Czas głogu
Moderator: Tomasz Kowalczyk
-
- Posty: 100
- Rejestracja: pt 16 cze, 2017
Dojrzały głóg już czekał. Sprawiony przymrozkiem
gęsto ciemniał na krzewach wśród palczastych liści.
Jeszcze chwilę postoję, nim pierwszego dotknę,
patrząc, jak wczesne słońce w gęstwinie się iskrzy.
Chłodna wilgoć przywarła do cienkich gałęzi.
Opary wędrowały po zroszonych kępach
płowej trawy na łące. Wiatr ich nie rozpędzi,
więc chwila cichła w bieli i zdała się święta.
Duży koszyk z wikliny do pełna nazbieram
w deszczu kropel, strząsanych poruszeniem dłoni,
bo każdy mały owoc oberwany teraz
jest świeczką dla przyjaciół i pamięcią o nich.
Kiedy wino dojrzeje, to wypiję twoje
zdrowie, Dzidku, choć poznasz, że to nie pieprzówka.
Szybciej niż wyschła butla, przyszła na cię kolej,
odszedłeś, choć czasami z trudem mogłeś ustać.
Marysiu zakochana, o warkoczach z nitek
szarych włosów i oczach zielonych, wciąż smutna!
Może w snach jeszcze wrócisz, ciągle na to liczę,
że pomachasz mi ręką i powiesz: do jutra!
Spełnię toast za Wiesia, szklaneczką zadzwonię.
Zabrzmi jak sygnaturka na skromnym pogrzebie.
Zawsze biegał tak szybko, więc go nie dogonię.
Przepadł w mroku na zawsze, lecz dlaczego – nie wiem.
Ciężki kosz, zakończona liturgia zbierania.
W chłodzie późnej jesieni niósł się cierpki zapach.
A gdy szedłem, las szeptał ciche: módl się za nas.
Czułem tłum za plecami, lecz nikt nie zapłakał.
gęsto ciemniał na krzewach wśród palczastych liści.
Jeszcze chwilę postoję, nim pierwszego dotknę,
patrząc, jak wczesne słońce w gęstwinie się iskrzy.
Chłodna wilgoć przywarła do cienkich gałęzi.
Opary wędrowały po zroszonych kępach
płowej trawy na łące. Wiatr ich nie rozpędzi,
więc chwila cichła w bieli i zdała się święta.
Duży koszyk z wikliny do pełna nazbieram
w deszczu kropel, strząsanych poruszeniem dłoni,
bo każdy mały owoc oberwany teraz
jest świeczką dla przyjaciół i pamięcią o nich.
Kiedy wino dojrzeje, to wypiję twoje
zdrowie, Dzidku, choć poznasz, że to nie pieprzówka.
Szybciej niż wyschła butla, przyszła na cię kolej,
odszedłeś, choć czasami z trudem mogłeś ustać.
Marysiu zakochana, o warkoczach z nitek
szarych włosów i oczach zielonych, wciąż smutna!
Może w snach jeszcze wrócisz, ciągle na to liczę,
że pomachasz mi ręką i powiesz: do jutra!
Spełnię toast za Wiesia, szklaneczką zadzwonię.
Zabrzmi jak sygnaturka na skromnym pogrzebie.
Zawsze biegał tak szybko, więc go nie dogonię.
Przepadł w mroku na zawsze, lecz dlaczego – nie wiem.
Ciężki kosz, zakończona liturgia zbierania.
W chłodzie późnej jesieni niósł się cierpki zapach.
A gdy szedłem, las szeptał ciche: módl się za nas.
Czułem tłum za plecami, lecz nikt nie zapłakał.
Michał Witold Gajda - "Malowanie portretu"
- Leon Gutner
- Posty: 7899
- Rejestracja: czw 15 kwie, 2010
- Lokalizacja: Olsztyn
- Kontakt:
" Każdy dzień to takie małe życie "
-
- Posty: 1106
- Rejestracja: wt 24 sty, 2012
- Lokalizacja: lubelskie
- Kontakt:
- Tomasz Kowalczyk
- Administrator
- Posty: 4462
- Rejestracja: wt 10 cze, 2014
Każdy jest kowalem własnego losu. Nie każdy Kowalczykiem.
- Wiesława Ptaszyk
- Posty: 2007
- Rejestracja: śr 06 lip, 2016
- Lokalizacja: Nowy Tomyśl
Przepiękny wiersz