Marcus Sedgwick "Królowa Cieni"
Moderator: Tomasz Kowalczyk
- Mariola Kruszewska
- Posty: 12383
- Rejestracja: czw 24 lip, 2008
- Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki
Mężczyzna był niewysoki, lecz nalany. Wzdęty. Skórę miał bladą jak kora okolicznych drzew. W kącikach spierzchniętych warg zaschła mu krew.*
Co ja czytam?! Powieść o wampirach! …i czytam dalej. Napięcie rośnie i opada, nieumarli powstają ze swych grobów, by ziać nienawiścią do żywych i skazywać ich na podobny byt. Zaciskają się kciuki za powodzenie dwojga głównych bohaterów i śmieszą rozwiązania typu deus ex machina. Takie wrażenia wywołuje książka Marcusa Sedgwicka „Królowa Cieni”.
Akcja utworu przenosi czytelnika do siedemnastowiecznej krainy gdzieś na wschodzie Europy. Owo „gdzieś” ma konkretny adres – Transylwania, miejsce samą swoją nazwą budzące dreszcz. Podobnie jak baśniowa historia o pewnym dziwnym morderstwie wyłożona „na dzień dobry” w ludowej piosence, będącej swoistym leitmotivem.
Wszyscy wiedzieli, że kto śpiewa w wigilię świętego Andrzeja, do tego zło nie ma dostępu.
Sparaliżowani lękiem mieszkańcy niewielkiego miasteczka Chust nie budzą zaufania, zwłaszcza starszyzna z jej ponurą i bezwzględną przywódczynią. Mimo że od dawien dawna wyznają Chrystusa, silnie tkwią w pogańskiej tradycji. Grozę budzą ich wierzenia i obyczaje, czego makabrycznym przykładem jest obrzęd ślubu trupa kawalera z jak najbardziej żywą panną, która w konsekwencji musi mieszkać przez jakiś czas w osamotnieniu jako nieutulona w smutku wdowa. Ciekawie opisana społeczność miasteczka to atut książki.
Główni bohaterowie zarysowani są zaś grubą kreską, topornie, bez dbałości o szczegóły psychologiczne. Szkoda, bo mieliby co opowiadać o sobie, a ich historie nastroiłyby emocjonalnie czytelnika na ponowne z nimi spotkanie. Żal zwłaszcza ciekawie zapowiadającego się wątku o dość skomplikowanych relacjach uczuciowych między ojcem a synem, mających swe podłoże w tajemniczym życiorysie tego pierwszego. Cieszę się, że autor nie rozwinął wątku miłosnego, dając pierwszeństwo walce z krvoijacami.
Willem! Przecież ty umarłeś!
Fabuła trochę rozczarowuje. Niezwykły zgon pierwszej ofiary dość szybko zostaje odarty z welonu zagadkowości. Autor prześlizguje się po kolejnych wydarzeniach, jakby chciał jak najszybciej dotrzeć do finału i podać czytelnikowi deser w postaci ostatecznego wyjaśnienia. Niepokój podtrzymywany jest przez znane rekwizyty powieści grozy – szybko zapadający zmrok (świt upiorów), cmentarz, duchy, chatkę na skraju wsi, odciętą od reszty świata i zimową porę, ale po jakimś czasie nadmiar gonitwy żywych za umarlakami i odwrotnie odziera książkę z grozy. Pozostaje uczucie niedosytu i pytanie o tytułową sprawczynię całego zamieszania.
Mimo że niewysokich lotów, książka bez wysiłku wciąga czytelnika w zimową krainę ociekających krwią nosferatu, strigoii i innych vrykolaków. Wyrafinowani znawcy literatury fantasy pewnie będą kręcić nosem. Młodszemu, mniej wyrobionemu czytelnikowi, może się spodobać. Nie jest długa; ot, lekka, przyjemna lektura w sam raz na nudną podróż pociągiem z Warszawy do Wrocławia.
* Cytaty pochodzą z książki M. Sedgwicka : “Królowa Cieni”.
