Vilanella i "rondelki"

Słowo o literaturze

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Jan Stanisław Kiczor
Administrator
Posty: 15130
Rejestracja: wt 27 sty, 2009
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Jan Stanisław Kiczor »

Vilanella i "rondelki"

Słysząc nazwę villanelle, niemal bezwiednie spodziewamy się jakiejś elegancji formalnej i tanecznej gracji ? bez wątpienia dobra vilanella dotrzymuje takiej obietnicy (z nawiązką). Tymczasem obietnica zawiera się w samym brzmieniu nazwy, niekoniecznie zaś w jej etymologii i historycznym pochodzeniu, skoro dworny termin wywodzi się od włoskiego słowa villano (wieśniak). Zamierzchłe początki vilanelli były bowiem włoskie, jarmarczne, sielankowe, chłopskie ? formę zdecydowanie przejęła pod koniec XVI wieku Francja (w osobie Jeana Passerata [1534?1602], który uporządkował rzeczony wiersz raz na zawsze). Natomiast najmocniejsze vilanelle ubiegłego stulecia napisane zostały po angielsku. Oto klasyczny utwór Dylana Thomasa:

Do not go gentle into that good night,
Old age should burn and rave at close of day;
Rage, rage against the dying of the light.

Though wise men at their end know dark is right,
Because their words had forked no lightning they
Do not go gentle into that good night.

Good men, the last wave by, crying how bright
Their frail deeds might have danced in a green bay,
Rage, rage against the dying of the light.

Wild men who caught and sang the sun in flight,
And learn, too late, they grieved it on its way,
Do not go gentle into that good night.

Grave men, near death, who see with blinding sight
Blind eyes could blaze like meteors and be gay,
Rage, rage against the dying of the light.

And you, my father, there on the sad height,
Curse, bless, me now with your fierce tears, I pray.
Do not go gentle into that good night.
Rage, rage against the dying of the light.

A1
b
A2

a
b
A1

a
b
A2

a
b
A1

a
b
A2

a
b
A1
A2

Na pierwszy rzut oka "łańcuch DNA" vilanelli (A1bA2 // abA1, etc.) może się wydać dość pokrętny. Spójrzmy jednak na powyższy przykład: sześć zwrotek (dziewiętnaście wersów ? w pięciu tercetach i finalnym czterowierszu), a całość rymowana ściśle, prosto i bezlitośnie, jako że w całym utworze mamy jedynie dwa rymy: a i b!
Jednak nie możemy właściwie zapisać schematu vilanelli aba aba aba aba aba abaa, ponieważ pierwszy i trzeci wers pierwszej zwrotki trzeba powtórzyć w stałych punktach (naprzemiennie na końcach tercetów) jako refren (A1, A2) ? najlepiej oba w całości (jak powyżej, u Dylana Thomasa), albo przynajmniej w klauzulach (końcówki wersów A1 i A2; jak poniżej, u Elizabeth Bishop, w A2).
A1 powraca więc w wersach 6, 12 i 18; A2 w 9, 15 i 19 (zarysowuje się możliwość operacji typu Ctrl-c, Ctrl-v). Wersy 4, 7, 10, 13, 16 rymują się z A1 i A2, ale są niepowtarzalne, tak samo jak cała seria b, czyli wersy 2, 5, 8, 11, 14, 17.

Zatem na pierwszy rzut oka "łańcuch DNA" vilanelli może się wydać dość pokrętny, ale przy bliższych oględzinach uderza lekkość efektu całej tej konstrukcji ? owe dwa aspekty, prostota i trudność, wyznaczają paradoksalną naturę formy i przesądzają o jej bardzo szerokiej skali tematycznej: vilanella może w zupełności zdać się na przyjemnie melodyjną nieważkość (nawiązując do swoich sielskich początków), potrafi też udźwignąć treść niemal przygniatająco ważką, gdyż drobny ścieg rymów i refren zawsze będą działały odciążająco, przybliżając wiersz do piosenki.
Ustawiony niewątpliwie in extremis wiersz Thomasa "Do not go gentle into that good night", John Cale (ex-Velvet Underground) wykonuje bardzo tanecznie, w rytmie walca (płyta Words for the Dying). Przeczytajmy teraz "One Art", "morderczą" vilanellę Elizabeth Bishop (polska wersja w stosunkowo mało kongenialnym przekładzie Stanisława Barańczaka):

The art of losing isn't hard to master;
so many things seem filled with the intent
to be lost that their loss is no disaster.

Lose something every day. Accept the fluster
of lost door keys, the hour badly spent.
The art of losing isn't hard to master.

Then practice losing farther, losing faster:
places, and names, and where it was you meant
to travel. None of these will bring disaster.

I lost my mother's watch. And look! my last, or
next-to-last, of three loved houses went.
The art of losing isn't hard to master.

