Zrywy (wyjątki z pamiętników J. Szmurłowskiego) rozdz. 31-40

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
spirytysta
Posty: 480
Rejestracja: czw 23 mar, 2017
Kontakt:

Post autor: spirytysta »

31.

Zobaczyć szczęście. Mój ulubiony park nad rzeką skąpany w słońcu. Trzylatek podbiega do gołębi i wron, jak gdyby mógł je złapać. Gdy się zbliża, ptaki odfruwają. Biegnie dalej. Znów odfruwają. Patrzy w niebo, krzyczy z radości. Potem zbiera szyszki i wrzuca je do rzeki. Znów zbiera szyszki. Dwie oddaje matce i nakazuje schować je do torebki. Pozostałymi wypycha sobie kieszenie. Ile kosztują szyszki?

32.

Małe dzieci ciągle płaczą, ale to szybko przechodzi, emocje pojawiają się, oczyszczają w płaczu i znikają. Dzieci potrafią momentalnie przechodzić od złego do dobrego nastroju. Dorośli płaczą rzadko, ale smutek głębiej zapuszcza korzenie. Zdarzają się tacy, którzy nigdy nie płaczą. Czasami nawet uśmiechają się i prawią dowcipy, na przekór katastrofalnej pustce, którą tak zwany los wypalił im w duszy. Biada temu, kto dojdzie do momentu przesilenia i nie zabraknie mu odwagi.

33.

Sobota. N. jest u mnie.
Wieczorem zabrakło chleba, więc pojechałem do sklepu. Wszystkie półki z pieczywem puste (w niedzielę sklepy będą zamknięte). I oto jest, gdzieś w kącie, umknął uwadze wszystkich – żytni chleb, pół bochenka. Biorę. Od razu wracam do mieszkania.
– Nie najgorszy ten chleb, ale jakiś kwaśny… – powiedziała N., gdy zrobiła sobie kanapkę. Uśmiechnęła się krzywo. Ale to wciąż był uśmiech.
– Jest bardzo dobry. I zdrowy!
– Taa, na pewno…
– Ma dużo błonnika.
– Acha. – Położyła niedojedzoną kanapkę na blacie kuchennego stołu.
Nazajutrz rano odwiozłem N. na stację kolejową. Wróciłem do siebie. Puste mieszkanie. Na blacie wciąż leżała połowa jej wczorajszej kanapki. Twardy, razowy chleb.

34.

Jest nas tak wielu (ponad siedem miliardów). Jesteśmy tacy mali (ogromu przestrzeni kosmicznej nie sposób ogarnąć umysłem). Istniejemy tak krótko (żyjemy kilkadziesiąt lat, a wszechświat ma kilkanaście miliardów lat). Paradoksalnie to bardzo pokrzepiające. Nie traktować życia zbyt osobiście. Wyjść z siebie i stanąć obok. Patrzeć na siebie i swoje sprawy tak, jak patrzymy na nieznanych przechodniów i ich nieznane sprawy. Świat nie jest dla mnie, ale tak się złożyło, że mogłem dziś patrzeć na oświetlone majowym słońcem zielone drzewo kasztanowe i wzgórze nakryte żółtym kocem rzepaku. Brzęczenie pszczelich skrzydełek.
Jestem pustką, ale taką, która zagląda w samą siebie.

35.

Urząd. Drugi człowiek usiadł naprzeciw mnie. Osiemdziesięcioletni, łysy, niski, szczupły. Jasnoniebieskie, mądre oczy. Jeden z trzydziestu ośmiu milionów obywateli tego kraju. Ta drobna figura, pomarszczona twarz i jasnoniebieskie oczy – to zwieńczenie pewnej historii. Codzienność, małżeństwo, dzieci. Wnuki, praca, zainteresowania. Sprawy wstydliwe, do których nigdy by się nie przyznał. Sprawy godne, o których chętnie by opowiedział, gdyby tylko miał słuchacza. A zatem… człowiek. Sprowadziła go do mnie drobna sprawa. Trochę biurokracji. Do widzenia. Człowiek.

36.

Kratyzm Witwickiego albo teorie Adlera… tam trzeba szukać rozwiązania „porządku dziobania” i tych absurdalnych sytuacji, kiedy „ważni” ludzie przywiązują nadmierną wagę do tego, kto pierwszy powie „Dzień dobry”, albo kiedy gotują się wewnętrznie, gdy ktoś zwróci się do nich per „Ty”. Co ktoś o mnie pomyślał? Dlaczego tak na mnie spojrzała? Czy okazano mi należny szacunek? Ale co tak naprawdę znaczy „należny” i co to znaczy „szacunek”? Co z tego wynika? Człowieku, przetnij ten węzeł gordyjski. Po prostu stań pewnie na własnych nogach, naucz się patrzeć na rzeczy drobne z większej perspektywy i miej szacunek do samego siebie. Wędrujesz w deszczu, wracasz do domu, wieszasz płaszcz. Nazajutrz płaszcz jest już suchy.

37.

Wyglądam przez okno i patrzę na linię brzóz rosnących wzdłuż drogi. Wyobrażam sobie, że to wszystko jest gdzieś rejestrowane. Każde drżenie na wietrze każdej gałązki każdego drzewa, i każde słowo każdego człowieka. Wyobrażam sobie, że wszystko ginie. I wszystko powraca, powtarza się w każdym szczególe. Ta myśl co pewien czas mnie nawiedza. Pochlebiam sobie, że przyszła mi do głowy już w dzieciństwie, niezależnie od Nietzschego, którego Wiedzę Radosną poznałem dopiero na studiach. Dawniej idea ta wywoływała u mnie niepokój, a dziś na odwrót – błogi spokój.

38.

Scena w parku. Biegnie w jego ramiona i krzyczy: „Tato!”. To wystarczy. Tu wszystko się zamyka. A potem jest „potem”. Eskapizm albo fanatyzm. Albo coś po środku, bo można po prostu płynąć z czasem i przestać biec. Ilu to potrafi?

39.

Mimo woli świadek pocałunku. A potem udawali się, że się nie pocałowali. A ja udawałem, że nie widziałem. Ale z całego serca życzyłem im kolejnego pocałunku, już bez świadków. Więc jak to jest? Typowa historia: Pan “A” miał pójść na spotkanie z panią “B” w miejscu “C”, ale w ostatniej chwili odwołał spotkanie, bo musiał dłużej zostać w pracy. Panna “D” musiała wrócić na chwilę do biura, gdzie spotkała pana “A”. Tu następuje moment niewytłumaczalny, a jego konsekwencją jest wzajemna sympatia; a jej daleką konsekwencją jest ten pocałunek, którego mimo woli byłem świadkiem. Przypadek. A przecież każda przyczyna ma swoją przyczynę… i każda przyczyna przyczyny też ma swoją przyczynę. Ad infinitum. Jak w tym starym filmie: “Czy musiało do tego dojść?”. “Skoro doszło, to znaczy, że musiało”.

40.

Aby poznać jeden wybrany aspekt eskapizmu pewnego gatunku kobiet, należy wybrać się do najbliższego kiosku. Należy następnie poprosić o książeczkę z serii “Harlequin” (kosztowało mnie to zaledwie siedemnaście złotych i pięćdziesiąt groszy). Następnie należy spojrzeć na informację od redakcji na drugiej stronie: “Książki z serii Światowe Życie przeniosą Cię w świat luksusu, podróży, sukcesów i szczęśliwych miłości”. Chapeau bas.
Aby poznać jeden wybrany aspekt eskapizmu pewnego gatunku mężczyzn, należy wybrać się do najbliższego sklepu spożywczego. Należy następnie spojrzeć na półki z piwem…
Ostatnio zmieniony czw 18 maja, 2023 przez spirytysta, łącznie zmieniany 7 razy.
Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1794
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

Aż wstrzymałam na chwilę oddech, gdy zaczęłam czytać 36. rozdział. Ledwie chwilę temu zamieściłam "wiwisekcję", a oto w Twoich "Zrywach" czytam o Adlerze... Jak to nazwać? Nie spróbuję.
W każdym razie Twoje (o, przepraszam: J. Szmurłowskiego) przemyślenia towarzyszą mi jeszcze długo po przeczytaniu. Inspirują. Toteż żałuję, że jestem prozatorskim beztalenciem i nie potrafię napisać czegoś równie mądrego. W hołdzie, tudzież w podzięce.


Dwie uwagi:
Rozdz. 33.: powinno być "aha" https://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/ach-i-aha;9176.html
Rozdz. 39, drugie zdanie: bez pierwszego "się".