Raperzy też bywają mistrzami słowa

 Moderator: Tomasz Kowalczyk

ODPOWIEDZ
Anonymous

Post autor: Anonymous »

W tym temacie będę prezentował raperów z nurtu poetyckiego..poczytajcie i przekonajcie się że rap to nie tylko narkotyki, alkohol,prostytutki i płytkie teskty ale że są tez wtej kulturze ludzie młodzi,ambitni,wrażliwi i są mistrzami słowa, które u nich akurat jest mówione

Eldo-"Świadek z przypadku"


Szedł Ząbkowska skręcił w Brzeską. Szedł wolno
Latarnie przecinały mrok w noc spokojną
Sam z głębi bram mrok bacznie się przyglądał
Prosto w jego serce kamień, który tam został
Cień był jedynym przyjacielem
Tylko on słuchał i tylko on rozumiał tak wiele
Od początku w kamienicach Starej Warszawy
Był z nim. Chodził aleją Róż w ślad za nim
W sercu miasta w dusznych studniach
Wśród ludzkich losów, którymi jakiś złośliwy bóg gra
Znalazł swoja bramę. Zawsze mieszkał pod "Siódemką"
Wiesz. Znowu nie było światła na klatce
Trzymał się ręką zimnej poręczy
Cierpliwie wchodził po schodach
Po których wchodził prawie całe życie

Lekka wilgoć w powietrzu. Schody były śliskie
Smutne miejsce. Noc witano tu krzykiem
Ciemność przynosiła strach,tragedie kamienic
Gdy ludzie zarabiali tylko tyle by przeżyć
Zawsze miał siłę wierzyć, nawet, gdy widział śmierć
Człowiek zrobi wiele by przeżyć. Nawet najgorszy grzech
W sierpniowym skwarze przyszedł wielki dzień
Lecz jego przyjacielem był juz warszawski cień
Domy, które stały się gruzem
Płonęło miasto a on patrzył i płakał patrząc na łunę
Niepokorne myśli pełne dumy ulicy
Czołgi deptały młodość tych, którzy walczyli o wolność
Mrok wziął jego rękę. Trzy dni jak wiek niemal
Byle dojść, nie usnąć. Byle starczyło powietrza

Miał szczęście. Wyszedł. I znów widział światło
Lecz całe światło, jakie miał zostało pod kanału klapą
Smutek, bo coś umarło tego dnia
Żył tego dnia a nie czuł juz swojego serca
Obojętny na cokolwiek przed nim
Po tych trzech dniach nie było rzeczy, przed, którą czułby strach
Los traktował go surowo. Młodość stracił na wojnie
A zdrowie w katowniach UB. na starym Mokotowie
Przywykł do ciemności, niczego nie pragną
Miał marzenia kiedyś. Teraz w nim juz wszystko umarło
To był inny kraj, ale te same miasto
Jak feniks miało siłę żeby się podnieść z płomieni
Chciał zatrzymać czas i na skrzydłach jak ptak
Zobaczyć miasto, które tak kochał ostatni raz

Lubił spacery od Placu Zbawiciela przez Koszykową do Alei
Potem książka w Łazienkach. Kawa na Alei Wyzwolenia
Potem przez plac i Mokotowską
Tą samą trasą, co przed wojną z ojcem
Zdziwił się skąd ta nagła nostalgia
I setki wspomnień z tego, co los zapisał na swych kartach
Dni dumy i mroku i lata niewinne
Tak piękne, ale jak, przez mgłe tak odległe
Umarł na schodach zanim dotarł na górę
Serce było martwe. Mrok swoim okrył go całunem
Syn tego miasta. Nikt konkretny. Zwykły
A w jego losach są i moich bliskich życiorysy
I wielu tych, którzy miasto kochali tak mocno
Że zawsze z dumą w głosie będą mówić skąd są
I jeszcze jedna rzecz dotyczy mnie bezpośrednio
Po tych ulicach chodziłem z ojcem za rękę jako dziecko

[size=99px][ Dodano: 2008-10-14, 20:12 ][/size]