I lost two cities, lovely ones. And, vaster,
some realms I owned, two rivers, a continent.
I miss them, but it wasn't a disaster.

? Even losing you (the joking voice, a gesture
I love) I shan't have lied. It's evident
the art of losing isn't hard to master
though it may look like (Write it!) like disaster.


W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy;
tak wiele rzeczy budzi w nas zaraz przeczucie
straty, że kiedy się je traci ? nie ma sprawy.

Trać co dzień coś nowego. Przyjmuj bez obawy
straconą szansę, upływ chwil, zgubione klucze.
W sztuce tracenia nie jest trudno dojść do wprawy.

Trać rozleglej, trać szybciej, ćwicz ? wejdzie ci w nawyk
utrata miejsc, nazw, schronień, dokąd chciałeś uciec
lub chociażby się wybrać. Praktykuj te sprawy.

Przepadł mi gdzieś zegarek po matce. Jaskrawy
blask dawnych domów? Dzisiaj ? blady cień, ukłucie
w sercu. W sztuce tracenia łatwo dojść do wprawy.

Straciłam dwa najdroższe miasta ? ba, dzierżawy
ogromniejsze: dwie rzeki, kontynent. Nie wrócę
do nich już nigdy, ale trudno. Nie ma sprawy.

Nawet gdy stracę ciebie (ten gest, śmiech chropawy,
który kocham), nie będzie w tym kłamstwa. Tak, w sztuce
tracenia nie jest wcale trudno dojść do wprawy;
tak, straty to nie takie znów (Pisz!) straszne sprawy.


Jak zabrać się do pisania villanelle? Najtrudniejszy jest pierwszy krok: vilanella to przede wszystkim wyniosły punkt widokowy pierwszej zwrotki, a potem skok w przepaść (i niech to będzie skok typu bungy).
Trzeba koniecznie napisać pierwszy tercet z mocnymi A1 i A2 (one muszą powracać, a ponadto ciągną na rymie pięć pozostałych a), pamiętając, że drugi wers (b) pociąga za sobą pięć całkiem innych b.
Nasuwa się tu natychmiast bardzo prosty, gramatycznie zrymowany lament: "Zero pieniędzy na koncie" (A1). "Przegrywam na każdym froncie" (A2). Ale jak ma wyglądać wers b?



Rondelek

Refren, kameralny wdzięk, taneczność, dwa rymy ab i śpiewność charakteryzują też "rondelki", które w zasadzie są wewnętrzną sprawą Francji (choć rondel alias rondet, oraz rondo napotykamy w twórczości naszych neoromantyków, takich jak Miriam, Józef Ruffer, Jerzy Żuławski).
Rondel (rondel) jest średniowieczny, rondo (rondeau) to nowożytna postać rondla. Rondel Guillaume'a de Machaut (ok. 1300?1377) wiernie opisuje swój kolisty przebieg, jest więc utworem autotematycznym (franc. rond znaczy "koło"):

Mój koniec moim jest początkiem,
A mój początek moim końcem,

Prawdziwym mieniem i majątkiem;
Mój koniec moim jest początkiem,

A pieśń ma brzmi potrójnym wątkiem,
Równie troiście się kończącem:

Mój koniec moim jest początkiem,
A mój początek moim końcem.

(przekład Jacka Kowalskiego)

Jak widzimy: AB aA ab AB ? formuła wdzięczna, lecz niezbyt pojemna. Nic dziwnego, że rondo księcia Karola Orleańskiego (1394?1465) szuka przestrzeni w trasie nieco dłuższej. Oto Rondeau 73 (w przekładzie Jacka Kowalskiego):

Tellement quellement
Me fault le temps passer,
Et soucy amasser
Maintesfois mallement.

Quant ne puis nullement
Ma fortune casser,
Tellement etc.

G'iray tout bellement
? Pour paour de me lasser,
Et sans trop m'en lasser ?
Ou monde follement;
Tellement etc.


Czy tędy, czy owędy
Przejść życie trzeba będzie,
To mając wciąż na względzie,
Że troski spotkam wszędy.

Gdy próżne me zapędy
Fortunę wstrzymać w pędzie,
Czy tędy, czy owędy
Przejść życie trzeba będzie.

Więc pójdę, nie w te pędy,
By się nie strudzić w pędzie,
Ni znudzić w trosk obłędzie,
Mijając świat obłędny,
Czy tędy, czy owędy.


Jak widzimy: ABba abAB abbaAB (są pewne niejasności w kwestii refrenu ? jak pisze tłumacz: "[refren] można [...] było powtarzać w formie raz skróconej, raz wydłużonej. Trudno to stwierdzić w konkretnych przypadkach, ponieważ kopiści ograniczali się zwykle do podania incipitu".) Dużą popularność zyskało rondo piętnastowersowe o schemacie Aabba aabA aabbaA.

Andrzej Sosnowski
Imperare sibi maximum imperium est

„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/