Tytuł: Królowa Cieni
Autor: Marcus Sedgwick
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Tłumaczenie: Maciejka Mazan
Data i miejsce wydania: Warszawa 2010
Oprawa: miękka
Liczba stron: 218
ISBN: 978-83-10-11719-9
Co ja czytam?! Powieść o wampirach! …i czytam dalej. Napięcie rośnie i opada, nieumarli powstają ze swych grobów, by ziać nienawiścią do żywych i skazywać ich na podobny byt. Zaciskają się kciuki za powodzenie dwojga głównych bohaterów i śmieszą rozwiązania typu deus ex machina. Takie wrażenia wywołuje książka Marcusa Sedgwicka „Królowa Cieni”.
Akcja utworu przenosi czytelnika do siedemnastowiecznej krainy gdzieś na wschodzie Europy. Owo „gdzieś” ma konkretny adres – Transylwania, miejsce samą swoją nazwą budzące dreszcz. Podobnie jak baśniowa historia o pewnym dziwnym morderstwie wyłożona „na dzień dobry” w ludowej piosence, będącej swoistym leitmotivem.
Wszyscy wiedzieli, że kto śpiewa w wigilię świętego Andrzeja, do tego zło nie ma dostępu.
Sparaliżowani lękiem mieszkańcy niewielkiego miasteczka Chust nie budzą zaufania, zwłaszcza starszyzna z jej ponurą i bezwzględną przywódczynią. Mimo że od dawien dawna wyznają Chrystusa, silnie tkwią w pogańskiej tradycji. Grozę budzą ich wierzenia i obyczaje, czego makabrycznym przykładem jest obrzęd ślubu trupa kawalera z jak najbardziej żywą panną, która w konsekwencji musi mieszkać przez jakiś czas w osamotnieniu jako nieutulona w smutku wdowa. Ciekawie opisana społeczność miasteczka to atut książki.
Główni bohaterowie zarysowani są zaś grubą kreską, topornie, bez dbałości o szczegóły psychologiczne. Szkoda, bo mieliby co opowiadać o sobie, a ich historie nastroiłyby emocjonalnie czytelnika na ponowne z nimi spotkanie. Żal zwłaszcza ciekawie zapowiadającego się wątku o dość skomplikowanych relacjach uczuciowych między ojcem a synem, mających swe podłoże w tajemniczym życiorysie tego pierwszego. Cieszę się, że autor nie rozwinął wątku miłosnego, dając pierwszeństwo walce z krvoijacami.
Willem! Przecież ty umarłeś!
Fabuła trochę rozczarowuje. Niezwykły zgon pierwszej ofiary dość szybko zostaje odarty z welonu zagadkowości. Autor prześlizguje się po kolejnych wydarzeniach, jakby chciał jak najszybciej dotrzeć do finału i podać czytelnikowi deser w postaci ostatecznego wyjaśnienia. Niepokój podtrzymywany jest przez znane rekwizyty powieści grozy – szybko zapadający zmrok (świt upiorów), cmentarz, duchy, chatkę na skraju wsi, odciętą od reszty świata i zimową porę, ale po jakimś czasie nadmiar gonitwy żywych za umarlakami i odwrotnie odziera książkę z grozy. Pozostaje uczucie niedosytu i pytanie o tytułową sprawczynię całego zamieszania.
Mimo że niewysokich lotów, książka bez wysiłku wciąga czytelnika w zimową krainę ociekających krwią nosferatu, strigoii i innych vrykolaków. Wyrafinowani znawcy literatury fantasy pewnie będą kręcić nosem. Młodszemu, mniej wyrobionemu czytelnikowi, może się spodobać. Nie jest długa; ot, lekka, przyjemna lektura w sam raz na nudną podróż pociągiem z Warszawy do Wrocławia.
* Cytaty pochodzą z książki M. Sedgwicka : “Królowa Cieni”.
Tytuł: Królowa Cieni
Autor: Marcus Sedgwick
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Tłumaczenie: Maciejka Mazan
Data i miejsce wydania: Warszawa 2010
Oprawa: miękka
Liczba stron: 218
ISBN: 978-83-10-11719-9
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde