Bena pamięci

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
maybe
Posty: 5330
Rejestracja: pt 06 maja, 2011

Post autor: maybe »

Był to niekwestionowany król podwórka, Beniamin Pierwszy. Przydomek nie oznacza, że był jakiś drugi, ale wywodzi się z tego, że Beniamin musiał być wszędzie i zawsze pierwszy. Już jako kilkumiesięczny szczeniak człapał przed nami oglądając się co chwilę. Tak jakby uznał za stosowne badać teren, który został mu powierzony wraz z inwentarzem czyli ludźmi i kotami. Ile razy były między nim a mną awantury przy wąskiej furtce wiodącej do drugiej części obejścia! Pchał się na siłę, a to przecież ja, człowiek, powinnam była przekroczyć ją pierwsza, pomijając już drobny fakt, żem kobieta. Wyglądało to mniej więcej tak:
- Nie pchaj się cholera! Gdzie?! – To ja.
- Odsuń się, muszę zbadać teren. – To Ben .
- Nie ma po co sprawdzać uparty ośle, widzisz, że nikogo tam nie ma i jest ogrodzone – warczę.
- Jestem dorosły, wiem co robię tępy człowieku, przepuść – odwarkuje.
- Nie przepuszczę!
Udawało mi się przepchnąć, ale jemu znacznie częściej. Wybiegał, rozglądał się i czekał. A ja jak głupia wrzeszczałam, że jako gówniarz pierwszy spacer w pola wykonał trzymając się zębami mojej kiecki! A teraz strasznie ważny.

Gdy był szczenięciem, nie raz wytarmosiłam go za kark wzorem wszystkich suk tego świata, warcząc przy tym groźnie przez zęby. A gdy próbował odwarknąć, warczałam jeszcze groźniej. Oboje byliśmy uparci, ale jako osobnik dorosły musiałam mieć ostatnie warknięcie. Gdy on dorósł i ważył zaledwie parę kilogramów mniej niż ja, nie było mowy o tarmoszeniu, a kłótnie i przepychanki między nami zdarzały się często, ale tak to już jest w rodzinie. Miał masę wad, ale kto ich nie ma?
Miał też mnóstwo zalet. Był wielki, masywny, ciemny i piękny. Pewny siebie, lubił patrzeć „spode łba”. Nie musiał być agresywny, wystarczył jego wygląd. Kiedyś zerwał się wiatr i z wielkim łomotem trzasnął bramą garażu. Ruszyliśmy wszyscy pozamykać co trzeba, a Ben, jak zwykle, na czele. Ani mu w głowie było bać się łomotu. Zaimponował nam. A miał wtedy zaledwie pół roku. Później nie przerażały go fajerwerki ani grzmoty podczas burzy, choć na ogół psy boją się huku i trzeba je z nim oswajać jeśli zachodzi taka konieczność.

Inną zaletę Beniamina odkryłam przy okazji przybycia na świat kociąt. Z ich mamą, Zuzią byli zaprzyjaźnieni, fakt, ale nie miałam pojęcia jak on zachowa się na widok bezbronnych maleństw i jak ona potraktuje tego bezceremonialnego olbrzyma w tej sytuacji. A on wył pod drzwiami jak opętany. Bo jak to? Nie może zobaczyć czegoś nowego i nawet nie wie czego nie może zobaczyć?! Trudno – założyłam mu kolczatkę i wprowadziłam do kuchni uprzedzając lojalnie, że jak tylko ja i Zuzia zauważymy jakieś podejrzane działania, to won! I znów mnie zaskoczył. Wszedł niemalże na palcach, wcale nie musiałam go trzymać. Ułożył się bezgłośnie w sporej odległości od kosza i wydłużył tak, że jego nochal znalazł się blisko jego brzegu. Widziałam wyraźnie, że wstrzymał oddech. Uosobienie taktu i delikatności. Zuzanna doceniła to i po chwili podniosła tylną lewą łapę, którą wcześniej zasłoniła dzieci. Wyglądało na to, że dumna mama chwaliła się pociechami, a przejęty i onieśmielony wujek, podziwiał je z zapartym tchem. Piękny to był widok.
Był najlepszą niańką jaką znam. Kiedy Zuzina dzieciarnia była wynoszona na słońce, biegł z najdalszego kąta podwórza i kładł się ciężko obok kosza z wyraźnym westchnieniem:
-Ach, dzieciaki, co ja z wami mam.
A Zuzia mogła ruszać w teren. Wujek Ben leżał nieruchomo jak posąg, panując nad odruchami w chwilach gdy kocięta obłaziły go jak liliputy Guliwera. Urodzona niania. Z taką samą delikatnością traktował potem kolejnego szczeniaka, Igora i kolejną kotkę, Tosię.
……………………………………………..

