie tym siedzieli:

aż dostaliśmy się pod jakąś wieżę.


Pieśń VII, 106-130, tłum. Agnieszka Kuciak


Tercyna zastosowana w wierszu współczesnym brzmi natomiast w wykonaniu Jacka Dehnela tak:

Rysunek piórkiem, arkusz papieru, ołówek.
Powóz lakierowany na czarno, w nim lalki,
u ich pantofli zgięty we czworo półgłówek

bije niskie pokłony. Upał. Zapach kalki
i ługowanych podłóg. Mucha, gdzieś zamknięta
między dwiema szybami, nie przerywa walki

ze stwardniałym w dwie tafle powietrzem. Tusz. Zmięta
kartka, druga. Duchota. Po dziedzińcu gonią
chłopcy w szkolnych mundurkach, w rowach pachnie mięta

i zgnilizna. Niedługo się zacznie: kolonie,
dzikość letnich ogrodów, sukienki dziewczynek,
odsłonięte kolana, kiwające dłonie.

Przysnął, na chwilę. Widzi miasto w czerni, rynek,
krew na chodnikach, ogień, pocisk w czaszce, ludzi.
Budzi się, lecz nie w strachu. ?Zatem odpoczynek? -

myśli. Coś go ukoi, wreszcie go wystudzi.
Ale i ten sen znika. Jest ogień i wrzask,
pocisk już wyszedł z lufy. I znowu się budzi.

Dalej jest tusz i grafit. A pod nimi blask.


(Jacek Dehnel, Czerwiec)








wg: Poewiki
Imperare sibi maximum imperium est

„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/