Wiersze
: pn 24 lut, 2014
Zagubione talenty
nigdy nie szukaj wśród tłumu talentu
początkiem jego jesteś ty sam
chciałabym zagrać na złotej harfie
przy zachodzie słońca
odegrać główną rolę w filmie o Marylin Monroe
wiersz napisać jak Wisława Szymborska
zaśpiewać o ptaku kolorowym
i zatańczyć tarantellę
z gitarą iść przez życie i grać w blasku ogniska
ku górze wzlecieć na skrzydłach
z wiatrem we włosach
o poranku być kawą z cynamonem
wieczorem białym ptakiem i żółtą muszlą
w czerwonych twoich dłoniach
w świecie zagubionych talentów
zachować własne imię
Niebywała
nie jestem
z podium olimpijskiego
czasami świat różowy nie chce pójść na kompromis
odbierając komfort współczesności
mam coś z Wiśniewskiego
i Kate Winslet
moje oczy to nie czerwone gwiazdy
sporadycznie są
czarną porą roku
czasami dłonie przybierają kolor bieli
a usta gubią się w zieleni
dzisiaj popatrzę
znad niebieskiego stołu
w istocie jestem niebywała
Piekło
słońce nie liczące dziesięciu lat
chce śnić beztrosko
znać baśnie od wczesnego dzieciństwa
ubrane w winy wilkołaka patrzy tajemniczo
spod zielonego oka
drepcze po schodach z aksamitną szarą taśmą
czas patrzący bezlitosnym okiem
zabawka wypadła
przed samym spotkaniem z hałasem
pomiędzy wilkiem
a słońcem miejsce zajęła tama
w oddali obija się o ściany
echo echo płaczącego słońca
żywa materia ujrzała światło dzienne
odjęło wszystkim mowę
zapłakane niemowlę dostało jedzenie
nie z ojcowskiej ręki
przyciśnięty do ścian za zamkniętymi drzwiami
spowiada się z nędznej repliki prawdy
nigdy nie szukaj wśród tłumu talentu
początkiem jego jesteś ty sam
chciałabym zagrać na złotej harfie
przy zachodzie słońca
odegrać główną rolę w filmie o Marylin Monroe
wiersz napisać jak Wisława Szymborska
zaśpiewać o ptaku kolorowym
i zatańczyć tarantellę
z gitarą iść przez życie i grać w blasku ogniska
ku górze wzlecieć na skrzydłach
z wiatrem we włosach
o poranku być kawą z cynamonem
wieczorem białym ptakiem i żółtą muszlą
w czerwonych twoich dłoniach
w świecie zagubionych talentów
zachować własne imię
Niebywała
nie jestem
z podium olimpijskiego
czasami świat różowy nie chce pójść na kompromis
odbierając komfort współczesności
mam coś z Wiśniewskiego
i Kate Winslet
moje oczy to nie czerwone gwiazdy
sporadycznie są
czarną porą roku
czasami dłonie przybierają kolor bieli
a usta gubią się w zieleni
dzisiaj popatrzę
znad niebieskiego stołu
w istocie jestem niebywała
Piekło
słońce nie liczące dziesięciu lat
chce śnić beztrosko
znać baśnie od wczesnego dzieciństwa
ubrane w winy wilkołaka patrzy tajemniczo
spod zielonego oka
drepcze po schodach z aksamitną szarą taśmą
czas patrzący bezlitosnym okiem
zabawka wypadła
przed samym spotkaniem z hałasem
pomiędzy wilkiem
a słońcem miejsce zajęła tama
w oddali obija się o ściany
echo echo płaczącego słońca
żywa materia ujrzała światło dzienne
odjęło wszystkim mowę
zapłakane niemowlę dostało jedzenie
nie z ojcowskiej ręki
przyciśnięty do ścian za zamkniętymi drzwiami
spowiada się z nędznej repliki prawdy