Pavol Hudák

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1794
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

"Brzoskwiniowy zmierzch" (1992)



Czarna komora

Kto o nim wie.
Kto wie cokolwiek
o tym człowieku...
Jest ciepły wrzesień 1777,
na rogu ulicy odwrócił się,
nozdrza mu łaskocze dym,
korzenne zapachy pobliskiej
apteki...
Kto o nim wie,
o jego dwóch córkach,
całkiem ładnych, tylko trochę
bladych,
o martwym synu.
I o nim, o jego skórzanym płaszczu,
mieszczańskim domu, o żonie.
Drogę z miasta
lamują drzewa
pełne wron.


Topola

I mnie chciałaś utopić.
Zielone wodne królestwo
już pokazywało mi
swoje wspaniałe salony.

Utopiony cygan
utopione krowy
pogania do wierzbin.


Fresk

Obrazek
jak z Vivaldiego -
pośrodku sierpnia
napełniamy sianem
wozy.
Powinno nas to zbawić,
trochę podtrzymać,
pracą podobno udobruchasz
czyhającą śmierć.

Sekundy ciągną się
jak krowie śliny.


Ojcowska rola

Spokojny wieczór
jest tu rzadko.
Nad ostatnią
nie zabudowaną parcelą
we wsi
po nocach bieszą się demony,
płaczą wygnani synowie Jeruzalem,
martwy ojciec rozsiewa
jarzące ziarno.
Nie stoi tu biały dom,
nie ma go kto postawić,
mama nie hoduje kurcząt,
nie bawi się tu
z wnuczętami...
Tylko rola
czerwono płonie
w zachodach słońc,
czasami pogłaszcze
chwiejne kroki mamy -
ostatnia nie zabudowana
parcela
we wsi.


* * *

... a propos śmierci. Niebyt.
Spójrz wstecz
poza pofalowany próg światła,
poza pierwszy punkt,
poza pierwszy oddech -
co widzisz
a co słyszysz?
Ani zaledwie znaku
uderzeń martwej fali,
ani ledwie nieokreślona jesień,
tylko cisza niczym
w uszach topielca,
ta trzaskająca cisza...

Naprawdę to tylko to,
gdzie patrzysz?
Do czego stoisz
przymarznięty
plecami?


Przestrzeń

Gdy zacięła się
winda
twoja twarz pobladła
niczym biedna ziemia
twojego dzieciństwa,
twarzą biegły ci
żółtawe cienie
i smutna pieśń
zawyła
w ciszy.
Dotknąłem palcem
twojej półśmierci,
nie wiedziałem,
że cię przeraża
zamknięta przestrzeń,
która by cię zniszczyła, zabiła,
a spójrz, mamo,
ja w niej oddycham,
chodzę, żyję.


Choroba

Kroczę plecami
w przyszłość,
wiem, że się już
nigdy nie odwrócę.
Kroczę plecami
do przodu -
dlatego muszę
na zawsze patrzeć
na przebrodzony śnieg,
ślady w piasku,
kulisy z róż,
dlatego muszę widzieć
zarzęsione morze,
28 listopada 1982,
E. G. w niebieskiej wiatrówce,
rozwiane nie przypadkowe włosy,
łąkę niczym z paranoi,
gasnące oko
matki.


Już trzeci rok kupuję sobie parasol

Już trzeci rok kupuję sobie parasol.
Stale to jednak z jakiegoś powodu odłożę,
zapomnę, wydam pieniądze.
I tak wszystkie jesienie moczą mi głowę.
Czasami mnie przytuli nieznana kobieta,
budka telefoniczna, drzewo.
Ile zbędnych rzeczy
od wtedy zrobiłem, kupiłem,
a parasol wręcz magicznie omijam.
Zmuście mnie, ukradnijcie mi pieniądze
i kupcie mi parasol...
Wszystkie jesienne nieba
spadają na mnie.


