WIELOFUNKCYJNOŚĆ / fragment większej całości/

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Irena
Posty: 5444
Rejestracja: pt 26 wrz, 2008
Lokalizacja: Wielkopolska

Post autor: Irena »

Po pracowitym i w miarę rozrywkowym dniu Jasiek próbował nauki pływania w miednicy nadgryzionej czasem.
Gubiła emalię jak stare mury tynk. Trzeba było uważać by nie skaleczyć ręki o zadry metalu. Chłopiec tego nie dostrzegał. Miał swój basen, choć wiedział, że rówieśnicy kąpią się w takim prawdziwym, do którego kupuje się bilety wstępu.
W wyobraźni było to coś nieosiągalnego, coś co będzie mógł poznać gdy zostanie dorosłym.
Tylko Jasiek nie wie, czy chce być dorosłym. Mama przecież jest. No i co? Też wielu rzeczy nie poznała, nawet nie wie jak ten basen, prawdziwy, wygląda.

Kiedy wieczorem chłopiec przez przymknięte powieki gasi dzień, widzi matkę siedzącą przy oknie, za którym nic, tylko gładka ciemność.
Często dotyka dłońmi listków pelargonii, tak jakby je głaskała. Pewnie to jej sprawia radość, tak jak głaszcze główki swoich maluchów i mówi, że kocha ponad wszystko. Tylko dzieci czasami zawisną ozdobną dekoracją na szyi i poprzytulają się do czerwonych pajęczynek na jej policzkach, a pelargonia przecież tego nie zrobi.
Myśli Jaśka rozjeżdżały się snem, przywołując w myślach anioła stróża ,który ma go strzec od złego. Tak mówi mama, ale chłopiec nie bardzo wie, co to złe. Jutro pójdzie do przedszkola, to się pewnie dowie.

Ranek zagrał promieniami słońca na powiekach, poprowadził wzrok na uszykowane świąteczne ubranie. Nie może być gorszy, powiedziała mama, wciągając na stopki syna białe skarpetki, które nie bardzo mu się podobały. Takie jakieś dziewczyńskie, w ażurowe wzory, nie widział, aby chłopcy z podwórka takie nosili. Poświęci się, dzisiaj wyjątkowo, ale jutro założy swoje tenisówki. To nic, że prawy palec wychodzi samoistną dziurą, widocznie prawa noga mu szybciej rośnie. Teraz będzie gole wbijał lewą, to powinny się wyrównać.
Wiecznie piejącego kogucika z kępki włosów mama przygładziła mokrą dłonią, studząc jednocześnie rozpaloną z emocji głowę.
W kieszeń, po kryjomu, włożył procę. Jakąś broń trzeba mieć pod ręką, nigdy nic nie wiadomo. Trzeba być ostrożnym, jak mówi mama. A on swoje wie.

Zapamiętał powitanie na podwórku, kiedy sprowadzili się tu przed rokiem. Nie dość, że go wyśmiano za zbyt duże spodnie, to jeszcze naderwano ucho.
Jasiek musi być twardy, jak przystało na mężczyznę. Dlatego gdy płacze, to cichutko i tak, żeby nikt nie widział. No, bo po co mają się z niego śmiać, że baba nie chłop, a przede wszystkim nie chce, aby się o niego martwiono.
Wystarczy tych trosk w rodzinie. Mama jest od niego siedem razy starsza, ale Jasiek nie umie tego policzyć i nie wie, czy mama jest już jak te staruszki na ławkach w parku. A nie siedzi z nimi tylko dlatego, że ma Małgosię i jego, czy jest jeszcze młoda, tylko tak ją życie zmarnowało, jak sama mówi. Jasiek musi się też dowiedzieć, co znaczy „zmarnowało życie”?
Wie już, co znaczy „zmarnować szansę”. Tak powiedziała do niego ciocia. Przyszła kiedyś i zaproponowała mamie, że weźmie do siebie Jaśka .
Na stałe. I wychowa go jak własnego syna. Ale Jasiek przecież ma matkę, siostrę i nie może być, ot tak, zabrany jak siatka z zakupami. Mama płakała. On wczepił się w nią, obłapiając za nogi i patrzył na ciocię tak, jak wydawało mu się, że spoglądał bazyliszek z bajki. I chyba to było właśnie to spojrzenie, bo ciocia poszła, a w progu powiedziała, że zmarnował szansę.
" siła pióra leży w pokorze do własnego słowa"- Mithril