Gres- 4 kroki


To była jedna z nocy, nocy długich noży.
Zło krzyczało " Z drogi!"
Zło co chcialo mogił
Już za późno, drogi oddech minął progi
Jeszcze 4 kroki
Zamknął oczy zasnął, tuż obok opatrzność
Dużo niżej zgasło, małe światlo miasto
Ten co miał go budzić, nie wytrzymał trwogi
I sie troche spóźnił, jakieś 4 kroki...
Nasz bohater nie wie, ze na niego padło,
Że na jego gardło czycha mocy szwadron
Nie świadomy roli, [to najlepszy aktor]
Nieświadomość boli [czasem aż za bardzo]
Czas ratować życie, przebiec przez ulice
4 szybkie kroki, jeśli dobrze licze...
Skoro stwórca milczy, noc ma nitki w rękach
Drobne czasu chwilki, takty bicia serca
Kontroluje nerwy, musi odbezpieczyć
Potem celuje, nie patrząc nigdy w oczy
Naciska spust i wylatuje pocisk,
To całkiem proste, w sumie 4 kroki

Uciekam nocy, ona krok w krok za mną
Blok w blok nie warto i tak Cie znajdą

Sto czarnych kartek na stosie kopert
Pan X adresat, winszuje koniec
Koniec pogoni, nocą świat znów poronił
Przeleją krew znów, na kartach kronik
Nie chce tu sypiac, aż strach sie boi
Te 4 kroki -ja kontra oni

Stanę na moście bo mam już dosyć
Wy wszyscy noście bagaż tych nocy !
To biała flaga, przestańcie błagam !
Nie jestem Adam tu grzech to plaga...
Nie będę gonił nocy agoni
Wiary atomy, to biel ich toni
Czekam na świt tu na moście tęczy
Nic mnie nie męczy 4 kroki od krawędzi.

[size=99px][ Dodano: 2008-11-05, 23:45 ][/size]
Czego nic nie komentujecie tutaj? <img>
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Anonymous

Post autor: Anonymous »

Zabrakło chęci? To ja pomogę.


Bla-bla

Gdy zapada zmrok

Samotność jest jak deszcz, z morza powstaje by spotkać zmierzch,
dopiero potem z nieba opada na domy.
Samotność jest jak zwierz, jak hiena, a deszcz pada słony.
Schowany przed jutrem, szarym futrem otulony.
Dwa nagie cienie obok siebie nad ranem,
oddzielone kotarą, budzą się rozczarowane.
A potem zasypiają nie znalazłszy niczego,
jeszcze bardziej nienawidząc od dziewięćdziesiątego czwartego.
Tak lecą lata tym samotnym we dwoje,
bez słów debata, on i ona są jak dwa ślepe naboje,
już nie spacerują nocą po powierzchni Merkurego,
sparaliżowani są oboje czternasty lutego.
Jeszcze bardziej sami, on patrzy nocami na nią.
Jak to możliwe że tak nisko upadł anioł?
I nic nie czuje, nawet nie czuje się rożnie,
i jedno i drugie zamieszkuje próżnię.

W tysiącu jednakowych miast, gdy zapada zmrok,
tysiąc jednakowych gwiazd zamienia się w proch,
tysiąc jednakowych szans mija nas o krok,
tysiąc jednakowych plansz, a na każdej tłok. (x2)

Jeśli masz serce, wstrzymaj na chwilę bicie,
bo chyba jakiś człowiek podsłuchuje nas pod drzwiami,
delikatne ręce, chyba przedstawiano mi Cię,
powiedz mi cokolwiek bo znów będziemy sami,
znów jesteśmy sami jak turysta w obcym mieście,
mijamy się czasami, razy trzysta dnia każdego.
Samotnych długa lista,
siedzę na drewnianym krześle i widzę jak ucieka ciągle jedno od drugiego.
Dwudziesty czwarty marca, dzień chłodny jak zwykle,
wiatr gra walca, świat zaraz zniknie.
Patrz na tego malca, samotnie kopie piłkę,
sam sobie wystarcza, tak trenuje zmyłkę.
Ona gdzie indziej, inna kultura, język.
Sama stoi w windzie, sama jak rówieśnik.
On po lewej muru, Ona po prawej stronie,
i tak milczą w bólu, trzymając się za dłonie.

W tysiącu jednakowych miast, gdy zapada zmrok,
Tysiąc jednakowych gwiazd zamienia się w proch,
Tysiąc jednakowych szans mija nas o krok,
Tysiąc jednakowych plansz, a na każdej tłok (x2)
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Anonymous

Post autor: Anonymous »

Eldo-"List z ziemi"

Chciałbym wykrzyczeć swoje grzeychy
By z nowym dniem budzić się z czystym
A nie z coraz większym garbem
Gdzieś to dziewictwo niewinności zniknęło
Taka była przeszłość teraz jest tych chwil przemoc
Dzieci swojej epoki bez recepty na jutro
Nadmiar percepcji i strach za całą ludzkość
Pisze ten list ze skażonych pól swego serca
Krzyk bezradności zanim śmierć zabierze nas z tego miejsca
Zobacz karmi nas kultura ideałami
wkłada nam te wszystkie bzdury w lustra
I co też chce wierzyć w miłość w coś co da mi szanse
Pokaże sens by daleć prowadzić tą walkę
Widzę tragedie gdy wiara w Boga zabiera życie
Ludzią co zamiast niego znaleźli religię
To list z ziemi jak Twain bo ja chce to spisać
Łez atramentem namaluję swój obraz guernica
Tak pragnę życia, tak pragnę ufać poradzić sobie
Tak pragnę żyć by wrzasku metropolis nie słuchać
Znaleźć harmonie by świat był częścią mnie
Bez systemu, bez potwora który zjada moje serce
Wciąż chce wierzyć w te ideały wciąż
Wierzyć że jest sens tej naszej pracy
Że tak naprawdę ziemia jest tylko przelotnym momentem
Krótkim przystankiemdo stacji wieczne szczęście
Otwieram oczy i niestety wciąż jestem tutaj
I tylko marzyć może mi się świat tonący w uczuciach

Chodź zabiorę Cię tam, gdzie w kolorach jest świat
Chodz na chwile zapomnij......
Otulę Ciebie szalem ciepłym tak doskonele
Gdzie czas z przestrzenią stykają się zmieniając bieg
Utulę Cię do snu byś chodz na chwilę mógł
Odpocząć od ciężaru ludzkich spraw
Oddaj się w me ramiona już nadeszła pora
By przestać toczyć syzyfowy głaz
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Anonymous

Post autor: Anonymous »

[quote=""Tobi Majstrenko""]To list z ziemi, jak Twaina bo chcę to spisać
Łez atramentem namaluję swój obraz Guernica [/quote]

To piękne wersy, jeśli ktoś czytał książkę Twaina i widział obraz Picassa <img> Ładne zestawienie.


Coś ode mnie:


Gres gościnnie w utworze Bla-Bla - "Pustka"


Ostatnie miasta uczuć
Walczą jeszcze z pustką.
Palą jak miejsca ukłuć -
Podobno padną jutro.
Czuć nieludzki trud,
Ale bez żywego ducha
Dryfuje pusta łódź.
Czy jeszcze ktoś mnie słucha?
W moim lustrze - drużyn myśli istny wyścig,
Ślepe oczy śledzą pustki wielkie kiści
Moraliści banalnie postawili kropki
I literki w prążki zrobiły pierwsze kroczki.
Dróżnik zepchnął pustkę gdzieś na boczny tor.
Dusznej pustki w próżnię - prawie tysiąc ton.
Ludzie w głos - sypali stos pustych twarzy,
Zabił dzwon i ton okrążył glob dwa razy.
Potem nie ma już nic, nawet nazw, czy imion
Jutro nie chcę znać dziś, do Ciebie wciąż mówią 'milion'.
I tylko ta pustka, na szóstym piętrze, w Twoich oczach,
I tylko te usta, tak zimne, jak listopad


Przepiękne.
Ostatnio zmieniony czw 01 sty, 1970 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.