Wyniki IX OKP im. Michała Witolda Gajdy

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Tomasz Kowalczyk
Administrator
Posty: 4434
Rejestracja: wt 10 cze, 2014

Post autor: Tomasz Kowalczyk »

Protokół
z obrad Jury IX OGÓLNOPOLSKIEGO KONKURSU POETYCKIEGO
IM. MICHAŁA WITOLDA GAJDY


W tym roku do Organizatora wpłynęły 184 zestawy wierszy, z których 6 zostało zdyskwalifikowanych ze względu na niespełnienie wymogów regulaminowych. Wśród nadesłanych utworów znalazło się 149 wierszy rymowanych.

Jury w składzie

Anna Luberda-Kowal – przewodnicząca
oraz Lena Pelowska i Paweł Biliński

postanowiło przyznać:

I miejsce (po 300 zł.) ex aequo za zestaw nr 176 – Krzysztofowi Wysłouchowi
oraz za zestaw nr 177 – Bartoszowi Konstratowi
II miejsce ex aequo (po 200 zł.) za zestaw nr 106 – Kacprowi Płusie
oraz za zestaw nr 166 – Małgorzacie Osowieckiej
III miejsce (200 zł.) – za zestaw nr 124 – Dorocie Chołody

Ponadto Jury postanowiło wyróżnić następujące zestawy wierszy:

zestaw nr 61 – Dorota Nowak
zestaw nr 107 – Tadeusz Knyziak „Coobus”
zestaw nr 108 – Urszula Krajewska-Szeligowska
zestaw nr 152 – Agnieszka Mędrzak-Sikora
zestaw nr 156 – Aneta Jasłowska
zestaw nr 172 – Wioletta Jaworska

NAGRODĘ IM. JANA STANISŁAWA KICZORA
za najlepszy wiersz rymowany w wysokości 200 zł. otrzymał Tomasz Juchniewicz (zestaw nr 79) za wiersz *** (wiatr nieopierzony powłóczy kołtunem)

W tym roku Jury nie miało łatwego zadania, gdyż w konkursie pojawiło się sporo dobrych wierszy. Przyznane nagrody ex aequo i wyróżnienia nie w pełni wyczerpują ich listę, jednak wyboru trzeba było dokonać. Wszystkim dziękujemy za udział, nagrodzonym gratulujemy i zachęcamy Autorów do uczestnictwa w kolejnej edycji.

A oto nagrodzone utwory:


I miejsce (ex aequo) Krzysztof Wysłouch


Grecja

pstrokacizna wsypuje ci się do oczu
zza każdego rogu wpadają na ciebie zabiegani bogowie
i zostawiają siniaki, broczące różnokolorową farbą
biel już dawno włożyłeś między bajki

siedzicie na tarasie, by pomóc ostygnąć kolorom
musicie wlewać w siebie dużo rzadkiego wina
bo język, w którym się śmiejecie
zgrzyta w zębach niczym żwir
gwiazdy tkwią na swoich miejscach jak nieme wyrzuty
codziennie pracowicie wyznaczają wasze przyszłe losy
chciałyby na powrót stać się zimne i pozbawione sensu

rzeźba zachwiała się w trawie i odpadło skrzydło
nie tak wyobrażałeś sobie, że będziesz zapamiętany
ale to się już rozniosło
teraz każdy będzie wolał ślady zębów ziemi
od matematycznej precyzji twojej źrenicy

staram się nie tęsknić za tym mną
który lubił rozgrzewać się do białości
próbuję nie rozczulać się nad tym
którego nudziły błękitne ogniki
powoli oswajam się z myślą
że ceglasta czerwień może być wystarczająca

na miejscu tysiącletniej oliwki stanie moloch
którego za pięć pokoleń
nikt nie ośmieli się burzyć


