Bliscy dalecy

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

Niedawno zmarł David Carradine, wczoraj Farah Fawcett i Michael Jackson. Nie wynaleźli lekarstwa na raka, nie zatkali dziury ozonowej, nie wynieśli dziecka z płomieni. Żyli w luksusie. Czemu ich śmierć dotknęła mnie? Czemu wiadomość o ich odejściu porusza? Tak, jakby odszedł ktoś mi bliski, znajomy? Przecież znałam ich tylko z telewizji, radia, czasopism. Nie wiedziałam, kim byli w życiu prywatnym, nigdy nie porozmawiałam z nimi, nie poznałam choćby wspólnych znajomych. A jednak czuję się tak, jakbym pożegnała przyjaciela, z którym dorastałam. Z "Aniołkami Charliego" wychowałam się, zazdroszcząc im urody. Z muzyką Jacksona dojrzewałam. Stali się elementem mojego życia, może piękniejszego, prostszego i lepszego, bo sprzed lat. Wraz z ich śmiercią ubywają i one.
Ostatnio znów oglądam ukochany serial "Dom". Z każdą powtórką krótsza lista żyjących aktorów, moich szklanych przyjaciół. Odwiedzam ich czasami na Powązkach nie dziwiąc się, że nie jestem jedyną nieznajomą, która pali świeczkę.

Jeszcze wiruje Twoja płyta, jeszcze się szklany ekran pali...

www.youtube.com/watch?v=i2gjAszEX-Q&feature=related
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Mithril

Post autor: Mithril »

Wymienone osoby to artyści, choć David Carradine...
Zatem część naszej osobowości, naszej wrażliwości. Pozwolili nam na przeżywanie ich punktu widzenia. Dojrzewania. A także odbijania z własną interpretacją czy wizją. Nikim ważnym jest dla mnie Valentino, Mickiewicz, Nostradamus - oni byli częścią innych epok. Ja przeżywam obecnych odchodzących jakby ktoś faktycznie mi bliski odchodził, bo oni - artyści - pisarze, malarze, poeci krztałtowali mnie. Mi pozostaje tylko zagłębić pamięc w głebokim szacunku do nich nie patrząc na ekstrawagancje, choć te czasem trudno oddzielić...
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mithril, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

[quote=""Mithril""]Ja przeżywam obecnych odchodzących [/quote] Chyba właśnie o to chodzi - o ich obecność w naszym życiu, choćby obecność w telewizorze.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 1 raz.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Awatar użytkownika
Owsianko
Posty: 393
Rejestracja: pt 20 lut, 2009
Lokalizacja: BYDGOSZCZ
Kontakt:

Post autor: Owsianko »

z wielkim sentymentem oglądam niektóre filmy i seriale powstałe w przeszłości i też mam wrażenie, iż z każdą ich powtórką, wydłuża się lista aktorów nieobecnych w dzisiejszej kulturze.


pozdrawiam
Ostatnio zmieniony pt 22 lip, 2011 przez Owsianko, łącznie zmieniany 1 raz.
„Absurd: przekonanie sprzeczne z twoimi poglądami.”
A. Bierce
megi
Posty: 2345
Rejestracja: pt 26 wrz, 2008
Lokalizacja: skądinąd

Post autor: megi »

[quote=""emde""]czuję się tak, jakbym pożegnała przyjaciela, z którym dorastałam.[/quote]ja też
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez megi, łącznie zmieniany 1 raz.
DOBREGO 2018
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

Od dziecka towarzyszyło mi radio, "nastawiane na cały regulator", bo dziadkowie musieli słyszeć wiadomości, pracując na podwórku czy w ogrodzie. Najbardziej cenne były te emitowane po hejnale, bo po nich następowała obszerna prognoza pogody nadawana przez Andrzeja Zalewskiego z myślą o rolnikach. Dziadkowie mu ufali. Nie będzie padać, bo tak mówił Zalewski, koniec, kropka. Jego ciepły głos budził zaufanie, więc jak mu nie wierzyć? A że czasem się mylił... Winą obarczano kogo innego.
Gdy wyrosłam z dziadkowego podwórka, nastała dla mnie era Trójki. Ale głos Zalewskiego "dopadał" mnie czasem na wakacjach, na imieninach czy Dniu Babci, nieodmiennie kojarząc się z dzieciństwem, a ono zawsze jest ciepłe.

