Anno Domini albo Cykl Kulisty
Moderator: Tomasz Kowalczyk
S t y c z e ń:
Z wód Styksu wypływa,
zmoczony,
parskając zapomnieniem -
Nowy Rok. (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Niby łagodnie
(bez)stresowo podobno
wymieniają się kalendarze
Wytrzepuje z portfeli
resztki gotówki i marzeń
Styczeń - rozradowany dandys
L u t y:
Lód leży jeszcze nieprzerwany
między nadzieją a zimnem -
jeszcze sobie "ty" nie mówią. (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Lazurowieje niebo
żyłkowane wiatrem -
To hiacynty oddychają halnym
M a r z e c:
Marznie jeszcze marzenie...
Marzy mróz...
Mży deszcz... (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Przebiśniegiem - ozon
równie świeży i białozielony
K w i e c i e ń:
I już tylko kwiaty
rzucają cień
na życie... (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Kwietniem nazywają się fiołki -
reszta. Chwasty
M a j:
Mój, moja, maj. (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Na drzwiach do lasu
wozi się maj
gdy cienista zieleń
spija wiosnę przez trawkę
C z e r w i e c:
Czerwone czaroziele
zerwie,
nie wiedząc nic... (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Niknie w zapachu jaśmin
bieli czarny bez
L i p i e c:
Lipa, miodami pachnąca
jak piec rozogniona kwiatem,
Deine roten Lippen
moecht' ich kuessen... (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Skwar
nasycany jantarem
S i e r p i e ń:
Nie ścinajcie!
Nie ukrócajcie!
Sierp wyrzućcie wysoko,
niech lśni jak nów w obłokach,
bo cóż po cierpieniu? (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Ziół zielona świeżość
i miotełka deszczu -
Jonizuje aurę
miętowy wiatr
W r z e s i e ń:
Wrzosy, babie lato, wrzenie,
ptasie wrzaski w rzęsistym lesie.
Dajcie się babie zabawić!
Wejdź przez sień... (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Wygaszona zieleń
i ogień pelargonii
Wokół płotku winograd -
prześwieca roztrzaskanym witrażem
P a ź d z i e r n i k:
Paździerze lecą ze szczęścia... (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Przeobraża się jesień
świecąca fazami
rozproszonych barw...
Dymią góry
i mgły
L i s t o p a d:
Bezszelestny upadek wszystkiego.
Bezlistne drzewa,
bezlitosne myśli. (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Skurczone do cytryny słońce
i wiosenna ruń
barwy chryzokoli -
Gra harmonia powietrza
G r u d z i e ń:
Nie po różach,
ale po grudzie
idzie najkrótszy dzień
w grób. (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Z chmur
niczym tektura falista
rzadki śnieg
Znów starsi o rok
pukamy do drzwi stycznia -
na dworze szkło
Z wód Styksu wypływa,
zmoczony,
parskając zapomnieniem -
Nowy Rok. (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Niby łagodnie
(bez)stresowo podobno
wymieniają się kalendarze
Wytrzepuje z portfeli
resztki gotówki i marzeń
Styczeń - rozradowany dandys
L u t y:
Lód leży jeszcze nieprzerwany
między nadzieją a zimnem -
jeszcze sobie "ty" nie mówią. (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Lazurowieje niebo
żyłkowane wiatrem -
To hiacynty oddychają halnym
M a r z e c:
Marznie jeszcze marzenie...
Marzy mróz...
Mży deszcz... (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Przebiśniegiem - ozon
równie świeży i białozielony
K w i e c i e ń:
I już tylko kwiaty
rzucają cień
na życie... (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Kwietniem nazywają się fiołki -
reszta. Chwasty
M a j:
Mój, moja, maj. (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Na drzwiach do lasu
wozi się maj
gdy cienista zieleń
spija wiosnę przez trawkę
C z e r w i e c:
Czerwone czaroziele
zerwie,
nie wiedząc nic... (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Niknie w zapachu jaśmin
bieli czarny bez
L i p i e c:
Lipa, miodami pachnąca
jak piec rozogniona kwiatem,
Deine roten Lippen
moecht' ich kuessen... (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Skwar
nasycany jantarem
S i e r p i e ń:
Nie ścinajcie!
Nie ukrócajcie!
Sierp wyrzućcie wysoko,
niech lśni jak nów w obłokach,
bo cóż po cierpieniu? (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Ziół zielona świeżość
i miotełka deszczu -
Jonizuje aurę
miętowy wiatr
W r z e s i e ń:
Wrzosy, babie lato, wrzenie,
ptasie wrzaski w rzęsistym lesie.
Dajcie się babie zabawić!
Wejdź przez sień... (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Wygaszona zieleń
i ogień pelargonii
Wokół płotku winograd -
prześwieca roztrzaskanym witrażem
P a ź d z i e r n i k:
Paździerze lecą ze szczęścia... (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Przeobraża się jesień
świecąca fazami
rozproszonych barw...
Dymią góry
i mgły
L i s t o p a d:
Bezszelestny upadek wszystkiego.
Bezlistne drzewa,
bezlitosne myśli. (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Skurczone do cytryny słońce
i wiosenna ruń
barwy chryzokoli -
Gra harmonia powietrza
G r u d z i e ń:
Nie po różach,
ale po grudzie
idzie najkrótszy dzień
w grób. (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)
Z chmur
niczym tektura falista
rzadki śnieg
Znów starsi o rok
pukamy do drzwi stycznia -
na dworze szkło
Na początku było Słowo (z Ewangelii św.Jana)