Powroty

to samo z pozoru słońce
przelewa się przez okna pociągu
nikt nie śmie kwestionować
ciężaru powietrza
tylko szamoczący się w klatce ptak
zapamiętale bluźni latu
wydając z siebie
granatowe spazmy

jeśli gra na harfie
to ta, spod której słychać dyszenie
jeśli meble
to te dębowe aż do przesady
jeśli nocne włóczęgi
to tylko po zadymionych klubach
aż do bezdechu

pannom z dobrych domów
kapie spomiędzy zębów wiśniowy sok
spieniony opada im na kapelusze
którymi zasłoniły usta
tak już je nauczono
cięcia na ich nadgarstkach
zaszyte są łatami z filcu

jeśli skóra kobiet
to ta świeżo przekwitła
jeśli sylwetki manekinów
to te zbyt silne i szczupłe
niedorzecznie śniade
jeśli wiersz
to tylko ten, którego nie przeczytacie
którego nigdy wam nie pokażę


Oczy

i wolno im być smutnymi
tak długo, jak śpiewają humbaki
jak ocean wylewa się za krawędź świata
jak samotne są kuchnie o północy
wolno im być smutnymi

chciałem, by ten wiersz był dłuższy
ale czy znalazłbym słowa bardziej prawdziwe
niż bryza
nadzieja
kamień
blask źrenic o świcie


I miejsce (ex aequo) - Bartosz Konstrat


Radio

Głos z radia faluje i wsiąka w narzutę, tapczan, odbija się od krzeseł, szyb, wibruje
Nieprzyjemnie. Gorąco wisi w powietrzu, wentylatory nie pomagają, rozprowadzają
Jedynie kleistą zawiesinę ciepła w tę i z powrotem. Telefon leży na stole, wygląda
Jak mała trumna. Głos spikera jest szokująco rzeczowy, informuje o wypadkach

Drogowych i rozpoczęciu festiwali tym samym tonem mężczyzny pozbawionego
Radości i smutków. Dyskoteki umarły, myślę, bo chodziłem na nie tylko z tobą, a teraz
Jest już po wszystkim, zwierzęta umrą w rzeźni, żołnierze na wojnach, ja tu, w tej
Letniej kuchni, gdzie farba odpada ze ścian, gromadzi się w małe kopczyki

W pobliżu listew. Radio jeszcze da się znieść, telewizor doprowadziły mnie do
Pasji, nawarstwiające się seriale, reklamy, prognozy pogody, które zapowiadają
Wszystko co dobre w innych krajach, na innych kontynentach. Moja dusza
Faluje, jest jak młody surfer, który nie spotkał jeszcze naprawdę

Niebezpiecznej fali.


Marionetki

Dłoń sięgająca po papierosa, dłoń zajęta uszkiem filiżanki, usta
Pełne zużytych słów, wymawiające przyzwyczajenie, codzienność. Jej
Opowieści o planach, jego o przewidywanych zwycięstwach. Wszystko tak
Bardzo chrome, tak niezwykle wypełnione oczekiwaniem na śmierć. Kolory

Zupełnie niepodobne do kolorów, szara czerwień jej szminki, szary
Błękit jego garnituru. Za oknem kawiarni szare ptaki porywają ze śmietnika
Resztki szarego jedzenia. I elektryzująca myśl, która ich łączy: co stało się
Z namiętnością, z siłą pocałunków, z obietnicami, które dawali sobie

Nawzajem i w które wierzyli. Teraz trzymają się plotek i wiadomości
Z gazet jak ostatniej deski ratunku. Wpuszczają do swoich wnętrz te opowieści, żeby
Zagłuszyć pustkę. Świat steruje nimi, jak marionetkami, które pozbawione
Swojego życia tylko chłoną, chłoną.


Robaki

W jesieni cienie gałązek poruszanych wiatrem wyglądają na wysuszonej
Ziemi jak robaki, które chciałyby się schować pod powierzchnią. Jest coś
Przerażającego w tej bezradności stworzeń z mojej wyobraźni. Chce mi się
Płakać, bo kto nie wraca od dwóch dni, a sąsiedzi pochowali niedawno

Starego psa. Tyle śmierci, a niedługo przyjdzie zima ze swoimi mrozami, uwięzi
Ryby pod lodem, nas w tych dwóch domach na skraju opuszczonej wsi. Nie trzeba
Się smucić, mówi do mnie pisarz, ale przecież trudno żyć powieścią, gdy kości
Wyłażą spod skóry, gdy szkielet napręża się niebezpiecznie jak druty

Parasola z supermarketu. Jesień zacina deszczem jak uparty siewca, który
Wie tylko, że musi wykonać swoją pracę. Jabłka spadają z drzew prosto
W kretowiska, tkwią na szczytach kopczyków jak zwieńczenia pomników. Życie
Pozbawione jest puenty, jak ten wiersz, płynie tylko z wersu do wersu, kiełkuje

I gnije.