Milcz

Twoje oczy
są matką ciemności,
wychodzi z nich,
gdy już czas,
nikt jeszcze tego nie zauważył,
nikt o tym nie wie,
takie gadanie może nas
kosztować wiele, rozum, pozycję,
naprawdę o tym każdy milczy,
ludzie chodzą wokół ciebie,
pracują, poganiają swoje
zwierzęta, a na razie twoje oczy
są matką ciemności,
a ta, jak wiemy, osłania morderstwa
a także płodzenie, ból w niej buzuje
jak gwiazda, dlatego milcz,
dlatego raczej milcz.


Pocałunek

Jeśli ten pocałunek trwał kilka chwil,
będzie mi jego czas doliczony
do życia,
mój zmordowany byt nieco się przedłuży,
śmierć na parę sekund odstąpi,
usiądzie sobie, założy nogę na nogę,
nerwowo będzie słuchać
wiwatujących dzwonów tego dnia.


Noc

To była zła noc.
Psiska wyły mi
do serca,
ktoś mnie od środka
zżerał płaczem
i wołał tego,
który cicho omijał
opuszczony dom.


Powróz w domu wisielca

W domu wisielca mów o powrozie.
Tak, idź tam i powiedz: POWRÓZ.
Gdy wszyscy wybałuszą oczy,
gdy spadnie miska z zupą
powtórz: POWRÓZ! POWRÓZ! POWRÓZ!
Wtedy się złamią, dosiądą do stołu,
podeprą sobie głowy, porozmawiają
o długich, męczących nocach,
o ulewie jego ślin i pięści,
o jego smutnym końcu i o tym,
że nikt ich o to nie pytał,
ledwie ich domu unikali
niczym leprozorium.
O tym wszystkim ci powiedzą, oswobodzeni,
wyzbyci klątwy milczenia,
którą ty
przeciąłeś.


Brzoskwiniowy zmierzch

Poznałem pytania.

Odczułem boleść
z ostatnich kwazarów
aż do tego przedziwnego
pomieszczenia.
Doświadczają tego wilcze ślady
w ulicach miasta,
moja sierść w skrwawionym śniegu.

I delikatny niczym z chińskich malowideł
brzoskwiniowy zmierzch.
Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1794
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

"Sylwester 1999" (1994)


"Niebieskie, nieskończone"


Dzień

7 października 1849
zmarł Edgar Alan Poe.
Tego samego dnia,
roku 1959,
z nicości ocknąłem się ja.
7 października urodził się
też pewien ponury polityk
powstało już zapomniane państwo,
kto wie,
co jeszcze więcej pokropiły
farby jesieni...

On wszak tylko milczy
i nic nie wyjaśnia,
ten przedziwny
dzień.


Mamo, co robisz właśnie teraz?

Mamo, co robisz właśnie
teraz?
Jest poranek,
może sypiesz dla drobiu
otoczona jego ufną
radością,
przez ten miły, niewinny szum
nic nie wiesz o szalonych
symfoniach, wrzaskach i
czynelach,
które otaczają
mnie.


Mamo, weź mnie z sobą na pokrzywy

Mamo, weź mnie z sobą na pokrzywy...
Wiem, że do nich trzyletni wpadnę,
wiem, że ty, młoda i ładna, przybiegniesz
i wyciągniesz mnie z nich,
wiem, że mi pochuchasz poparzone ciało
a ja i tak będę płakał, jak najęty.

Ale to lepsze
jak to
co tu.



"Tam tamy"


Preszowskim spirytystom

Może tam jeszcze błądzi
ten mój duch -
nieznany student
w czarnym płaszczu.
Przekracza martwe bramy,
zagląda do gotyckich
knajp,
proponuje swój zegarek
za całkiem inny
czas.


Nad miastem

Dzisiaj spotkałem kobiety,
które kiedyś
kochałem.
Szły razem
pływającą łąką
i były całe
jak światło nagie -
i uśmiechnęły się do mnie,
i mnie pogłaskały,
ale gdy
je wołałem,
było to niczym
wołanie przed śmiercią,
takie,
żeby nie można było nic powiedzieć.