Któregoś letniego popołudnia wyraźnie zaczynało zbierać się na burzę. Dosłownie wisiała w powietrzu. Moja pralka akurat skończyła działalność i zdecydowałam rozwiesić pranie w stodole. Po co miało dusić się w bębnie? Pomaszerowałam z koszem pod pachą, Benem na czele i krążącym dookoła niego jak satelita młodziutkim prawie sznaucerem, Igorem. Po drodze dołączył do nas kot Fredi wracający z terenu. Pranie powiesiłam, ale ze stodoły wyszłam dopiero po czterdziestu minutach. Tak długo szalała burza. Bo to jedna? Miałam wrażenie, że było ich co najmniej trzy. Ściana wody lejąca się z nieba pionowo i sypiący gęsto grad wielkości orzechów, to były drobiazgi. Dookoła ażurowej stodoły biły gromy, błyskawice przecinały niebo, panował jeden wielki huk. Dosłownie dwadzieścia metrów przede mną, „na moich oczach” piorun rozpołowił wysoką starą akację, za mną, bliżej lasu błyskawice spadały na ziemię jedna za drugą. A ja siedziałam skulona i mamrotałam jedyny pacierz jaki mi został z dzieciństwa: „Aniele Boży, stróżu mój …” W momencie gdy piorun trzasnął w akację, podskoczyłam ze strachu lamentując z lekka. Beniamin podniósł głowę i spojrzał na mnie. Zaraz też podniósł całe swoje ciężkie ciało i położył się tuż przy mnie, z łbem na moich stopach, mamrocząc coś w stylu: „ Oj, tyle strachu, będzie dobrze”. Igor dyskretnie przysunął się do niego, Fredi tylko spojrzał i dalej drzemał obok nas albo udawał. I tak jak przed chwilą zwątpiłam całkowicie w potęgę człowieka uznając jego kruchość jedynie, w tym momencie poczułam się mocniejsza ich mocą, odważniejsza ich odwagą i spokojniejsza ich spokojem. W jedności siła.
Od tamtej pamiętnej burzy minęło wiele lat i wiele burz. Te atmosferyczne zastają mnie czasem w różnych miejscach. Boję się ich. Zawsze wtedy myślę o moim Benie i niemalże czuję jego łeb na swoich stopach. I zwyczajnie, po ludzku za nim tęsknię.
Wiem wystarczająco dużo, żeby wiedzieć jak mało wiem.
Oremus
Posty: 666
Rejestracja: pt 05 wrz, 2014

Post autor: Oremus »

Czarujący kawałek prozy. Zawieś następne! :rozyczka:
Awatar użytkownika
maybe
Posty: 5330
Rejestracja: pt 06 maja, 2011

Post autor: maybe »

Dziękuję, Oremusie :-D Za zachętę również :rozyczka:
Wiem wystarczająco dużo, żeby wiedzieć jak mało wiem.
Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1792
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

Basiu, to jest tak piękna opowieść, że aż nie wiem, co napisać... Ostatni akapit czytałam ze łzami w oczach.
To właśnie oni - nasi Bracia Mniejsi, nasze anioły, cudowni towarzysze życia. I wieczne tęsknoty.

Widzę, że jesteś nie tylko świetną poetką, ale i prozatorką :rozyczka:
Awatar użytkownika
maybe
Posty: 5330
Rejestracja: pt 06 maja, 2011

Post autor: maybe »

Vesper, przepraszam, dopiero teraz zauważyłam komentarz. Dziękuję! Ben zasłużył na to, żeby go choć tak uwiecznić :) Pozdrawiam :) :rozyczka: :rozyczka: :rozyczka:
Wiem wystarczająco dużo, żeby wiedzieć jak mało wiem.
Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1792
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

Nie ma za co przepraszać, Basiu :rozyczka:
Żal tylko, że tak rzadko piszesz coś prozą. Masz niebywały dar!

Pozdrawiam :rozyczka: :rozyczka: :rozyczka: