Dawid Samojłow – W duchu Gałczyńskiego
Moderator: Tomasz Kowalczyk
W duchu Gałczyńskiego
Za biurkiem krytykessa,
okryta szalem, siedziała,
a grupka biednych poetów
ze strachu oddech wstrzymała.
Jej argumenty tak ostre,
jak szabla, i celne były,
że strzępy wierszy w powietrzu
fruwały jak puch z pierzyny.
Pod wpływem soku z cytrusów
herbata stała się blada,
a smak zimnego napoju
miodowo-cierpkim się zdawał.
Dopili. Podziękowali
i wycofali się rakiem.
Długo szperali w kieszeniach
i uzbierali na flaszkę.
Wyszli z budynku. Na śniegu
iskrzyły drobinki srebra.
Po niebie księżyc się toczył
powoli, niczym kareta.
Ach, jak przepięknie było
w zimowej śnieżnej stolicy!
Wokoło jaśniały okna,
cieplutkie jak rękawiczki.
Ten widok im przypominał
święto Nowego Roku.
I serca biednych poetów
wypełnił niebiański spokój.
– To prawda, że nasze wiersze
nie są najwyższych lotów
i krytykessie dajemy
do zmartwień mnóstwo powodów,
lecz czy to nas trzeba winić,
że talent marny i mały?
Nie czytywaliśmy hegli,
i kantów nie studiowali.
Za rogiem kupili wódkę.
Upiwszy co nieco z flaszki,
porozmawiali serdecznie
i wniosek wysnuli taki:
– Będziemy nadal się lubić,
i nadal spełniać w wierszach.
Oj, biedna krytykessa,
Oj, biedna krytykessa!
В духе Галчинского
Бедная критикесса
Сидела в цыганской шали.
А бедные стихотворцы
От страха едва дышали.
Её аргументы были,
Как сабля, неоспоримы,
И клочья стихотворений
Летели, как пух из перины,
От ядовитых лимонов
Чай становился бледным.
Вкус остывшего чая
Был терпковато-медным.
Допили. Попрощались.
Выползли на площадку.
Шарили по карманам.
Насобирали десятку.
Вышли. Много мороза,
Города, снега, света.
В небе луна катилась
Медленно, как карета.
Ах, как было прекрасно
В зимней синей столице!
Всюду светились окна,
Тёплые, как рукавицы.
Это было похоже
На новогодний праздник.
И проняло поэтов
Нехороших, но разных.
– Да, конечно, мы пишем
Не по высшему классу
И критикессе приносим
Разочарований массу.
– Но мы же не виноваты,
Что мало у нас талантов.
Мы гегелей не читали,
Не изучали кантов.
В общем, купили водки,
Выпили понемногу.
Потолковали. И вместе
Пришли к такому итогу:
– Будем любить друг друга,
Хотя не имеем веса. –
Бедная критикесса,
Бедная критикесса.
1979
Za biurkiem krytykessa,
okryta szalem, siedziała,
a grupka biednych poetów
ze strachu oddech wstrzymała.
Jej argumenty tak ostre,
jak szabla, i celne były,
że strzępy wierszy w powietrzu
fruwały jak puch z pierzyny.
Pod wpływem soku z cytrusów
herbata stała się blada,
a smak zimnego napoju
miodowo-cierpkim się zdawał.
Dopili. Podziękowali
i wycofali się rakiem.
Długo szperali w kieszeniach
i uzbierali na flaszkę.
Wyszli z budynku. Na śniegu
iskrzyły drobinki srebra.
Po niebie księżyc się toczył
powoli, niczym kareta.
Ach, jak przepięknie było
w zimowej śnieżnej stolicy!
Wokoło jaśniały okna,
cieplutkie jak rękawiczki.
Ten widok im przypominał
święto Nowego Roku.
I serca biednych poetów
wypełnił niebiański spokój.
– To prawda, że nasze wiersze
nie są najwyższych lotów
i krytykessie dajemy
do zmartwień mnóstwo powodów,
lecz czy to nas trzeba winić,
że talent marny i mały?
Nie czytywaliśmy hegli,
i kantów nie studiowali.
Za rogiem kupili wódkę.
Upiwszy co nieco z flaszki,
porozmawiali serdecznie
i wniosek wysnuli taki:
– Będziemy nadal się lubić,
i nadal spełniać w wierszach.
Oj, biedna krytykessa,
Oj, biedna krytykessa!
В духе Галчинского
Бедная критикесса
Сидела в цыганской шали.
А бедные стихотворцы
От страха едва дышали.
Её аргументы были,
Как сабля, неоспоримы,
И клочья стихотворений
Летели, как пух из перины,
От ядовитых лимонов
Чай становился бледным.
Вкус остывшего чая
Был терпковато-медным.
Допили. Попрощались.
Выползли на площадку.
Шарили по карманам.
Насобирали десятку.
Вышли. Много мороза,
Города, снега, света.
В небе луна катилась
Медленно, как карета.
Ах, как было прекрасно
В зимней синей столице!
Всюду светились окна,
Тёплые, как рукавицы.
Это было похоже
На новогодний праздник.
И проняло поэтов
Нехороших, но разных.
– Да, конечно, мы пишем
Не по высшему классу
И критикессе приносим
Разочарований массу.
– Но мы же не виноваты,
Что мало у нас талантов.
Мы гегелей не читали,
Не изучали кантов.
В общем, купили водки,
Выпили понемногу.
Потолковали. И вместе
Пришли к такому итогу:
– Будем любить друг друга,
Хотя не имеем веса. –
Бедная критикесса,
Бедная критикесса.
1979
wiem, że nic nie wiem, ale staram się dowiedzieć,
Pięknie oddałaś nastrój i humor. Krytykessa doskonale tu pasuje
hawi
- biedronka basia
- Posty: 2459
- Rejestracja: śr 13 lip, 2011
- Lokalizacja: Niemcy
Pełna uśmiechu nad treścią wiersza i podziwu dla Twojego tłumaczenia, Lilu, pozdrawiam serdecznie
Basia - biedronka