Całuj wiele kobiet

Całuj kobiety.
Całuj wiele
kobiet.

W ulicach tego miasta
kiedyś zawisną kartki
o tym,
że cię już nie ma.

Wiedz jednak,

przynajmniej jedna z nich
zatrzyma się
przy tych kartkach,
przypomni sobie
jak ją

całowałeś.


W oparze łazienki

W oparze łazienki
odgaduję twoje
kształty.

Biały chaos staje się przeźroczysty,
skrapla się
na twoich piersiach,
biodrach,
łonie.

(Od razu jesteś.)

Może tak
powstawał
świat...


Obrazek

Według teorii big bangu
podobno po czasie
będziemy się
ponownie
kurczyć
do kuleczki...
Z gwiazdami, z nienawiścią, z miłością,
ze wszystkim - boże mój, ale to będzie
burdel, apokaliptyczne śliny, machanie
legitymacjami,
flagami, koneksjami,
złotymi czaszkami, ale
to będzie, gdy tego
obszaru, obszarku
będzie coraz
mniej...


Pamięć

Obłąkany starzec
znowu pali z karabinu,
rzuca granaty...
Chłopcy rechoczą,
wrzucają mu pety
do piwa,
ale on to bierze
naprawdę na poważnie.


Chrystus wchodzi do Sarajewa

Chrystus wchodzi do Sarajewa,
nikt go nie wita,
ksiądz jest martwy,
dzwony milczą, mężczyźni
posępnie zaglądają z otworów strzelniczych,
snajper w ciebie mierzy, Chryste,
nie ma się gdzie skryć,
gdzie odpoczniesz,
hotel spalony,
gdzie złożysz głowę, Chryste,
także parki zakwitły grobami -
ich zieleń jest jadowita,
jesteś zmęczony, brudny od kurzu, Chryste,
a oni wzywają cię do martwego Łazarza
(przedwczoraj zdał maturę),
wzywają cię do niewidomej matki,
do jej zgwałconej, obłąkanej córki,
wzywają cię dzieci z poderżniętymi gardłami,
dygocące płody wyrwane z matek,
gdzie wcześniej wkroczysz, Chryste,
kogo z tych martwych pierwszego wskrzesisz,
przecież jest ich pełny stadion, Chryste, Chryste!,
twój osiołek ma nogi poranione od czerepów,
ktoś przed nimi rozpościera
maskującą sieć.

(1993)


Ferma węży

Spójrz jak syczą,
jak się zwijają,
jak się wściekają
klątwą zaczarowani poeci.
A już ich ktoś
złapał za kark,
przydusił.
A oni łzawiąc
do szklanek
wypuszczają
jad.


Koszyce 2561

Kiedyś nowe osiedla
dzisiaj nazywają się
Stare Miasto.
Na nich po nocach błądzi
duch Tibora K.,
ten symbol alienacji
i szarego osiedlowego smutku.
Jeszcze wciąż szczupły, czarny,
przyjemnym głosem
recytuje trawnikom, psom i dzieciom.
Tak woła ten duch,
jeszcze stale i z zacięciem
wskrzesza poezję.
Ale kto go słucha...
Tylko matki straszą nim swoje dzieci:
Nie bądź do późna na dworze!
Tibor zabiera małe dzieci do wora
i robi z nich poetów.


Boję się
(córce)

Boję się chwili,
gdy ją kiedyś przyłapię
w mojej bibliotece
z tomikiem poezji
w ręce.
Ciekawe dziewczynisko
machnie warkoczami,
zapyta: - Tatusiu, co to jest?
W jej oczach przeczytam
że jest
stracona.