II miejsce (ex aequo) - Kacper Płusa


dobijanie rannych

ciemno. powieki ciążą jak wieko. na stole dowody zbrodni doskonałej i zatrzymał się zegarek,
bo zabiłeś czas. rano wstajesz ranny i nie odsłaniasz żaluzji. to się nazywa odarcie ze złudzeń.
złuszczona skóra na poduszce i pomarszczoną dłonią macasz budzik, żeby wyłączyć strumień

świadomości i podświadomości. sen był niespokojny, cały maj majaków bez cenzury i cezury.
pies bez skrupułów ściąga cię z łóżka i węszy i głaszczesz go zasikaną ręką. tak jest ci cieplej.
ma miękką sierść, kładzie ci łeb na kolanie. trzeba iść na spacer. i tylko on z tobą wytrzymuje.

mówią, że posiadanie zwierzęcia jest pierwszym etapem tego, by powrócić do społeczeństwa.
chcesz spowiadać się psu bardziej, niż komukolwiek. dożo rozumie i nie ocenia i nie wchodzi
ci w słowo.


butelkowa zieleń

uporczywie milczysz. robisz sobie wyrzuty za wczorajszy wieczór. boli cię to złamanie słowa.
szkło pękło pięknie. zarysowałeś czyste sumienie obietnicą trzeźwości i uporczywie milczysz.
ubierasz się, klniesz w myśli, bierzesz smycz i trzaskasz drzwiami, a rzeczywistość cię drażni.

tniesz kadry ostrzem maszynki jak świeży zarost. i resztki kliszy pochłania odpływ umywalki.
idziesz z psem do parku, żeby się wypróżnił. przecinasz ścieżki wzdłuż rzeki, widzisz drzewa.
z naprzeciwka maszeruje sąsiadka ze śnieżnobiałym owczarkiem. macha ci ręką. mówi: cześć.

to spojrzenie ma w sobie głębię. oczy są koloru butelkowej zieleni. upijasz się nimi aż do dna.


nowe otwarcie

widzisz ją – twoją julię, gdy przechodzi pod balkonem ze śnieżnobiałym owczarkiem i wiesz,
gdzie mieszka, więc kupujesz kopertę, kredowy papier, piszesz list. jak coś spiszesz, to palisz.
słomiany zapał, a jej włosy, głos, uśmiech i zapach to gra warta świeczki. niedługo sylwester.
marzysz, by wystrzeliły korki elektryczne. zapalasz lampkę, jej szampon zastępuje szampana.

myślisz o grzechu i nie potrafisz wykrzesać z siebie postanowienia poprawy i noworocznego.
sama jej obecność jest plastrem na rany i rano patrzysz w lustro, a masz nad sobą wiele pracy.
tonący w morzu wódki, chwytasz za brzytwę. jesteś rozbitkiem, prowadzisz dziennik zmiany.
chciałbyś szczerze porozmawiać, tego ci potrzeba. a poza tym po staremu – modlitwa i pismo.


II miejsce (ex aequo) - Małgorzata Osowiecka


Na górę Uluru nie da się już wejść nawet przez Google Street View

Na górę Uluru doprowadzi cię tylko święta ceremonia inicjacji,
przekonujesz więc Indian, że jesteś aborygeńskim szamanem,
który przybył z przyszłości, zrzeszasz się w grupy, a potem
jest tylko amok i gusła nad jaszczurkami i ziołami,
gdy leżysz pięć godzin Krzyżem Południa,
ale to nie działa.

Na górę Uluru doprowadzi cię tylko święta ceremonia,
przychodzisz więc ze swoją miłością i całujecie się,
pozując do tabloidów z drewna i pyłu, na każdym
kamieniu wieszacie białe wstążki, a ty wstępujesz
do nieistniejącego koła nowożeńców Uluru,
ale to nie działa.

