Stanisław Grochowiak

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Korien
Posty: 431
Rejestracja: śr 28 paź, 2009

Post autor: Korien »

Gdy już nic nie zostanie

Kiedyś usadzę cię nagą wśród przepychu
Będą tam suknie ciężkie jak woda
Będą pończochy o zapachu jabłek
Będą na głowę nakrycia szerokie
I będzie metal

Chcę mieć cię nagą w krajobrazie ciemnym
Gęstym od brązów świeczników waz
Z których niech dymi waniliowy poncz
W rozdęte chrapy nieruchomych dogów

Czuł tę potrzebę Rembrandt kiedy Saskię
Malował coraz w śmierć swą odchodzącą
Jakby chciał wstrzymać ją wagą winogron
Przygnieść świeczników drogocennym światłem



Zamieć


Bo teraz popatrz: znowu mamy śniegi
Szklane trumienki twych powiek pokryte
Zawiane usta -
Pajęczyny lodu
Śpią w twoich nozdrzach jak w maleńkich grotach

Bo teraz poczuj: znowu wieją mrozy
Żyły twe stygną jak kwiaty na szybie
Na ciepłym języku usiadł anioł chłodu
Szronem się pokrył strop podniebienia

Bo teraz posłysz: drwale dzwonią w drzewa
Sanie po śniegu jak po srebrnym chruście
Ptak skostniał
Zapadł
I uderzył w biegun

A dźwięk tak cienki jakby ktoś zakrzyknął
Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1792
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

Jeden z tych najbardziej znanych...


Do pani

Lubię z blachy twego kubka
Pić herbatę gorzką, pani —
Lubię głaskać twego szczura,
Gdy się do mych nóg przyczołga —

Albo gadam z pogrzebaczem,
Albo łajam karbidówkę:
Ordynarna to jest dama,
Nie zdobiąca twego dworu.

A wszak piękne masz niechlujstwo
Z astronomią złych pająków,
Z ciemną kaźnią twej piwnicy,
Kędy boczki mrą na hakach.

O feudalna moja pani,
Chwalę sobie twe domostwo
Wieczny lennik na twych włosach,
Trwały wasal twego żebra...
Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1792
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

I jeden z tych, które zapadły głęboko...


Po ciemku

— Opowiedz ptaka...
— Dobrze. Opowiadam:
Ta strzała była na końcu złocona,
Złotnik ją strugał do perfidnych zadań...
Niosąc ją z nieba, cieniutko się kona.

— Opowiedz rybę...
— Dobrze. Opowiadam:
Ten młotek czuły, a jakże treściwy,
Ktoś piękny może do twarzy przykładał,
Bo twarz ma gładkość podobną do ryby...

— Opowiedz konia...
— Dobrze. Opowiadam:
Najczulej pętać jedwabiem. A potem
Pieszczota noża na błyszczących zadach...
Koń nawet martwy odwdzięczy pieszczotę.

— Opowiedz rzeźnię...
— Dobrze. Opowiadam:
Są jednorożce o ciężkich powiekach,
Wędrują białe po wiśniowych sadach,
Ich grzywy płaczą na leniwych rzekach...
Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1792
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

A ten niezwykle ważny...


Do S...

Bunt nie przemija, bunt się ustatecznia;
Jest teraz w locie: dojrzałym, dokolnym,
Jakim kołują doświadczone orły.

Bunt się uskrzydla tak — jak udorzecznia.

Bo wpierw to było jakby piaskiem w oczy,
Turniejem chłopców na słonecznej plaży;
A teraz ciężki; teraz więcej waży.

Bunt się uskrzydla tak — jak w kamień toczy.

I pomyśl: czułość, ta świetlista kula,
Teraz dopiero w mym pobliżu płonie,
Luzując szczęki, łagodząc me dłonie.

Bunt się uskrzydla tak — jak się uczula.
Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1792
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

Głód

A jednak jest w nas ten głód życia. Ten, co nas rozdziela,
Ten, co nam każe w żałobną muzykę
Wnosić wasze uszy martwe, jak woskowe lichtarze,
Na oczy ślepych wchodzić garścią bzu wilgotną.

Płaczemy śmierć cudzą, tak, na zawsze cudzą.
Przygodę innych, legendę nie o nas:
Garsteczką gliny nabrzmiałą od słońca,
Krzykiem wtulonym w pachnące chusteczki.

A jednak jest w nas ten głód życia. Ten ogród, gdzie taniec
Wiedziemy jak dzieci, odginając głowy,
Oślepieni stadem motyli tańczącym nad nami,
Zabijających
Nalotami skrzydeł.
Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1792
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

Wiersz jakże drogi, bo pisany o tej, od której zaczęło się moje umiłowanie poezji...


Halszka

W niewielkim pokoju na Krupniczej
Ujrzałem dziewczynę wśród książek.
Nie była ładna — była na to zbyt Piękna,
Nie była tkliwa — była na to zbyt Czuła.

Nosiła się z angielska —
I ten zimny strój
Oblekał również Jej dłonie w rękawiczki chłodu.
Studiowała filozofię —
I ten ciemny dom
Osaczał Jej gesty nawet w ptasich gąszczach.

Długich chwil milczenia
Żądała od przyjaciół,
Aby zamiast śmiechu — który tak przerażał —
Jej mowa jedyna: smak piołunu i malin,
Stała się jawna.

A potem długo
Przez Planty, przez śnieg
Szliśmy za wysokim woalem Jej ciepła —
Bezwolni jak chłopcy, których nigdy przedtem
Nie owiał zapach matki.

Doprawdy, Szlachetni, nie to jest rozpaczą
Iż zapominamy naszych pięknych zmarłych.
Śmiertelny smutek,
Rozłąka jest w tym,
Iż Oni o nas wcześniej zapomnieli.