Okno

Starzec, który miał cię przez lata obserwować
z wąskiego okna tego domu,
właśnie od dawna już nie żyje.
A może nawet nigdy nie istniał.
Tylko ty go tam widziałeś,
złego i perfidnego,
jak mu stróżka światła z ulicy
oświetla twarz.
Co z twoimi straconymi latami?
Garbiłeś się, przechodząc
pod tym oknem,
myliłeś krok
a krew rozrywała ci żyły.
Nie śmiałeś się, nie płakałeś,
tylko przedrzeźniałeś.
Przeklęty starzec!
Niczego już nie wrócisz
i wstydzisz się samego siebie -
tak dać się okłamać...
Ale czyja, czyja to twarz
mignęła tam przed latami,
aby cię na zawsze zwieść z drogi
i zestarzeć się
z tobą?


Paweł Surżin w Słowackim Raju

Paweł Surżin w Słowackim Raju,
już bezcielesny,
lekko przemierza poranne chodniki,
pogwizduje strunami głosowymi ptaków,
jest mu dobrze,
jest mu tak dobrze,
już bezcielesny i bezbolesny,
wspina się po drabinach,
po mostach pian
przekracza Hornad,
uśmiecha się z błękitu

chabrów.


Olimpiada 3000

- Kobiety
będą ćwiczyć
toples,
może nawet całkiem
nagie... -
Muszę się zaśmiać
z twojego wyobrażenia,
ale serce mi nagle
coś ściśnie - co wszystko
się jeszcze bez nas stanie,
czego wszystkiego jeszcze, nigdy
nie zobaczymy.



"Bez"


* * *

Przestrzeń?
Czas?
Spalone wieńce
kwiatów.

Dłonie, w których trzymałem twarz,
nagle się dotykają...

Przestrzeń.
Czas.
Ani nawet bańki, gdzie cię swoi przygarną
przed szaleństwem?
Ani nawet drobnej, ale spokojnej meduzy
świecącej w klatce piersiowej
nicości?
Lub chociaż taniego tricku hollywoodzkich psów
gończych, światełka nadziei w bajkowym lesie?

- Jeśli wszak spotkacie anty siebie, nie podawajcie
sobie ręki! Obydwoje zniklibyście w wielkim
świetlnym błysku -
mówi Stephen W. Hawking.


Lustro

Przeglądam się w lustrze,
że się starzeję.

Albo młodnieje
moja
śmierć?



"Dokąd idziesz"


Apokalipsa

Wszyscy zwariowali
i mówią
o Apokalipsie.
Ach, szarość z końca
stulecia -
wichury i powodzie,
wojny i niepokoje,
to wszystko wróży
Apokalipsę.

Wszelakie przyjdzie...
Ale Apokalipsa to
nie będzie.

W dzień, gdy ją ogłoszą,
idźcie do pracy,
albo na piwo,
zajmujcie się dziećmi,
grajcie w szachy,
kochajcie się,
albo sobie ot tak
gwiżdżcie.

Tak, głównie to,
ot tak sobie pogwizdujcie.
Tego się Apokalipsa
strasznie

boi.


Żegnaj, tysiąclecie

Żegnaj, tysiąclecie,
cóż z tobą.

Mam poważnie mówić o twoich hordach?
O twoich jeźdźcach, o okrzykach,
gdy płomienie dotknęły
żywego mięsa?
O twoich hiroszimach i wynalazcach
leków?
Raczej chodź, tysiąclecie,
już się jakoś dowleczemy,
wstań, już tylko kawałek,
popatrz, rechocą i rzucają w nas
odpadkami,
ale musimy dojść, już tylko kilka kroczków,
ty mój ślepy, nienormalny rodzicu,
chodź, doprowadzę cię, odpoczniesz,
jest ci niedobrze? Wypiłeś
ocean krwi, wiesz?
I pomieszałeś to ze łzami,
mieszać się nie powinno,
ten głód będzie okrutny,
ale musisz się wyspać,
ułożę cię,

ja,
twoje spóźnione
dziecko.
Ostatnio zmieniony ndz 16 lip, 2023 przez Vesper, łącznie zmieniany 1 raz.
Awatar użytkownika
Vesper
Posty: 1794
Rejestracja: ndz 31 maja, 2020
Lokalizacja: bardo

Post autor: Vesper »

"Zaćmienie słońca" (1999)



Nocami

Nocami podziwiam księżyc.
Dobrze to wszechświat - Bóg
wymyślił.
Księżyc jarzy się do smolistej nocy,
oświetla świat.
To przemyślane.
W dzień słońce i jasność,
w nocy tylko ściszone światło,
wysoka srebrzysta lampa.
Tak, jak w ludzkich domostwach,
na dworcach, w szpitalach.
Tak, księżyc świeci, oświetla świat

Tę olbrzymią nocną
psychiatrię.


Co widział księżyc

Co wszystko już
widziałeś, księżycu.
Pierwsze deszcze,
falowanie łanów lilii,
lament dinozaurów i twarze moich
pradziadów.

Mojego ojca,
jak w nocy umiera.

Miliony wymordowanych Armeńczyków
na początku dwudziestego wieku
też widziałeś.
I pięćdziesiąt milionów z którejś
światowej.
Babi Jar widziałeś.
Chłopisko, który w Bośni
wyprowadzał z kawiarni całe rodziny,
a na zewnątrz ich komplet podrzynał.

Księżycu, księżycu,
zapomnisz o tym kiedyś?

Ty stary rupieciu poetów,
ty uporczywie świecąca
kontrolko ludzkości.


Pełnia

Pełnia nie jest zła.
Pełnia jest pożyteczna.
Rozleje ci się po twarzy
i przebudzi cię niesłyszalnym
krzykiem.
Zmusi cię wstać z łóżka,
wymotać się z sypialni,
mimochodem spojrzeć
na zegar.
Jest nieco po północy, a ty,
zanim z powrotem zaśniesz
słyszysz wiele.

Mroźne nocne pociągi,
chlupot i charczenie
oddalonych morderstw,
ludobójstwa, weselne noce.

Dudniące szaleństwa,
jak się do nas
zbliżają.


Lusterko wsteczne

I ono jest pożyteczne.

Widzisz w nim znikający las,
który jako chłopiec kochałeś,
a o którym dzisiaj
śnisz.
Widzisz w nim na wieki
swoją matkę.
Jak się garbi przy furteczce,
jak ją powoli zamyka.
Jeszcze tam jest, ach boże,
jeszcze tam jest.


Czarna dziura

Pośrodku naszej galaktyki
jest prawdopodobnie olbrzymia
czarna dziura.

Ta bestia w olbrzymich
porcjach
pożera
okoliczną materię
i podobno jej to znakomicie
smakuje.
Kto wie, kiedy się przegryzie
aż do nas.
Nie, nie bójcie się, ludkowie,
miłośnicy kosmicznych
katastrof.
Kiedy jej monstrualna paszcza
zapoczątkuje nasz świat,
ten labirynt,
gdzie minotaury z automatami
gonią dzieci,
kiedy skosztuje
tego śmierdzącego tortu
z milionów ułomnych ciał,
na pewno się cofnie,
ta nienasycona czarna dziura.

I przestanie żreć.


Widokówki dwudziestego wieku

Dokąd powędrują widokówki
z dwudziestego wieku?

Na przykład ta spod Verdun,
z siedmiuset tysiącami mężczyzn
wbitych w ziemię
w ciągu tygodnia?

Albo ta z białoruską dziewczynką,
która mówi esesmanom:
- jak mnie panowie nie zabijecie,
zaśpiewam wam
pioseneczkę. -
(Zastrzelili ją z innymi
za szkołą.)

Ach, jak płoną na tych widokówkach
Drezno, Londyn, Dubrownik
i wszystkie kolejne piękne
miasta.
Jak gdzieś uciekają ludzie,
te nieskończone, głodne
i zaszczute tłumy.

Dokąd powędrują widokówki
z dwudziestego wieku?
Kto je zobaczy?
Kto je przeczyta?


Wiersz o autobusach

Piętnaście tysięcy młodych Rosjan,
Ukraińców, Estończyków...
Tak, tych zabitych
w Afganistanie.
To około 348 autobusów
pełnych
na zawsze już zdziwionych
chłopców.
Te setki tysięcy kalekich
i tych, którzy tam oszaleli,
to tysiące dalszych
autobusów.
Do tego ponad milion zabitych
i minami rozerwanych
Afgańczyków... Boże,
przecież te autobusy
już otoczą Ziemię!

Zagadkowy dispecerze,
zbaw nas tych kolumn,
zbaw mnie tego ciężkiego wyobrażenia.
Przecież to twoje połączenia.
I to tylko z jednego kraju,
i to tylko z kilku sezonów
w latach
1979 - 1988.


Niebiańska Norymberga

Ostatni sąd zakończył się
zgodnie z oczekiwaniem.
Niektórzy przy wyświetlaniu
tych wszystkich wstrząsających
scen
płakali i
zakrywali oczy.
Inni połknęli wcześniej ampułkę
z małą dawką
piekła,
ewentualnie się
powiesili.
Większość się jednak nie przyznała
do niczego.

Wymawiali się spełnianiem rozkazów,
nakazów i zakazów,
na wyższe i najwyższe
zasady
itditditd.


Nie zapomnę

Nie zapomnę,
jak wicher po nocach
łomotał
bramką niedalekiego
przedszkola.
Trwało to kilka
lat,
głównie zimą;
ta bramka budziła mnie,
niekiedy wstawałem,
ale nic nie widziałem.
Tylko bramka we wściekłym wietrze
dzwoniła i dzwoniła,
jakby się przez nią gdzieś dobijały
jakieś nieznane
dzieci.


Obłoki

- Popatrz -
pokazuję córce
wolno płynące
obłoki.
- Im jest tak dobrze,
one są stale w niebie -

mówi mi.


Wiersz reporterski

Widziałem
jak przyjaciel tańczy
danse macabre -
taniec szkieletów.
Całą noc strawiliśmy
w burdelu,
ja fotografowałem dziwki,
on mi na żarty robił
striptiz.
Rano go sobie w aucie
znalazło
drzewo.


Manekiny

Pamiętasz dawne
ostre strzały
gdzieś przy Trebiszowie?
Jak bezdźwięcznie padały
zbliżające się manekiny,
nawet nie mruknęły,
nawet nie powiedziały żegnaj
swoim blaszanym
kompanom.

Tak odchodzimy.
Tak odeszli ojciec, krewni,
dziesiątki znajomych,
kilku przyjaciół.

Kroczymy, w każdej chwili
ktoś cichutko padnie.

A wiecznemu snajperowi
nawet nie zadrży
ręka.


Najcięższa jest pierwsza noc w grobie

Najcięższa jest pierwsza noc w grobie,
uciskanie jeszcze twardego
golfu wieczności,
szelest kwiatów
i pierwsza prawdziwa
rosa.
Ale rano,
rano jest już inne.
Na niedalekich polach
huczą kombajny,
mały chłopiec spoza stogów
obserwuje
bociany.

Nie i nie
chociaż jednego
złapać.


Rozmowa z patologiem

Patologu, sekretarzu śmierci,
bądź dla mnie grzeczny.
Bądź grzeczny dla ciała,
które opuściło duszę.
Spójrz, to jest
głowa, w której
kiedyś szumiał
wszechświat.

A to ręce,
te prazwyczajne
ludzkie ręce.

Nogi, co tyle
błądziły
po pradziwnej planecie,
gdzie nikt nie wie
do diabła co właściwie tutaj
robi.

Zostaw to tak,
brachu patologu,
zapal papierosa,
otwórz schowany rum.

Łyknij na moje
wieczne
zdrowie.


Pozdrowienia z drugiego świata

Piękny jest drugi świat.
To gloryfikowane światło,
te przepiękne chorały,
to wszystko tu faktycznie jest!
Unoszę się jak meduza
między pozostałymi światełkami.
Już setki lat się tu tak
unoszę.

Jest tu naprawdę przytulnie,
tylko mnie, proszę was,
na chwileczkę puśćcie
do lasów za Popradem,
gdy oddychają po deszczu,
puśćcie mnie na zapomniane osiedle,
gdzie znowu nauczę swoje dziecko
chodzić,
do pochmurnego miasteczka,
do ostatniej dworcowej
knajpeczki mnie puśćcie,
obiecuję, tylko jedno małe
piwo, nic więcej i parę słów
z kumplami,

ja wrócę,
na pewno was nie wykiwam,
wrócę między światełka
i chorały,
tylko mnie na chwileczkę
puśćcie tam,
gdzie mnie pamięta
tylko wiatr,
gdzie kiedyś mignąłem
pomiędzy dwiema ciemnościami.


Kometa

W nocy odprowadzamy
gości.
Na zewnątrz zatrzymamy się,
oglądamy kometę
z maja 1997.

Wszyscy dookoła
pokazują
na żarzącą plamkę.

Tak, jak to czynią ludzie od wieków,
jak to robią na średniowiecznych
rycinach i rysunkach.

I my w tym wierszu
stajemy się
rysunkiem.


Lubię mgławicę Koński Łeb

Lubię mgławicę Koński Łeb.
Przypomina mi obłoki z dzieciństwa,
te gigantyczne głowy gniewnych starców,
tych szybujących Nostradamusów,
którzy już wtedy mi wróżyli
dziwne i niespokojne dni,
kwitnące czereśnie w Preszowie,
beznadziejność w południowym miasteczku,
wyjątkowe Boże Narodzenie 1998,
pięcioro serbskich chłopców i dziewcząt
zabitych
w jakimś kosowskim barze,
czterdziestu pięciu Albańczyków
zabitych w Raczaku
i wszystkich tych martwych,
i wszystkie te tragedie,
które przyszły później.
Tak dziwnie mi się wymawia:
Lubię mgławicę
Koński Łeb.


Trzecie tysiąclecie

Witam cię, trzecie tysiąclecie.

Myślę o twoich krzyżakach,
myślę o twoich bożych grobach,
na twoją inkwizycję myślę,
na twoich giordanów bruno,
na twoje złote hordy,
myślę na twoje stuletnie i trzydziestoletnie wojny,
na kryształowe noce, na noce bartłomieja,
na oświęcimia, kremniczki * myślę,
na twoje jałty, teherany, poczdamy,
myślę na embriony
twoich dźingischanów, hitlerów, stalinów,
na twoje matki teresy myślę,
na twoich flemmingów, mozartów, kolumbów,
na twoją śmierć i twoje wskrzeszenie,

na twojego poetę myślę,
na jego wiersz

z 16 sierpnia 2998.

* Kremniczka - samodzielna miejscowość, w której od 5 listopada 1944 roku do 11 lutego 1945 roku naziści zamordowali 747 cywilów (w tym: 211 kobiet, 58 dzieci w wieku od 6 tyg. do 14 lat). To świadectwo jednej z największych nazistowskich zbrodni na Słowacji. Obecnie Kremniczka jest częścią Bańskiej Bystrzycy.


Spis telefonów

Przyjacielu mój
z roku 2227,
pozostawiam ci tu
osobliwy prezent -
spis telefonów
miasta Poprad,
rocznik 1998.
Proszę cię, otwórz go,
kiedyś w listopadową noc
przekartkuj w nim,
wybierz sobie jakieś imię i numer
z tych nieskończonych słupków

a potem
zadzwoń.
Ostatnio zmieniony pn 19 lut, 2024 przez Vesper, łącznie zmieniany 5 razy.