Na górę Uluru doprowadzi cię tylko święto,
zjawiasz się więc w Dzień Australii
i przynosisz dary: dzieciom bumerangi,
jedzenie dla kangurów, krokodyli i emu,
ale to nie działa, więc w końcu kupujesz
tą ziemię (to tylko kamień) i jesteś
przewodnikiem prywatnych wycieczek,
montujesz kanalizację i sklep z pamiątkami,
aż pewnego dnia, gdy będziesz na szczycie
Google Earth zrobi ci zdjęcie,
ale najpierw wyobraź sobie,

że za 50 lat ktoś cię zapyta, co pamiętasz z Uluru
i ty powiesz, że papugę, tę z filmu 50 wymarłych
światów przed twoimi oczami: ona jest trójwymiarowa,
lata między włosami i oczami, ale znika, gdy zdejmujesz okulary.

Tak by było, gdybyśmy stamtąd nie odeszli.


Zima w Sydney

Przy wjeździe do Australii trzeba mieć czyste buty.
Bio-degraduję więc podeszwę
pełną bałtyckich ości w samolotowej toalecie,
a oni mówią: nie przyniesiesz nic nowego,
my tu mamy pomniki kangura i koali,
a nasze jeziora pachną eukaliptusem.

Kiedyś mały Marokańczyk
chciał zabrać kawałek down under dla siebie,
więc wyrywał nóżki paziowatym motylom
i wkładał do słoika – chabrowe skrzydła jak trofea.
One potem stały w biurze naszego szeryfa i gniły.

Dotykasz tu wszystkiego,
dzielisz się chlebem bananowym z Indianami,
tańczysz z winem na ich świętej ziemi,
wyjeżdżasz z Sydney i całujesz pomarańczowy piasek
na spodzie butów, ale barwnik tej ziemi będzie
jak oskarżenie, bo ich już nie da się uprać.

Gdy wejdziesz w ten gorący pył i on zacznie
krzyczeć, coraz ciszej na twoich rękach,
to już zawsze będziesz cieniem
w tym ołowianym powietrzu.

Zima w Sydney
krztusi się lutowe miasto
ogniem eukaliptusa.


Czerwona Floryda, 14 lutego 2018

Mam marzenie o wstrząsie anafilaktycznym,
bo czekają operacje trzydziestu czterech
z Marjory Stoneman Douglas High School.

Dziś stanie się prawdziwy rozbiór
sterylnych skalpeli i słomek, kiedy pierwszy z nich
będzie chodził po ścianach w śmierci klinicznej,
ja położę głowę na umywalce.
Tam już płonie cewnik w spirytusie

- znieczulenie na kolejnych pięciu.
Oni przechodzą przez moje ręce
jak psy, czasami piszczą i warczą, boję się tego
jak niedzieli w pustym, czystym domu,
wtedy dostrzegam kolor mojego fartucha.

Siedemnaście za nami i pachnie mi
najgorszy moment dzieciństwa Briana,
serce od Elizabeth obok zakurzonego krzesła,
jej matka piętnaście stóp od sali.

W szpitalu w Parkland jestem już
siedemdziesiąt dwie godziny i mam marzenie
o wstrząsie anafilaktycznym. Odsuną mnie
i zemdleję na trawie, źdźbła będą
jak zielone nici.


III miejsce - Dorota Chołody


plecionka

od zakrętu rozpoczyna się
zakazane pole

podczas przedpołudni utkanych
z czerwonych maków
wsiąkaliśmy w kłosy

tylko leszczyny za domem
pamiętają jeszcze nasze imiona

chabry znaczą osnowę


w archipelagu

od kiedy wyschły żagle
nie nakręcam zegara

przez okno wpada niebieskie światło
a kosy wiją gniazda
w moich włosach

po twojej stronie
niebo różowieje
każdego dnia


akwarele

kiedy mgła układa się w trawie
zaschnięte pędy
wyciągają szyje do światła

jedziemy tam gdzie kończą się tory

moje wiersze mają posmak
leśnych poziomek
ilekroć wywracasz je
na drugą stronę


Wyróżnienia


Dorota Nowak


ostrokrzewy

od pokoleń na leśnej polanie leży kamień
latem siadaliśmy na nim by usuwać kolce
z zerwanych ostrokrzewów i pigwowców

tej jesieni zdecydowaliśmy że należy wyciąć
cierniste rośliny zanim na gołych pędach
osiedlą się dzikie zwierzęta poranią i okaleczą

tymczasem niepostrzeżenie nasze dzieci
zdążyły usiąść na kamieniu posmakować soku
dojrzałych owoców beztrosko zlizywać krew
z miejsc po ukłuciach oswoić dzikość zwierząt


zapiąć

ogłaszano zaćmienie księżyca
gdy z drewnianej szkatułki posypały się
guziki powiedziałeś że to nieziemski znak
bo rozpinaliśmy je tej nocy gdy przez szczeliny
zmurszałego drewna zaglądały świetliki

od dnia w którym odeszła mama
boję się świtów a ty cierpliwie zbierasz
rozsypane guziki rozpinasz zapinasz
chowasz zaćmiony księżyc do szkatułki


dzikość

od dnia w którym lekarz powiedział
„trzeba poczekać na wyniki badań”
w środku nocy budzi ją natarczywe ujadanie
nie wie czy to głos dzikiego zwierzęcia
które tego lata przychodzi do ogrodu
czy wilka który próbuje zamieszkać w niej

nieokiełznane oczy ze snu nad ranem
wydają się mniejsze szczekanie zastępuje
warkot silników odsłanianych okien
porannych odgłosów a jego ciche krzątanie
łagodzi lęk – znów wszystko w rękach
Boga który jest miłością która jest


Tadeusz Knyziak "Coobus"


POMIĘDZY CHWILĄ A CHWILĄ

w takich chwilach...
a chwile te nie zapobiegną bezradności
uwięzionej w lojalnym otępieniu starego psa
dla którego wolność
byłaby niewyobrażalną krzywdą

w takich więc chwilach...
a trzeba mieć świadomość
że chwil widocznych z kosmosu
jest naprawdę niewiele

zatem w chwilach które...
a pamiętać też należy
że nie tak łatwo jest niemej z wyboru istocie
operować proszącym spojrzeniem
tak by dłoniom spokój zachować
a policzkom darować suchość

w takich właśnie chwilach
czujesz się jak wiersz
zrodzony i zagubiony w czasie snu
którego nigdy nie uda się już przypomnieć


SPOKÓJ JESIENNEGO NIEBA

już ci mówiłem
lubię spokój jesiennego nieba
ono ufność mojego spojrzenia

a może nie mówiłem
tylko porozumiewawczo zmrużyłem oczy
w których wiatr przysiadł na progu
a na dach zbiegało z nieba
senne stado słoni

deszcz o nieznanym imieniu
w bezimiennej empatii
powitał mnie łzą

zza grubych murów
siedmiopalczaste drzewo
kusiło mnie szczęściem

nie obiecywało niczego

ja niczego
nie żądałem


DAR

Poeta chciałby w sławie skonać,
za dar pisania odda
wszystko,
zamieszkać w sercach, lub też ponad,
choćby i obok, byle blisko.
Bogatym rymem pragnie zwabić
spojrzenia czyjeś najłaskawsze.
Cierpi gdy słyszy: król jest nagi.

Poeta nagim był od zawsze .

Odsłania duszę, potem ciało,
średniówką dzieli je na części,
a nie każdemu by się chciało
lichą nagością innych nęcić.
Golizną, w której kropla słona
przebłyskiem wznieca krzyk szaleństwa.

Jak tu nie kochać, Pigmaliona,
któremu rym przysparza męstwa.

Jak nie przygarnąć, nie przytulić
tego, któremu pęka głowa,
gdy stara się ze szklanej kuli
przechwycić wróżby, zmienić w słowa.

*

Ech, Misza, Misza... przyjacielu,
laur dziś zdobi twoje skronie.
Na chmurze siedzisz, jak w fotelu,
gdzieś tam, w niebieskim Panteonie.


Urszula Krajewska-Szeligowska


t Czas topnieje (pantum)

Czas topnieje jak piasek w klepsydrze,
Dzień za dniem, noc za nocą ucieka.
Czymże jest, kto odpowie mi, czymże
Nasze życie, co pędzi jak gepard?

Dzień za dniem, noc za nocą w dal leci,
Wciąż wycieka przelanych łez strugą
Nasze życie, co pędzi jak gepard,
Nie chce z nami pomieszkać zbyt długo.

Wciąż wycieka przelanych łez strugą.
W starość szybko zamieni się młodość.
Nie chce z nami pomieszkać zbyt długo,
Każe rozstać się z zdrowiem, urodą.

W starość szybko zamieni się młodość,
Zmarszczki nam namaluje na twarzy,
Każe rozstać się z zdrowiem, urodą
Życie, które nie umie już marzyć.

Zmarszczki nam namaluje na twarzy…
Czymże jest, kto odpowie mi, czymże
Życie, które nie umie już marzyć?
Czas topnieje jak piasek w klepsydrze.


Losu koleje (vilanella)

Chociaż ci los nie sprzyja, zawsze miej nadzieję
Że będzie lepiej, że zaświeci jeszcze słońce,
Że nie będą ponure wciąż losu koleje,

Że smutek zimy wreszcie ciepły wiatr rozwieje,
Że przyjdzie wiosna,, zabrzmi głośno ptaków koncert.
Chociaż nie jest ci łatwo, zawsze miej nadzieję.

Patrz, bez zakwitł za oknem, a z góry się śmieje
Słoneczko i promienie rozsiewa gorące.
Myśl pozytywnie, losu prostując koleje.

Dobra myśl przyjdzie prędko, ani się spodziejesz,
W sercu miłość zakwitnie niby kwiat na łące.
Miłość ma towarzyszki dwie - ufną nadzieję

I wiarę w to, że w ludzkich sercach lód stopnieje,
Że będą nie ze strachu, lecz z miłości drżące,
Gdy na lepsze się zmienią losu złe koleje!

Niech miłość cię uskrzydla, wiara się nie chwieje,
Niech na twarzy się zjawią szczęścia łzy błyszczące,
Bo choć los jest przewrotny, trzeba mieć nadzieję,
Że w stronę słońca pomkną życiowe koleje!


Obok

Siedzimy przed monitorem.
Klikamy w klawisze, mogąc
Odwiedzić kogoś wieczorem,
Bo on przecież mieszka obok.

Wysyłamy esemesy,
Znowu dzwonimy do kogoś.
Lecz nie widzimy, niestety,
Że on często stoi obok.

Wciąga nas świat wirtualny,
Oferując gamę mnogą
Coraz to nowych atrakcji,
Świat realny czeka obok.

Wokół szum, huk, hałas, zamęt.
Asfaltową mkniemy drogą,
Wjeżdżamy w szeroką bramę
A ta wąska czeka obok.

Żyjemy jakby w zastępstwie,
Inni poznać nas nie mogą,
Bo to nie my! W tym szaleństwie
Ja prawdziwe stoi obok…


Agnieszka Mędrzak-Sikora


Niedzielne popołudnie

Zszywam sweter. Dziurki lubują się
w miejscach pod pachami.
Na wprost mnie pies:
nos w dywanie, węszy.
Jestem. Pana nie ma.
Czegoś brakuje.
W pokoju pełno jedynie popiskiwań.
Oczekujemy na wieczór.


Koniec tygodnia

Na paznokciach u rąk pęka lakier
i gdzieniegdzie się łuszczy. Nie dobija mnie to.
Mój mężczyzna przyjął mnie z całym zwyczajnodziejstwem:
zmarszczkami, prawem lakieru do śmiertelności,
prawdziwym oddechem po dobrze przespanej nocy.
Wstajemy. On parzy kawę (nowa kawiarka, 26 złotych w promocji),
ja zmywam zmęczone paznokcie. Jesień jest taka normalna.


Nazajutrz

O poranku wychodzę z psem. Mówią: Chce ci się?,
a ja uczę się od niego. Próbuję obwąchać dzień
i zgaduję, jaki będzie. Pierwszy przymrozek przynosi
zgodę na kolejną jesień, srebrzyste nitki tu i ówdzie.
Są też inne plusy: chłodne powietrze obkurcza
naczynia krwionośne (więc oddycham coraz lżej)
i wygładza opuchliznę pod oczami. Kwitnę pomimo
października. Chwytam chwilowość.


Aneta Jasłowska


Ogród ciszy (pantum)

W ogrodzie ciszy zwykłej prozy
poezja wkłada szpilki wierszom
tak, by namiastkę nieba stworzyć,
dając wytchnienie duszom, sercom.

Poezja wkłada szpilki wierszom,
czasem w sandałach goni lato,
dając wytchnienie duszom, sercom,
usiądź w ogrodzie, myśli zatop.

Czasem w sandałach goni lato,
potem w kaloszach chowa jesień,
usiądź w ogrodzie, myśli zatop,
bo pięknem słowa sens uniesie.

Potem w kaloszach chowa jesień,
nim zima przyjdzie znów w kozakach,
bo pięknem słowa sens uniesie,
tiulową suknią wers oplata.

Nim zima przyjdzie znów w kozakach
zatrać się w morzu lekkiej frazy,
tiulową suknią wers oplata,
poezja lubi przecież marzyć.

Zatrać się w morzu lekkiej frazy
tak, by namiastkę nieba stworzyć,
poezja lubi przecież marzyć
w ogrodzie ciszy zwykłej prozy.


List do anioła stróża

Unieś na skrzydłach ból spod powiek
i rozpuść wszelkie wątpliwości,
zdążymy jeszcze kiedyś dobiec
tam, gdzie nas czeka dom miłości.

Na skraju wiecznej niewiadomej
drogowskaz zgubił kompas celu,
a każda podróż bywa sztormem,
gdzie świat to jedna wielka czeluść.

Unieś na skrzydłach ponad niebem
i pokaż drogę w stronę słońca,
prawdę nam śpiewał wielki Niemen:
„Dziwny jest ten świat” - wałcz do końca!

Póki nadzieja macza dłonie
w żarze, choć przyszłość niewiadoma,
może ocali lichy płomień,
choć życie jest jak góra stroma.

Unieś na skrzydłach ponad łąki,
gdzie wiosna budzi uśmiech duszy,
choć los za oknem z drwiną siąpi
na chwilę szczęście myślom uchyl.


Tulipan

Tuli pan szeptem ciche tęsknoty
między zbudzeniem a mrokiem ciszy,
świt z kropel rosy nadzieję wyszył,
a pan rozrzuca po ciele dotyk.

Tuli pan zmysły jeszcze zaspane
i myśli, które pędzą po torach
życia, uwielbiam kąpać w amorach
gesty, marzenia budząc nad ranem.

Tyli pan, tuli w ramionach uli
i nektar spija miodem płynący,
rozkładaj rozkosz upojnej nocy,
wachlarz pieszczoty i wyznań czułych.

Tuli pan wzrokiem wzburzoną żądzę
tulipanowych barwnych pejzaży
tworząc pod niebem nasz wspólny azyl,
w którym na oślep bez przerwy błądzę.

Tuli pan życie i moje serce
pod baldachimem owocnych uczuć,
pobudzaj nadal motyle w brzuchu
mnożąc muskaniem nieśmiałe szczęście.


Wioletta Jaworska


podniebnie

babka podcinała lotki kurom
żeby nie latały wysoko
tak jakby skrzydłem mogły strącić
kawałek nieba
na dwóch mszach zabrakło ojca
zawsze to ewenement

nie odbierał moich telefonów
nie oddzwaniał – coś na zasadzie
trzymania na krótkiej smyczy
psa - a nuż się zmartwi zawyje zaszczeka
położy się na wycieraczce
wyliże podbity fioletem łokieć i oko
(znowu zajmował się tym czym nie powinien
w swoim wieku)

szukam punktów zaczepienia
prostych odbić luster – sprawdzam
gładź skóry coraz bardziej podobnej
do tych ze starych fotografii
zmęczonych czasem i udowadnianiem
że nie obrosły w pióra

prostuję kręgosłup napęczniały od naczyń
rodzinonośnych
babka nie wiedziała że brak latania
bywa gorszy od chodzenia po ziemi


(nie)sprawność/dyptyk

I. Filip

ma duże oczy i usta w podkówkę
kiedy czeka go nieznane
na przykład pani na krześle
w okolicy ławki
trzeba go obłaskawić przekupić
żeby przemycić wiedzę

gramy
w wiadome i niewiadome

coraz bardziej ufa – tylko nie wiem
czy bonusom czy mnie

malujemy niebo ze słońcem jako sztafaż
plażę z mostem – na nim chłopiec trzyma piłkę
ma zdrowe ręce
i nogę

linia horyzontu zbiega się z linią
na głowie – blizną
rozdzielającą sprawność

II. z dzienniczka ucznia

to takie proste – zatemperować kredkę
zawiązać but
wypowiedzieć głoskę
zapisać równym szlaczkiem
codzienność w szkole
tak, żeby mama się nie martwiła
kim będę gdy dorosnę

zapiąć na suwak bluzę
albo piórnik
(pełen bajecznych kredek)
żeby nikt nie dokuczał
nie skarżył – on znowu
i żeby każdy chciał stać ze mną
w parze

wszystko jest łatwe
albo dużo łatwiejsze
pod warunkiem
że ma się zdrowie
172.


głodne dusze

wyglądają z okien starych domów
kiwają palcem chodź
przez uchylone błękitne drzwi
ze zdartą czasem farbą

niczego nie przesuwam
nie dotykam – jakby muśnięcie
bezcześciło pamięć

jeśli dobrze się wsłuchać
można usłyszeć resztki rozmów
szuranie buta

pytasz czemu fotografuję
obdarte ściany krzesło
ze złamaną nogą
stół
na którym królował krucyfiks z obrazkiem
na podorędziu różaniec – zdrowaśmaryjo
szeptane wargami niosło się echem po domu

bo stare domy są jak
cmentarz
umarłe tylko z wierzchu
Ostatnio zmieniony sob 18 gru, 2021 przez Tomasz Kowalczyk, łącznie zmieniany 1 raz.
Każdy jest kowalem własnego losu. Nie każdy Kowalczykiem.
Hexe
Posty: 1123
Rejestracja: pn 05 sie, 2013

Post autor: Hexe »

Zwycięzcom i wyróżnionym serdecznie gratuluję. Z przyjemnością przeczytałam wszystkie wiersze. Mam zaszczyt posiadać dwa tomiki pięknej poezji, jednego z autorów konkursu. Jeszcze raz gratuluję i pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony śr 01 gru, 2021 przez Hexe, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Wiesława Ptaszyk
Posty: 2007
Rejestracja: śr 06 lip, 2016
Lokalizacja: Nowy Tomyśl

Post autor: Wiesława Ptaszyk »

Składam gratulacje Laureatom konkursu oraz wyrazy uznania dla Organizatora :rozyczka:
Awatar użytkownika
cortessa
Posty: 1355
Rejestracja: czw 05 gru, 2013

Post autor: cortessa »

Przeczytałam uważnie wszystkie wiersze i gratuluję Autorom. To dobre utwory - warte nagród.
:rozyczka:
Liliana1
Posty: 90
Rejestracja: śr 08 wrz, 2021

Post autor: Liliana1 »

Gratulacje dla wszystkich! :rozyczka:
To ja, dawniejsza Liliana. :rozyczka:
Awatar użytkownika
Pranda
Posty: 277
Rejestracja: ndz 13 gru, 2009
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Pranda »

Znakomite wiersze - gratulacje dla Wszystkich, którzy zostawili swoją poetycką cząstkę w tym Konkursie! Wyrazy szacunku dla Jury i Organizatora - to też poeci.
Marek Kucak
Posty: 182
Rejestracja: czw 12 lis, 2020

Post autor: Marek Kucak »

Gratulacje dla wszystkich nagrodzonych :rozyczka: Mam nadzieję, że osoby będące na pierwszym miejscu to nie jest jedna osoba wraz ze swoim alter ego :mrgreen: