Janusza Pyzińskiego "Pomimo"
Moderator: Tomasz Kowalczyk
-
- Posty: 213
- Rejestracja: ndz 09 paź, 2011
Na rynku wydawniczym ukazał się trzynasty zbiór wierszy autorstwa Janusza Pyzińskiego, zatytułowany „Pomimo”. Wydany staraniem krakowskiego wydawnictwa Miniatura zawiera sześćdziesiąt sześć wierszy rozmieszczonych na osiemdziesięciu stronach formatu A5.
Całość oprawiona w twardą okładkę koloru kremowego i uzupełniona malarstwem Jana Stanisławskiego. - Wiersze to opis doświadczeń z pogranicza jawy i snu, odnoszących się do naszych pragnień, relacji międzyludzkich i szeroko pojętej tęsknoty.
Jest to drugie w tym roku wydawnictwo, które podobnie jak poprzednie „Barwy cienia" pięknie, starannie i kolorowo wydane przez Wydawnictwo Miniatura w Krakowie, gdzie można również nabyć obydwie pozycje pisząc na adres:miniatura@autograf.pl.
Z listu do Przyjaciela
u nas kukułka już nie kuka lat ani szczaw
nie przychodzi do domu na zupę
pierwsze czereśnie nie pachną szpakami
jaskółka nie wita wiosny ani deszczu
wszystko po staremu a przecież inaczej
nasze góry zmalały dziewczynki wyrosły
dni coraz krótsze i dłuższe wieczory
słów jakby mniej a jeśli już są
to jakieś oschle nieszczęśliwe
i do świętego Mikołaj niewysłany list
- proszę przynieś mi krótkie portki -
Chciałem
chciałem pamiętać ten ogród
gdzie malwy jak marzenia pięły się ku niebu
miejsca w których ojciec sadził kolejne drzewa
kłócąc się z przeciwnym wiatrem
co nie chciał mu pomóc w budowaniu domu
biały welon sadu szepcący
o dojrzałym owocu na drodze do raju
przez modlitewne słowo matki
chroniącej brzemienność pod ikonową twarzą Chrystusa
i zauroczenie dostojeństwem dziewczyn niby polnym kwiatem
gdy wioskowy pejzaż prostował się widokiem
podkrążonego zorzą oka widnokręgu
chciałem pamiętać niepotrzebne nikomu
pieśni zmierzchów i wschodów
wchodzące pod lewe żebro najpiękniejszym obrazem
konia żującego w pysku wędzidło i niedolę własną
strumyk płynący zapachem żywicy
w pękniętym kaflu pieca
i noce gdy dni traciły zdolność regeneracji
dziergając w zachodzącym słońcu
niezmienny rachunek sumienia
chciałem pamiętać ale zapomniałem że można zapomnieć
milczącą modlitwę istnienia gdy bóg boga czyni niewolnikiem
chowając za progiem relikwie ojców i pamięć
Twarz
chodzę z tą twarzą na co dzień
a wcale jej nie znam
jest bo jest
ślepnie pali fajki kocha się w każdym
ma muchy w nosie połyka leki
i szczuje psami trącącą myszką
przed lustrem z myślami czy jeszcze
jest moją czy już tylko
odciśniętym piętnem
potrafię uwierzyć gdy oko jako narząd
uzbrojony w przyrząd konchy okularów
ukaże obraz laurowych wieńców
na tronie zmurszałym jesienią
gdy trzeba kielich żółci wychylić do dna
to jak policzek wymierzony chwili
która właśnie kwitnie
z głową w chmurach snu nocy letniej
tej w której mam odwagę po pustej butelce
ignorując portret stworzyciela
wędrować na ostatnie piętro kopii
o doskonałym szlifie
choć nie warto przed pędzlem się prężyć
gdy zazębiam się w pomarszczone jabłko
pięknie śpiewam na zasuszonej pięciolinii
aż spadają liście
kołyszę martwe ptaki
w locie ślizgowym w siwy sad
z ręką na ściszonym pulsie
jak ryba pogodzona z wędką
moja twarz
zasypia echem budzącego się krzyku
i nie wiem czy ją jeszcze mam
Całość oprawiona w twardą okładkę koloru kremowego i uzupełniona malarstwem Jana Stanisławskiego. - Wiersze to opis doświadczeń z pogranicza jawy i snu, odnoszących się do naszych pragnień, relacji międzyludzkich i szeroko pojętej tęsknoty.
Jest to drugie w tym roku wydawnictwo, które podobnie jak poprzednie „Barwy cienia" pięknie, starannie i kolorowo wydane przez Wydawnictwo Miniatura w Krakowie, gdzie można również nabyć obydwie pozycje pisząc na adres:miniatura@autograf.pl.
Z listu do Przyjaciela
u nas kukułka już nie kuka lat ani szczaw
nie przychodzi do domu na zupę
pierwsze czereśnie nie pachną szpakami
jaskółka nie wita wiosny ani deszczu
wszystko po staremu a przecież inaczej
nasze góry zmalały dziewczynki wyrosły
dni coraz krótsze i dłuższe wieczory
słów jakby mniej a jeśli już są
to jakieś oschle nieszczęśliwe
i do świętego Mikołaj niewysłany list
- proszę przynieś mi krótkie portki -
Chciałem
chciałem pamiętać ten ogród
gdzie malwy jak marzenia pięły się ku niebu
miejsca w których ojciec sadził kolejne drzewa
kłócąc się z przeciwnym wiatrem
co nie chciał mu pomóc w budowaniu domu
biały welon sadu szepcący
o dojrzałym owocu na drodze do raju
przez modlitewne słowo matki
chroniącej brzemienność pod ikonową twarzą Chrystusa
i zauroczenie dostojeństwem dziewczyn niby polnym kwiatem
gdy wioskowy pejzaż prostował się widokiem
podkrążonego zorzą oka widnokręgu
chciałem pamiętać niepotrzebne nikomu
pieśni zmierzchów i wschodów
wchodzące pod lewe żebro najpiękniejszym obrazem
konia żującego w pysku wędzidło i niedolę własną
strumyk płynący zapachem żywicy
w pękniętym kaflu pieca
i noce gdy dni traciły zdolność regeneracji
dziergając w zachodzącym słońcu
niezmienny rachunek sumienia
chciałem pamiętać ale zapomniałem że można zapomnieć
milczącą modlitwę istnienia gdy bóg boga czyni niewolnikiem
chowając za progiem relikwie ojców i pamięć
Twarz
chodzę z tą twarzą na co dzień
a wcale jej nie znam
jest bo jest
ślepnie pali fajki kocha się w każdym
ma muchy w nosie połyka leki
i szczuje psami trącącą myszką
przed lustrem z myślami czy jeszcze
jest moją czy już tylko
odciśniętym piętnem
potrafię uwierzyć gdy oko jako narząd
uzbrojony w przyrząd konchy okularów
ukaże obraz laurowych wieńców
na tronie zmurszałym jesienią
gdy trzeba kielich żółci wychylić do dna
to jak policzek wymierzony chwili
która właśnie kwitnie
z głową w chmurach snu nocy letniej
tej w której mam odwagę po pustej butelce
ignorując portret stworzyciela
wędrować na ostatnie piętro kopii
o doskonałym szlifie
choć nie warto przed pędzlem się prężyć
gdy zazębiam się w pomarszczone jabłko
pięknie śpiewam na zasuszonej pięciolinii
aż spadają liście
kołyszę martwe ptaki
w locie ślizgowym w siwy sad
z ręką na ściszonym pulsie
jak ryba pogodzona z wędką
moja twarz
zasypia echem budzącego się krzyku
i nie wiem czy ją jeszcze mam