Dlatego mi smutno. Dlatego piszę o Nim, którego głosu już nie usłyszymy, te kilka słów - mój prywatny, za co przepraszam, bukiet niezapominajek.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Awatar użytkownika
Jan Stanisław Kiczor
Administrator
Posty: 15130
Rejestracja: wt 27 sty, 2009
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Jan Stanisław Kiczor »

Mnie z kolei przez dłuższy czas "niepokoił" Jan Christian Andersen. Wiem, nie ta epoka, ale był jednym z moich pierwszych przyjaciół, poprzez swoje baśnie, które najpierw mi czytano, nim czytać mogłem już sam.
Uczucie to było długo jakoś zawieszone, aż gdy przyszła możliwość, jedną z pierwszych rzeczy było dotrzeć do niego. Zaczem pojechałem do Kopenhagi, właśnie po to, by oddać mu hołd. Drobnym kwiatkiem, złożonym na grobie, modlitwą krótką.
Na Powązkach często wędruje od jednego do drugiego mistrza pełen sentymentalnych wzruszeń. Co rok wędrówka dłuższą jest, niestety.
Imperare sibi maximum imperium est

„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/
Maria
Posty: 7795
Rejestracja: ndz 05 wrz, 2010

Post autor: Maria »

Z uwagi na to, że więcej czasu spędzam przy radiu niż przy tv, też posmutniałam po wiadomości o śmierci Andrzeja Zalewskiego. Praktycznie to co kilka dni - jak podają media, odchodzą ludzie, którzy zostawili jakiś ślad w naszym życiu.
Nie myśl głośno, obudzisz uśpione.
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

Z ogromnym smutkiem przyjęłam wiadomość o śmierci Tadeusza Różewicza. To był jeden z moich nauczycieli. Żal, kolejny wielki twórca staje się historią.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Awatar użytkownika
Mariola Kruszewska
Posty: 12383
Rejestracja: czw 24 lip, 2008
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

Post autor: Mariola Kruszewska »

Danuta Szaflarska była damą. Drobna, krucha, niskiego wzrostu, gdy wchodziła na scenę, stawała się tej sceny królową. Kobieta o niespożytej energii i apetycie na życie, zarażająca nim tych, którzy przebywali w jej pobliżu. Jest taka anegdota - przerwa na planie, każdy z ekipy filmowej odpoczywa jak może - a to łyk kawy, a to krótka drzemka, a co robi ponad dziewięćdziesięcioletnia pani? Huśta się w ogrodzie na dziecięcej huśtawce.

Kiedy "wyczaiłam" spotkanie z nią w jednym z warszawskich klubów, nic nie mogło stanąć mi na przeszkodzie. Dopisek "liczba miejsc ograniczona" sprawił, że byłam dwie godziny przed otwarciem sali. I dobrze zrobiłam, bo na spotkanie przybyły tłumy. Pani Szaflarska, piękna i elegancka jak zwykle, oczarowała nas ciepłem i ujmującym uśmiechem. Nienaganną polszczyzną zasypała nas opowieściami o pracy w Wilnie, niezwykłej podróży do Warszawy z żołnierzami Wehrmachtu, Powstaniu Warszawskim, pracy scenicznej i filmowej. Żadnych złośliwości, uszczypliwości, żadnego choćby cienia skargi. Uderzyła mnie jej skromność. Uderzyła stanowczość w prostowaniu wypowiedzi prowadzącego, który chciał zrobić z niej bohaterkę. A przecież nią była. Odmówiła opowieści o okropnościach wojny, odmówiła podzielenia się wspomnieniami osobistymi, np. o bracie, którego widziała po raz ostatni we wrześniu 1939 roku. Odmówiła stanowczo, mimo nacisków prowadzącego, ale grzecznie, z klasą.

Nie można było pominąć tematu "Zakazanych piosenek". Zaskoczyło mnie bardzo, że pani Danuta nie lubiła siebie w tym filmie. Tłumaczyła, że zagrała zbyt teatralnie, sztucznie, że w filmie gra się inaczej, ale nikt jej o tym wcześniej nie powiedział. Dziś zagrałaby tę rolę w odmienny sposób.

To, co jednak wysuwało się na plan pierwszy z opowieści, to bijące z pani Danuty niezwykłe poczucie humoru, radość, optymizm. Aż dziw, że tyle się tego zmieściło w tak drobnej kobiecie.

Na zakończenie złożyła publiczności życzenia. Życzyła właśnie optymizmu, radości życia i odrzucania tego, co niszczy od środka, co złe i toksyczne. Myślę, że tak właśnie starała się żyć.

*

I jeszcze ciekawostka - ks. Jerzy Popiełuszko w życiu Danuty Szaflarskiej:

Poznali się niebawem po wprowadzeniu stanu wojennego. W 1981 r. Szaflarska została wydelegowana przez Prymasowski Komitet Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i Ich Rodzinom do obserwowania procesów aresztowanych robotników Ursusa i Huty Warszawa. W sądzie usiadł obok niej młody, drobnej postury człowiek w dżinsach. To był ksiądz Jerzy. Nie była zachwycona, bo nie lubiła księży.

- Jestem ksiądz Popiełuszko. Może pójdziemy na kawę? - zaproponował i uśmiechnął się łagodnie. Od tej pory już na każdej rozprawie siedzieli obok siebie, a wspólna kawa stała się rytuałem.

Danuta Szaflarska zaprzyjaźniła się z księdzem Jerzym Popiełuszką. Zjawiła się w kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu, gdy były odprawiane Msze św. za Ojczyznę. Przyznała się wtedy, że przychodzi z przyczyn politycznych, bo jest niewierząca, ale może czytać wiersze, wyłącznie w formie politycznego protestu. Od tego czasu widywali się właściwie prawie codziennie.

Kiedyś zapytał ją, czy che się wyspowiadać Miała wątpliwości, jak zrobić to po 40 latach. Wtedy ks. Jerzy stwierdził: - Hurtem łatwiej. Szaflarska stwierdziła, że spowiedź była piękna, podobnie jak pokuta. Zawsze gdy przechodziła koło pustego kościoła, wstępowała na chwilę: - To było moje nawrócenie - mówiła.

Ks. Jerzy dwa razy uratował jej życie. Raz - kiedy miała zawał i leżała na stole operacyjnym. Gdy sytuacja zaczęła się komplikować, dostała bólu zamostkowego, a ciśnienie dramatycznie spadało, poprosiła: - Jerzy, pomóż mi, ratuj.

I ratunek przyszedł. - Na salę wszedł lekarz z innego piętra i podał jej lek w aerozolu, którego szpital jeszcze wówczas nie miał. Stan się wyrównał, chirurg mógł dokończyć operację. Pytała później lekarza, dlaczego to zrobił, dlaczego zszedł z drugiego piętra i przyszedł na salę. Powiedział: "Nie wiem dlaczego, nikt mnie nie wołał, zszedłem" - opowiadała aktorka.

Za drugim razem aktorkę napadło trzech mężczyzn, dusili ją, mówiła, że cudem uniknęła twedy śmierci. Czuła wówczas obecność kogoś przy sobie i było jej z tym dobrze.

Poczula wtedy nieziemskie szczęście: - Kiedy w pełni to sobie uświadomiłam, ten ktoś zaczął się oddalać. Wiem, że to był ks. Jerzy. Nikogo nie widziałam, ale czułam tę obecność - wyznała Szaflarska. Policjanci nie wierzyli, że przeżyła.

Całą rodziną zaprzyjaźnili się z ks. Jerzym. Dawał ślub jej córce, ochrzcił wnuka. Dwukrotnie ks. Popiełuszko przyjeżdżał do Kosarzysk odpocząć w jej domu. Pytał, czy może przyjechać na Boże Narodzenie. Ale nie przyjechał. W październiku go zamordowali.

- Przyślij mi aniołki, niech podtrzymują skrzydła, byśmy nie spadli - mówiła Szaflarska do księdza Jerzego przed każdym lotem samolotem. Uważała też, że wszystkie role, jakie w ostatnim czasie otrzymała, to też jego zasługa, bo ks. Jerzy jej pomaga.

Danuta Szaflarska zastanawiała się na co i komu jest jeszcze potrzebna. Sama sobie odpowiedziała, że chyba ludziom: - Żeby się śmiali. Albo wzruszali. A może, by pomyśleli sobie czasem o braku miłości w życiu. Szesnastoletni chłopak napisał właśnie do mnie, że obejrzawszy mój film, zaczął się nad tą kwestią zastanawiać... To sprawka Jerzego.
Załączniki
DSz.jpg
Ostatnio zmieniony sob 11 mar, 2017 przez Mariola Kruszewska, łącznie zmieniany 4 razy.
Ojcze nasz, (...) przyjdź królestwo Twoje.

Nie uczę, nie mam patentu na rację. emde
Maria
Posty: 7795
Rejestracja: ndz 05 wrz, 2010

Post autor: Maria »

:rozyczka: :rozyczka: :rozyczka: :rozyczka: :rozyczka: :rozyczka: :rozyczka: :rozyczka: :rozyczka: :rozyczka: :rozyczka:
Nie myśl głośno, obudzisz uśpione.
Awatar użytkownika
biedronka basia
Posty: 2459
Rejestracja: śr 13 lip, 2011
Lokalizacja: Niemcy

Post autor: biedronka basia »

:rozyczka: :rozyczka: :rozyczka: :rozyczka: :rozyczka:
Dziękuję Mariolo :-)
Basia - biedronka
Awatar użytkownika
Jan Stanisław Kiczor
Administrator
Posty: 15130
Rejestracja: wt 27 sty, 2009
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: Jan Stanisław Kiczor »

Dziękuję Mariolu, za tę opowieść

:rozyczka: :rozyczka: :rozyczka:
Imperare sibi maximum imperium est

„Dobry wiersz zdarza się rzadziej / niż zdechły borsuk na drodze (…)” /Nils Hav/